Skip to main content
Kukurydzianka z meksykańską nutą

Kukurydzianka z meksykańską nutą

Za oknem deszczośnieg, zimno, buro i ponuro. Wracamy do domu i…przydałoby się coś na rozgrzewkę. Dobra zupa jest pod tym względem niezawodna i dlatego myślę, że w najbliższym czasie “sprzedam” Wam wiele przepisów, mniej lub bardziej klasycznych. Dzisiaj postawiłam na kukurydzę. Szybka i prosta zupa, słodka i ostra, pożywna.


Aby uzyskać około 2,5 l zupy przygotujcie:

  • dwa udka z kurczaka
  • cebulę dymkę
  • 5 ząbków czosnku
  • dwie średnie marchewki
  • kilka zielonych liści pora
  • niedużego selera
  • dwie średnie pietruszki
  • około 400 g gotowanej kukurydzy, może być z puszki
  • 4 liście laurowe
  • 4 ziarna ziela angielskiego
  • 1/3 łyżeczki kurkumy
  • łyżeczka pieprzu cayenne (mniej, jeśli nie przepadacie za ostrymi potrawami)
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • sól

Na początek gotujemy wywar z mięsem, z zielem angielskim i liśćmi laurowymi, z cebulą, czosnkiem, liśćmi pora i resztą warzyw pokrojonych na mniejsze części.

Wszystko gotujemy na wolnym ogniu, aż mięso i warzywa będą miękkie, około 30 minut. W międzyczasie miksujemy kukurydzę, podlewając odrobiną bulionu. Z gotującego się wywaru wyławiamy mięso, liście laurowe, liście pora i ziarna ziela, a pozostałą zawartość garnka miksujemy. Przez sitko, wprost do garnka, przecieramy zmiksowaną kukurydzę, by pozbyć się skórek, które raczej nam się nie rozdrobnią.

Doprawiamy kurkumą dla koloru, wedle uznania, gałką muszkatołową, pieprzem cayenne i solą. Gotujemy jeszcze chwilkę i gotowe. Słodka kukurydza sama w sobie może okazać się zbyt mdła, stąd dość duża ilość czosnku, który chowa się za słodyczą złotej koleżanki, ale jednocześnie dyskretnie zaostrza smak potrawy. Kropkę nad i stawiamy pieprzem cayenne, smaki pięknie się komponują. Ja podałam z kawałkami mięska, na którym gotowałam zupę i całymi ziarnami kukurydzy.

Można zaserwować ją z pieczywem, kaszą, na przykład jaglaną lub makaronem.

Jeśli chcecie przygotować bezmięsną wersję tej zupy, polecam podsmażyć uprzednio wszystkie warzywa na bulion, najlepiej na maśle, dzięki temu smak wywaru będzie ciekawszy.

Aromatyczna grochówka na wędzonce

 Jestem statystyczną Polką, uwielbiam zupy. Nie da się tego ukryć choćby wnioskując po wpisach na moim blogu, zupy pojawiają się dość często. Jak wiecie, lubię eksperymentować, ale czasem powrót do oryginału jest po prostu niezbędny. Grochówka to zupa kojarzona z kuchnią polową, wojskową, z czymś raczej pospolitym. Tylko, że ta pospolitość niesie ze sobą masę smaku no i pożywny posiłek. Dzielę się dzisiaj z Wami przepisem z rodzinnego stołu.

Potrzebne składniki to:
Na wywar:

  • surowy wędzony boczek, lub inne wędzone mięsko ok 0,5 kg
  • kość wołowa
  • cebula
  • marchewka
  • pietruszka
  • por
  • nieduży korzeń selera
  • 5 liści laurowych
  • 4 ziarna ziela angielski
  • 4 ziarna jałowca
  • 4 ząbki czosnku
  • woda
  • pół łyżki soli
A także:
  • łuskany groch 350-400 g w zależności jak gęstą zupę lubicie, zawsze można i więcej 😉
  • 2 marchewki
  • 5 średnich ziemniaków
  • 200 g kiełbasy najlepiej wiejskiej
  • 200 g wędzonego, ugotowanego boczku
  • cebula
  • solidna łyżka majeranku
  • sól
  • pieprz
  • olej- 2-3 łyżki

Boczek gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, z liśćmi laurowymi, zielem angielskim, jałowcem, czosnkiem. Około 45-60 minut. W tym samym czasie gotujemy do miękkości groch, lekko soląc pod koniec gotowania.

Gdy boczek będzie już ugotowany, wyławiamy mięso i wszystkie dodatki, z którym się gotował. Dolewamy wodę- mniej więcej taką ilość, która odparowała w trakcie wcześniejszego gotowania. Wkładamy kość wołową, cebulę warzywa (bez ziemniaków) i gotujemy jakieś 30 minut.

Odławiamy całą zawartość garnka. Dodajemy ugotowany groch i pokrojone w plastry ugotowane marchewki. Dorzucamy także pokrojone w kostkę ziemniaki.

W międzyczasie na rozgrzanym oleju szklimy pokrojoną w kostkę cebulę. Następnie dodajemy pokrojony w kostkę boczek, a gdy się przyrumieni- pokrojoną kiełbasę i ugotowane wcześniej na kości mięso.

Gdy ziemniaki są miękkie dodajemy podsmażone mięso. Doprawiamy pieprzem i sporą ilością majeranku.

Tajska zupa z kurczakiem

Dzisiaj, jak mawiał klasyk, coś z zupełnie innej beczki. Moja wersja tajskiej zupy na bazie mleka kokosowego. Pełna aromatycznych przypraw, rozgrzewająca, krzepiąca, świetna dla żołądka, odżywcza. Podobno ta zupa to taki tajski rosół. Przygotowuje się ją w przypadku wszelkiego rodzaju infekcji. Faktycznie, mleko kokosowe ma działanie bakteriobójcze, wirusobójcze i grzybobójcze, a ponad to tyle składników odżywczych, że spokojnie może zastępować napój izotoniczny. Trawa cytrynowa, kumin, kurkuma, to przyprawy, które są nieodłącznymi składnikami tej zupy i także przynoszą wiele korzyści dla naszego organizmu. Jednym słowem- pyszne samo zdrowie.


Do przygotowania ok. 3 litrów zupy potrzebujecie:

  • 400 ml mleka kokosowego- zainwestujcie i kupcie takie bez konserwantów i innych dodatków, jest droższe, ale jest także ogromna różnica w jakości i smaku!
  • 500 g mięsa z kurczaka
  • 4 marchewek
  • 1 pietruszki
  • całego pora
  • 3-4 łodyg selera naciowego
  • 3 cm kawałka imbiru (łyżka imbiru posiekanego w drobną kostkę)
  • ząbka czosnku
  • trawy cytrynowej (2-3 gałązek, łyżki pasty lub łyżki sproszkowanej trawy cytrynowej, ja tym razem użyłam wersji w proszku)
  • 1 łyżeczki curry
  • 2 łyżeczek kurkumy
  • 1/3 łyżeczki kuminu
  • 1 łyżeczki soli
  • płatków chili lub posiekanej świeżej papryczki chili w ilości zależnej od tego, jaką ostrość chcemy uzyskać
  • makaronu ryżowego
  • szczypiorku
  • oleju kokosowego
  • oleju sezamowego

Marchewkę, pietruszkę, białą część pora kroimy średnio drobno.

Z tak przygotowanych warzyw oraz zielonych liści pora gotujemy bulion.

Po około 10 minutach od zagotowania dodajemy pokrojone łodygi selera.

Gdy warzywa będą ugotowane na patelni podgrzewamy łyżkę oleju kokosowego

i podsmażamy na nim pokrojone na niewielkie kawałki mięso.

Gdy to będzie już dobrze ścięte z każdej strony dodajemy pokrojony w drobną kosteczkę imbir oraz czosnek,

a po chwili przyprawy- dzięki chwilowego podsmażeniu ich aromat będzie jeszcze bardziej intensywny.

Następnie wlewamy wszystko do bulionu,

dodajemy mleko kokosowe i gotujemy jeszcze kilka minut.

Doprawiamy, jeśli to konieczne solą. Podajemy z makaronem ryżowym, posypaną drobnym szczypiorkiem, ja lubię również lekko skropić olejem sezamowym.

Wigilijny czerwony barszczyk z pieczonych buraków

Burak, czerwone bulwiaste złoto, niby niepozorny, a jakże inspirujący. Jest warzywem, które świetnie sprawdza się jako składnik wytrawnych dań, ale ciasto z jego wykorzystaniem jest nie mniej pyszne. Bardzo zdrowe dla naszego serca i układu trawiennego. Burak stał się modnym warzywem, już dawno przestał być kojarzony wyłącznie z czerwonym barszczem. Jednak dzisiaj będzie o buraku właśnie w takim, świątecznym wydaniu.

Postny barszcz czerwony to dość spore wyzwanie. Niby prosta zupa z buraków, ale wydobycie i podkreślenie pożądanego smaku, wymaga konkretnych zabiegów. Przede wszystkim jest to jedno z tych dań, które, moim zdaniem, najlepiej smakuje na drugi dzień po ugotowaniu. Można łatwo przesadzić z przyprawami i zabić słodycz buraka. Moja wersja jest dość klasyczna jednak wymaga trochę zachodu, na przykład wcześniejszego upieczenia buraków, ale zaręczam, opłaca się!


Do przygotowania około 3 litrów barszczu potrzebujecie:

  • 10 buraków
  • 2 kwaśne jabłka
  • 6 marchewek
  • 4 pietruszki
  • pora
  • selera
  • cebuli
  • 3 ząbków czosnku

A to wszystko w średnim rozmiarze 🙂

Naszykujcie również

  • garść suszonych grzybów
  • 5 liści laurowych
  • 5 ziaren ziela angielskiego
  • dwie łyżeczki majeranku
  • łyżeczkę lubczyku
  • pieprz i sól
  • wodę
  • 2-3 łyżki octu jabłkowego lub soku z cytryny
  • folię aluminiową

Grzyby moczcie przez około pół godziny, następnie odcedźcie, zalejcie niewielką ilością wody i ugotujcie, 30-45 minut powinno w zupełności wystarczyć. W czasie gotowania uzupełniajcie ilość wody jeśli to konieczne.

Nie wylewajcie grzybowego bulionu! Buraki umyjcie, najlepiej przy pomocy szorstkiej strony gąbki lub szczoteczki, obetnijcie długi korzonek.

Każdego buraka osobno owińcie folią aluminiową.

Pieczcie je w piekarniku w 160 stopniach przez 1,5 h, po tym czasie wyłączcie piekarnik, ale buraki zostawcie w środku. Około pół godziny później wyjmijcie buraki z piekarnika, jeśli nie są zbyt gorące- wyjmijcie je z folii i przy pomocy nożyka zdejmijcie skórkę. Usuniecie ją z łatwością.

W momencie wyłączenia piekarnika nastawcie warzywny bulion. Do około 4-5 litrów wody powinny trafić wszystkie warzywa, cebula lekko przypalona jak do rosołu, dwa ząbki czosnku, ziele angielskie, liście laurowe i pół łyżeczki soli.

 

Całość gotujcie aż warzywa zmiękną. Pozostawcie w garnku wyłącznie czysty bulion i dołóżcie do niego pokrojone buraki, jabłka pokrojone w ćwiartki, ze skórą z wykrojonymi gniazdami nasiennymi oraz grzyby.

 

W razie konieczności dolejcie nieco wody, tak, aby sięgała kilka centymetrów powyżej warzyw. Wlejcie także nieco grzybowego wywaru, ale nie wszystko od razu, lepiej móc dolać potem niż od razu zdominować czerwony barszcz grzybowym smakiem. W końcu to burak ma grać pierwsze skrzypce. Gotujcie to wszystko na niewielkim ogniu przez około 10 minut, dolejcie ocet i gotujcie następne 10 minut. Na koniec dodajcie zioła, pieprz i sól, najlepiej lekko utarte.

Po 2 minutach zdejmijcie z palnika. Przykryjcie barszcz, pozwólcie mu przestygnąć i odstawcie na noc w chłodne miejsce. Następnego dnia przecedźcie barszcz, podgrzejcie go i ewentualnie doprawcie do smaku.

Ten barszczyk wydobywa zdecydowaną słodycz buraków, lekko przełamaną specyficznym smakiem pieczonych warzyw, ma obłędnie głęboki kolor. Jeśli wolicie bardziej kwaśną wersję, możecie dolać dobrej jakości zakwasu buraczanego. Ja jednak polecam tę słodko-ostrą wersję. Jeśli lubicie orientalne smaki to możecie doprawić barszczyk imbirem i cynamonem.

Tradycyjnie najlepiej podawać z uszkami z grzybowym farszem, a mój przepis na nie znajdziecie TUTAJ

Aromatyczna zupa z kaszą bulgur i makaronem vermicelli.

Tym razem moje danie zainspirowane zostało produktem, który wpadł mi w ręce, kaszą bulgur z vermicelli. Kaszę i makaron znam, jednakże ich połączenie okazało się bodźcem do stworzenia jakiejś potrawy i wykorzystania tej mieszanki. Bulgur, to kasza z ziaren pszenicy durum, które są gotowane, a następnie suszone. Vermicelli, czyli makaron w formie bardzo cieniutkich nitek, który znacie zapewne głównie w formie makaronu ryżowego używanego w kuchni orientalnej, tutaj wykonany także z pszenicy twardej. Ciekawe połączenie tekstur, czyli to, co lubię najbardziej. Sama zupa jest aromatyczna, nawiązująca bukietem przypraw do kuchni tureckiej,.


Przygotujcie następujące składniki (około 6 porcji):

  • 250 g kaszy z makaronem (więcej jeśli lubicie gęste zupy)
  • dwie golonki z indyka
  • 3-4 nieduże marchewki
  • średnia pietruszka
  • mały korzeń selera
  • dwa ząbki czosnku
  • średnia cebula
  • 3-4 nieduże ziemniaki
  • czubata łyżeczka kurkumy
  • łyżeczka curry
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • pół łyżeczki pul biber- pikantnej papryki w płatkach
  • 1/3 łyżeczki suszonej mięty
  • pół łyżeczki lub kilkanaście ziaren pieprzu
  • łyżeczka tymianku
  • 1/3 łyżeczki kminu rzymskiego
  • sól według uznania do smaku
  • kapusta pekińska
  • kilka ziarenek ziela angielskiego
  • kilka liści laurowych
  • olej do smażenia

Golonki gotujemy z dodatkiem liści laurowych i ziaren ziela angielskiego z niewielką ilością soli. Marchewkę, pietruszkę i selera kroimy w kostkę, w słupki, tak jak Wam wygodniej.

Po około 30 minutach gotowania mięsa dorzucamy warzywa. Gdy mięso odchodzi od kości wyciągamy je z wywaru i kroimy na niewielkie kawałki.

Na patelni rozgrzewamy kilka łyżek oleju i podsmażamy na nim pokrojoną cebulę. Gdy ta się zeszkli, dokładamy rozdrobnione mięso i podsmażamy je krótko, na dość dużym ogniu by lekko się przyrumieniło. Na koniec dodajemy wyciśnięty czosnek i wszystkie zioła i przyprawy, najlepiej uprzednio lekko rozbite w moździerzu.

Dzięki temu zabiegowi smak przypraw ma szansę stać się jeszcze bardziej intensywny. Po chwili całą zawartość patelni dorzucamy do cały czas gotującego się bulionu. Dodajemy także pokrojone w kostkę ziemniaki.

Całość gotujemy aż ziemniaki będą miękkie, doprawiamy, jeśli to konieczne, do smaku solą. W międzyczasie gotujemy także kaszę z vermicelli, zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

Ugotowanej kaszy nie wrzucamy do zupy, tylko nakładamy porcję na talerz i zalewamy gorącą zupą. Dla urozmaicenia tekstur i dodania nieco świeżości polecam dodać do zupy coś świeżego, zielonego i najlepiej chrupiącego. Świetnie sprawdzą się rozdrobnione liście kolendry, szpinaku, jarmużu, ja dodałam nonszalancko porwane liście słodkawej kapusty pekińskiej. Smacznego!

 

Zupa paprykowa z pulpecikami i rukolą

“Zebrałam rukolę, bo taka duża już urosła… trzeba by coś z niej zrobić”- zakomunikowała mama. Ileż można jeść na wszystkie posiłki dziennie sałatkę? Postanowiłam wykorzystać zieleninę jakoś inaczej.

Na początek- nieśmiała próba. Dodałam rukolę do pulpetów i do zupy. Wyszło super!

Fakt, tego typu dania kojarzą się raczej z jesienną słotą i próbą rozgrzania się gorącą, esencjonalną zupą. Jednak ta wersja nie jest ciężka. Nie użyłam żadnej śmietany czy innej zaprawy do zupy, mięso z indyka jest raczej chude. Całość wyszła sycąca i warzywnie orzeźwiająca.
Do tej pory nie używałam rukoli do gotowania. Surowa odgrywała ewentualnie rolę dodatku do ciepłych dań. Bałam się, że jej zdecydowany smak zdominuje całą potrawę- nic bardziej mylnego. Smaki pięknie skomponowały się, podkreślając się nawzajem. Rukola była przyjemnie wyczuwalna, ale pomimo iż użyłam jej w dużej ilości, nie przyćmiła paprykowej nuty.
Zupę gotowałam na bazie wywaru z warzyw i mięsa, ale uważam, że jej smak jest na tyle bogaty i ciekawy, że przygotowana na samych warzywach oraz bez pulpetów będzie równie pyszna.
Bulion, którego użyłam, gotowałam na świeżo, specjalnie do tej zupy. Składniki tradycyjne- trochę mięsa, dużo warzyw, przypraw. Gdy wywar był już gotowy, czyli wszystkie składniki zmiękły i oddały płynowi swój smaku, przecedziłam go, pozostawiając w środku jedynie kawałek selera, marchewkę, małą pietruszkę i cebulę- po zmiksowaniu dodały zupie nieco gęstości. Nie chciałam jednak by była przesadnie gęsta, niczym zupa-krem, dlatego nie wykorzystałam wszystkich warzyw. Do około 3 litrów delikatnie gotującego się płynu dorzuciłam dużego pomidora oraz dwie duże, świeże, czerwone papryki, a to wszystko pokrojone w dość drobną kostkę. Jest to ważne, gdyż nie obierałam warzyw ze skórek. Z dużych kawałków mogłaby się nam ona zbytnio ciągnąć po zupie pomimo miksowania. Wszystko pichciło się w ten sposób jakieś 15 minut, a w tym czasie przygotowałam pulpety.
Do miski włożyłam 300 gr mięsa mielonego z indyka, wbiłam jajko, dodałam małą bułkę namoczoną w mleku, uprzednio dobrze odciśniętą. Dwie garści rukoli poszatkowałam dość drobno i dorzuciłam do mięsa. Wszystko dokładnie wymieszałam, doprawiając solą i pieprzem. Mikstura wyszła dość wilgotna i lepka, dlatego moje pulpeciki formowałam dość nieporadnie- na ile pozwalała konsystencja. Nie chciałam jednak niczym jej zagęszczać, by nie wyszły gumowe i twarde. Ręce zwilżałam zimną wodą, by było nieco łatwiej manipulować mięsną masą, a deskę, na której układałam pulpety, posypałam delikatnie mąką.

W międzyczasie dorzucone do bulionu warzywa zmiękły, dodałam jeszcze garść rukoli i pozostawiłam w gotującej się zupie na jakieś 2 minuty. Zestawiłam z gazu, lekko przestudziłam i wszystko dokładnie zmiksowałam.

Zupa ponownie wylądowała na gazie i gdy tylko bulgotaniem dała znać, iż znowu jest bardzo gorąca- zaczęłam dorzucać do niej pulpeciki. Pamiętajcie by nie wrzucać ich wszystkich na raz. Zupa musi wrzeć, by białko w naszych luźnych, mięsnych kulkach szybko się ścięło. Jeśli wrzucilibyśmy od razu je wszystkie temperatura płynu gwałtownie by spadła i pulpety mogłyby się rozpaść.
Po około 10 minutach gotowania zupy wraz z mięsem sprawdzam smak. Specjalnie nie doprawiałam jej wcześniej licząc się z tym, że przyprawy z pulpetów także dodadzą sporo smaku. Doprawiłam zupę ostrą papryką (płatki chili) oraz brakującą ilością soli. Po kolejnych pięciu minutach mięso było już dobrze ugotowane. Postanowiłam dodać jej nieco faktury i dodatkowo podkreślić smak rukoli, która miała być w końcu jedną z głównych bohaterek tego dania. Dorzuciłam zatem do całości jeszcze kilkanaście całych liści i po 2 minutach, gdy liście dobrze się zblanszowały, zupę można było serwować.

Jarmużowa

Jarmuż teraz jest na topie i całe szczęście. Jest to odmiana kapusty o długich, pomarszczonych, dekoracyjnych liściach, która jest skarbnicą białka, błonnika, witamin – przede wszystkim C i K, a także wapnia i potasu. Dostarcza sulforafanów oraz karotenoidów, czyli substancji pomagających zapobiegać powstawaniu nowotworów. Czas więc przestać nim dekorować półmiski a zacząć wcinać ile się da!

Jarmuż jest świetną podstawą do sałatki, idealny na zdrową przekąskę, gdy upieczemy go na chrupiące czipsy. Moja propozycja to jednak zupa.

Jarmuż nie ma przesadnie agresywnego smaku, dlatego smak mojej zupy podkręciłam selerem naciowym.
Zupę gotuję na wywarze warzywnym lub warzywno-mięsnym, według przepisu, który znajdziecie w sekcji z przepisami bazowymi. Jeśli jednak przygotowujecie wywar na tę konkretną zupę, to polecam aby użyć wyłącznie mięsa drobiowego.
Pod koniec gotowania wyławiam mięso, marchewki- chcę uniknąć ich przebijającej się słodkawej nuty; oraz inne części wywaru, które mogą uniemożliwić zmiksowanie zupy. Na 2 litry płynu wrzucam 3 łodygi selera wraz z liśćmi, pokrojone w nieduże kawałki- szybciej zmiękną, oraz 3 średniej wielkości ziemniaki, również pokrojone w kostkę. W Międzyczasie pozbawiam liście jarmużu grubego, dość włóknistego środka i oczywiście myję je. Gdy ziemniaki i seler są miękkie- wrzucam liście jarmużu (duży pęczek, lub 3/4 standardowego opakowania z marketu). Próbuję zupy i doprawiam w razie konieczności solą i pieprzem, lubię dosypać także szczyptę imbiru i dodać łyżeczkę soku z cytryny. Jeśli lubicie ostre potrawy, świetnie sprawdzi się w tej zupie papryka typu chili, najlepiej jalapeño.
Gotuję 3 minuty i zestawiam zupę z ognia. Lekko studzę i miksuję. Zupa nie będzie zbyt gęsta można ją podać czystą, z grzankami, z makaronem lub kaszą lub po prostu udekorowaną natką pietruszki i czipsami z boczku.

Szpinakowa zupa-krem

Zielonego nigdy za wiele. Zwłaszcza wiosną, kiedy po miesiącach szarugi i wyjadania zapasów i mrożonek, możemy wreszcie korzystać z dobrodziejstw wiosennych, a w sumie już letnich plonów.

Szpinak uwielbiam w każdej postaci. Fakt, trzeba wiedzieć jak przyrządzić i doprawić żeby dobrze smakował i przekonał do siebie sceptyków. Poniższy przepis nie wymaga żadnych magicznych sztuczek, po prostu oddania szpinakowi tego, co szpinakowe 😉

Zupę polecam gotować na wywarze warzywnym lub warzywno-wołowym lub wieprzowym.
Zaczęłam od obgotowania kości. Wykorzystuję kości, gdyż oddają dużo smaku a niewiele tłuszczu. Po zagotowaniu ściągam szumy a następnie dodaję warzywa. Na około 2 litry wody wrzucam 3 nieduże marchewki, 2 pietruszki, pora, selera, 5 ziemniaków, cebulę. Doprawiam kilkoma ząbkami czosnku- czosnek i szpinak to dobrana para. Dorzucam 2 ziarenka ziela angielskiego, kilka listków laurowych. Solę, pieprzę i gotuję do momentu aż warzywa całkiem zmiękną.

Następnym krokiem jest wyciągnięcie kości i dorzucenie dokładnie opłukanego wcześniej szpinaku w ilości… hmm… dwóch naprawdę solidnych garści. Pierwsze wrażenie po wrzuceniu liści do garnka powinno być takie, że zupa będzie za gęsta- oznacza to, że ilość szpinaku jest właściwa Wystarczy bowiem chwila i zdecydowanie zmieni się jego struktura, zmięknie i połączy się z wywarem. W tym momencie próbuję i doprawiam zupę jeśli to konieczne Obowiązkowo dorzucam szczyptę gałki muszkatołowej i około łyżki soku z cytryny. Szpinak, owszem, sam w sobie wnosi delikatnie kwaskowy posmak, ale mnie zależy na dodatkowym uwydatnieniu tego smaku. Słodkość ziemniaków, marchewki plus kwaśny szpinak i nieco cytryny- świetnie się zrównoważą i niejako zbudują cały smak naszej zupy.

Szpinaku nie należy gotować długo, gdyż po pierwsze nie ma takiej potrzeby, a po drugie gotowany zbyt długo straci swój piękny kolor. Wszystko warzy się ze sobą jakieś 3-4 minuty, w międzyczasie staram się odłowić ziele i liście laurowe. Zupę choćby lekko chłodzimy, a następnie miksujemy. Studzenie jest dość istotne, miksowanie gorących potraw przyspiesza bowiem tępienie się noży blendera czy malaksera. Zupa gotowa. Podgrzewamy- jeśli wystygła zbyt mocno. Jest to też dobry moment, by jeszcze ją doprawić jeśli czegoś nam w niej brakuje.

Można ją podawać z jajkiem, grzankami, uprażonymi pestkami, makaronem, kaszą… Jednak zupa wychodzi dość gęsta i równie dobrze sprawdzi się bez dodatków z niewielkim kleksem kwaśniej śmietany dla dekoracji. Smacznego zielonego!

Szczawiowa wiosna na talerzu

W końcu zielono, nieco cieplej, słoneczniej… Biegnę na łąkę, zanim jakiś maniak z kosiarką dorwie się do soczystej pachnącej trawy, i szukam szczawiu.

Nigdy nie smakuje tak, jak wiosną, gdy jest młody, świeży i kruchy. Świetnie sprawdza się do sałatki, na kanapkę zamiast sałaty, ale ja wiosną najbardziej czekam na zupę. Jest to jedno z tych dań, które przyrządzane i podawane jest w sposób wieloraki. Subtelny kwaśny smak szczawiu pozwala poszaleć i zestawić go na przykład z pikantną kiełbaską czy słodyczą jajka. Moja wersja jest dość klasyczna i sycąca. To jakby pierwsze i drugie danie w jednym.
Zupa dobrze smakuje uwarzona na bulionie, najlepiej ugotowanym na żeberkach, ale poniższa wersja na masełku jest o wiele szybsza w przygotowaniu, a równie smaczna.

Składniki na zupę to:
  • świeży szczaw, ok. 500 g
  • ząbek czosnku
  • solidna łyżka kwaśnej śmietany
  • łyżka masła
  • sól i pieprz
  • ziemniaki, 2-3 na porcję
  • słonina, ok 100 g
  • cebula
  • szczypta cukru
  • jajka

W garnku gotujemy lekko osoloną wodę z ząbkiem czosnku.
Szczaw dokładnie myjemy.

Dobrze jest także lekko go posiekać.

Ilość zależy od tego, jakiej gęstości lubimy zupę. Pamiętajcie, że znacznie zmniejszy swoją objętość w trakcie gotowania. Ja z 500 g szczawiu przygotowuję mniej więcej 3 litry zupy. Łyżkę masła rozpuszczamy na patelni, pilnując by temperatura nie była zbyt wysoka i masło się nie przypaliło.

Dodajemy szczaw i podduszamy kilka minut na średnim ogniu.

Wrzucamy do wrzątku i gotujemy 2-3 minuty. Zaprawiamy uprzednio rozbełtaną w kilku łyżkach ciepłej wody śmietaną.

Zupa nie potrzebuje już wiele. Sól, pieprz- to przyprawy, które są obowiązkowe. Lubię dodać dużą ilość pieprzu, ale trzeba z nim uważać, gdyż w trakcie gotowania raczej nabiera mocy niż ją traci. Dodajemy także odrobinę cukru- dodatkowo podkreśli kwaśny smak zieleniny. Jeśli natomiast zupa okaże się za mało kwaśna możemy pomóc sobie niewielką ilością soku z cytryny lub zakwasem przygotowanym na biały barszcz. Ziemniaki gotujemy w lekko osolonej wodzie.

Cebulę i słoninę kroimy w kostkę.

Podsmażamy tworząc z nich okrasę.

Na twardo gotujemy jajka.

Mój ulubiony sposób serwowania tej zupy to zalanie nią ugotowanego na twardo jajka i okraszonych słoninką ziemniaków. Pychota!

Jajko i śmietana są obowiązkowe, ze względu na neutralizację szkodliwych szczawianów zawartych w naszym zielonym bohaterze.

Zupa bardzo smakuje dzieciom, jednak czasem nie odpowiada im konsystencja liści. Nic prostszego, wystarczy zupę zmiksować. Można podać ją z grzankami lub podprażonymi ziarnami, na przykład dyni.