Skip to main content

Rybka na masełku z szałwią i makaronem w szałwiowym sosie

Zwykle tak to jest, że “napada” na mnie w sklepie jakiś piękny składnik. Bez zastanowienia zabieram go do domu i wtedy puszczam wodzę fantazji i gotuję. Tak było tym razem z szałwią. Wypatrzyłam na bazarku, pomimo zimy, piękny krzaczek. Duże, mięsiste liście nie musiały mnie kusić zbyt długo. Czy często w kuchni używacie szałwii? Ja muszę przyznać, że najczęściej wykorzystywałam ją w formie naparu do płukania gardła przy okazji choróbska. Naczytałam się jednak o walorach tej rośliny i postanowiłam, że też będzie gościła w mojej kuchni. Kiedyś już dzieliłam się z Wami cielęciną z szałwiową nutą. Dzisiaj czas na rybę.

Read More

Karp dla sceptyków

Muszę się dzisiaj do czegoś przyznać. Nie przepadam za karpiem. Zraziłam się jako dziecko dławiąc ością. Potem próbowałam i chyba trafił się smakujący błotem… Wiem, zaskoczyłam Was pewnie mocno. Kto zna mnie i moje kulinarne preferencje wie, że jestem raczej wszystkożerna… a tu taka niespodzianka! Uznałam, że nie może tak dłużej być. Długo szperałam za sprawdzonymi sposobami, by karp był bardziej przyjazny i chyba udało mi się wypracować całkiem smaczny kompromis. Spróbujcie i Wy, zwłaszcza jeśli tak, jak ja jesteście sceptycznie nastawieni do karpiowatych.

Read More

Dorsz z cudownie chrupiącą skórką

Ja już serio straciłam rachubę, które ryby zdrowe, które niekoniecznie, które warto jeść, a których raczej unikać. Dorsza lubiłam od zawsze i trudno, najwyżej będę się od czasu do czasu podtruwać 😉 Pytanie też, ile ryb z niekoniecznie krystalicznie czystych wód trzeba by zjeść, żeby miało to faktyczne przełożenie na nasze zdrowie… jeśli każdego dnia wdychamy co wdychamy, a z deszczem to wszystko spada na ziemię… Wracając jednak do tematu jedzonka… oto banalny przepis na niebanalną chrupiącą i zarazem soczystą rybkę.

Read More

Rybka na ziemniakach

Ryby ubóstwiam i choć nie zawsze uda się kupić super świeżą, czyli najpyszniejszą- to i tak gotuję je często. Dzisiaj przepis zainspirowany potrawą, którą miałam okazję jeść we Włoszech. Oczywiście zmodyfikowany no i, że tak brzydko napiszę, nieco “spolszczony”. Cudownie smacznie było, więc możecie korzystać z tej receptury bez obaw! 🙂
Składniki na 2-3 porcje:

  • 500 g ziemniaków
  • 3 filety z mintaja
  • pół pęczka koperku
  • pół pęczka koperku (najlepiej cienkiego)
  • 250 ml białego wytrawnego wina
  • 400-500 ml wody
  • pół łyżeczki płatków chili
  • sól
  • olej do smażenia

Ziemniaki obieramy i kroimy w plastry o podobnej grubości (najlepiej ok. 0,5 cm).

Rozgrzewamy olej i zaczynamy podsmażać.

Lekko soli i posypujemy chili.

Po około 10-15 minutach podsmażania, dolewamy wino.

Chwilę dusimy, aby odparował alkohol. Następnie dolewamy wodę- ale najlepiej nie całą, zawsze możemy dolać w trakcie jeśli będzie taka konieczność.

Gdy ziemniaki zmiękną dodajemy posiekany szczypior i koperek.

 

Po kilku minutach, na wierzchu układamy filety, całe lub pokrojone na nieco mniejsze porcje, lekko oprószone solą.

Dusimy kilka minut i przekładamy na drugą stronę. Rybka uparuje się szybciutko. Na dole pozostanie lekki “sos” powstały w procesie gotowania ziemniaków. Podajemy, smacznego!

Rybka skąpana w sosie koperkowym

Ryba w sosie koperkowym to oczywiście nieśmiertelny klasyk. Z całą pewnością jest to świetna alternatywa dla tych, którzy lubią ryby lecz nie przepadają za wersją smażoną, lub nie tolerują procesu smażenia, zapach jest bowiem wszechobecny. Chciałabym Wam zaproponować moją ulubioną wersję tego dania. Sprawdzona i niezawodna. Uwarzcie taką rybkę, do tego ziemniaczki lub ryż, jakieś warzywka i super obiad gotowy.

Składniki na 3 porcje:

  • 3 filety z mintaja
  • marchewka
  • pietruszka
  • mały por
  • pół średniego selera
  • pęczek koperku
  • 2 liście laurowe
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany
  • pół łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • 1/4 cytryny
  • sól i pieprz
  • woda
Marchewkę, pietruszkę, pora i selera oczyszczamy, obieramy, kroimy w plastry. Zalewamy dwoma litrami wody, lekko solimy, dodajemy liście laurowe. Koperek oddzielany od łodyg, które dorzucamy do reszty warzyw i przez około 30 minut gotujemy bulion.

W razie konieczności dolewamy wodę. W międzyczasie rybę oprószamy solą i pieprzem, skrapiamy sokiem z cytryny, pamiętajmy by wcześniej była dobrze wyszorowana i najlepiej sparzona wrzątkiem.

Wyciśniętej cytryny nie wyrzucamy. Gdy bulion będzie gotowy- wyławiamy wszystkie warzywka, by w garnku został czysty wywar.

Zaprawiamy zahartowaną wrzątkiem, rozmąconą śmietaną.

Dodajemy posiekany koperek i resztę cytryny, z której wcześniej wycisnęliśmy sok.

Chwilę wszystko razem gotujemy. Wyciągamy cytrynę i dodajemy pokrojone na 2-3 części filety.

Nie mieszamy łyżką, lecz potrząsając garnkiem. Płynu powinno być tyle, by kawałki ryby były zanurzone w nim do połowy. Przykrywamy garnek i gotujemy na średnim, od czasu do czasu potrząsając garnkiem, przez około 15 minut- oczywiście wszystko zależy jakiej grubości są filety, moje były średnio grube. Na koniec w kilku łyżkach wody rozprowadzamy mąkę i dodajemy do całości. Próbujemy i w razie konieczności doprawiamy solą i pieprzem.

Gotujemy przez 2-3 minuty. Gotowe.

Rybno- ziemniaczana zapiekanka

Odkąd zaczęłam interesować się sztuką kulinarną, zauważyłam, że jednym z bardziej kontrowersyjnych tematów, będących iskrą zapalną pomiędzy kucharzami- autorytetami, jest połączenie ryb i owoców morza z serem. Po której stronie opowiadam się w tej, odwiecznej już niemal, dyskusji? Chyba gdzieś po środku. Z jednej strony, przekonuje mnie argument, że większość owoców morza ma niezwykły, acz delikatny smak i wyrazisty, słony ser może go przyćmić. Faktycznie krewetek z parmezanem raczej bym nie połączyła, ale z drugiej strony już taka zapiekanka na przykład… choć jednym ze składników jest ryba, to aż się prosi jakieś serowe wykończenie. Na całe szczęście gatunków sera do wyboru mamy sporo, więc spokojnie można znaleźć taki, który dobrze skomponuje się z daniem, ale go nie zdominuje.

Kiedyś od znajomego, który pracował jako kucharz, usłyszałam też, że jeśli owoce morza nie są pierwszej świeżości, niektórzy “kucharze” specjalnie dodają wyrazisty w smaku i zapachu ser- by zmylić nasze nosy i kubki smakowe… Chcę wierzyć, że tak się jednak nie dzieje… poza tym, połączenie ryb z niektórymi “śmierdzącymi” serami… brzmi jak wizyta pod koniec upalnego dnia na targu rybnym… chyba jednak mało to przyjemne 😉 Koniec końców, nie jestem zatwardziałą kulinarną konserwatystką i nie potępiam niczego, co komukolwiek po prostu smakuje 🙂 Mam na to dowód, poniższy przepis.
Składniki:
  • 3 filety z mintaja, lub innej ryby, którą lubicie
  • 2 średnie bataty
  • 4 fioletowe ziemniaki (można zastąpić jeszcze jednym dodatkowym batatem)
  • średnia czerwona cebula
  • pół cytryny
  • pół łyżki gruboziarnistej soli
  • łyżeczka ziarenek pieprzu (pół łyżeczki mielonego)
  • łyżeczka suszonego rozmarynu
  • 2 duże (4 mniejsze) plastry sera cheddar
  • łyżka startej ricotta salata (ewentualnie innego dość słonego sera)
  • 2 kulki mozzarelli (2 opakowania po 125 g)
  • szczypta oregano
  • 3-4 łyżki oleju
Cebulę kroimy w pióra. Podsmażamy ją na rozgrzanym oleju.

Ziemniaki obieramy, ścieramy na dużych oczkach tarki.

Gdy cebula będzie zeszklona, dodajemy ziemniaki i podsmażamy przez jakieś 10 minut. W międzyczasie rozbijamy w moździerzu rozmaryn, pieprz i sól (możecie też utrzeć je przy pomocy noża na desce.)

Doprawiamy podsmażone już lekko warzywa.

Dolewamy sok z połówki cytryny i jeszcze chwilę smażymy.

Przekładamy do naczynia żaroodpornego. Układamy rybę pokrojoną na porcje, jedna na drugiej jeśli chcemy zmieścić więcej.

Układamy plastry cheddara.

Posypujemy ricottą, układamy plastry mozzarelli i posypujemy oregano.

Pieczemy bez przykrycia w 180 stopniach. Najlepiej pierwsze 15 minut z włączoną dolną grzałką i kolejne 10 z górną i dolną.

Smacznego.

Rybka z kurką

Moja rodzinka spędza właśnie wczasy w górach, a mnie aż skręca na widok pięknych zdjęć, które podsyłają. Nie byłabym sobą, oczywiście, gdybym nie dociekała, co też tam jedzą dobrego. Okazuje się, że w górskich kurortach przeważają fast foody, raczej w złym tego słowa znaczeniu.

Gdzieniegdzie można znaleźć bardzo domową jadłodajnię albo super drogą, niekoniecznie ekskluzywną restaurację. Miejsca, gdzie naprawdę dobrze karmią są niewyobrażalnie oblegane, a jak człowiek wygłodniały zejdzie ze szlaku… to zje nawet i tę góralską pizzę. Sama też poczyniłam takie obserwacje, choć w górach nie byłam dawno, to jak widać niewiele się pod tym względem zmieniło. Jak o tym myślę, to chyba lekko lepiej jest nad morzem, gdzie kuchnia włoska, czy kebab są oczywiście na porządku dziennym, ale jednak króluje tam ryba. Inna sprawa, co to za ryba. Niewiele osób orientuje się bowiem, że o tej porze roku, zjedzenie świeżego dorsza w nadmorskiej smażalni wcale nie jest takie proste, gdyż połów tej ryby w lecie jest mocno ograniczony. Najlepiej sięgnąć zatem po flądrę, turbota, czy mocno niedocenianego śledzia. Owocem moich przemyśleń była rybka na obiad. W panierce, bo taka kojarzy mi się z wakacjami nad Bałtykiem najmocniej. Do tego sos kurkowy- żeby było nieco inaczej. Wypróbujcie.

Do gotowania przygotujcie (proporcje na 2-3 porcje sosu):

  • ulubioną rybę, ja użyłam świeżej flądry
  • jajko
  • bułkę tartą
  • czosnek niedźwiedzi
  • ok. 150 g kurek
  • szalotkę
  • ząbek czosnku
  • natkę pietruszki
  • koperek
  • łyżkę kwaśnej śmietany
  • biały pieprz
  • czarny pieprz
  • sól
  • olej do smażenia
Szalotkę siekamy.

Podobnie jak czosnek. Nie musi my być bardzo drobno.

W garnku/rondlu rozgrzewamy 4 łyżki oleju i podsmażamy na nim cebulkę.

Gdy się zeszkli dodajemy czosnek. Czyścimy i lekko siekamy grzyby.

Dodajemy do cebuli i czosnku.

Smażymy ok 10 minut. Lekko solimy i dolewamy szklankę wody.

Dusimy przez 20-30 minut pod przykryciem. Na koniec dodajemy śmietanę.

Pieprzymy (czarnym pieprzem) i solimy do smaku.

Siekamy natkę pietruszki i koperek, tyle ile lubicie, najlepiej po niedużej garstce.

Dodajemy i gotujemy jeszcze chwilę.

Jajko rozbijamy.

Doprawiamy solą, białym pieprzem i sporą szczyptą czosnku niedźwiedziego.

W rozmąconym z przyprawami jajku zanurzamy rybę. Następnie obsypujemy ją bułką tartą. Wrzucamy na dobrze rozgrzany olej, smażymy na średnim ogniu na złoty kolor.

Rybkę polewamy sosem kurkowym, który powinien wyjść dość gęsty. Podajemy z ulubioną sałatką.

Podwójnie rybne kotleciki

Dzisiaj rybne kotlety. Z chrupiącą skórką na zewnątrz i soczystym wnętrzem. Świetna alternatywa dla zwykłego filetu w panierce, zwłaszcza jeśli lubujemy się w smażonej rybie. Danie zainspirowane jest rozmową z przyjaciółką, która szukała sposobu na zachęcenie dzieci do jedzenia ryb. Wyszperała jakiś przepis i kotlety wyszły… ale były, jak to określiła, nijakie w smaku. Moja wersja to połączenie surowej ryby z odrobiną wędzonej, dzięki czemu rybny smak jest jeszcze bardziej wyeksponowany, a dzięki świeżym ziołom- bardziej wyrazisty. Wypróbujcie.

Do przygotowania 6 kotlecików potrzebujecie:

  • ok. 0,5 kg surowej ryby, ja użyłam mintaja
  • 50 g wędzonej makreli
  • pół pęczka koperku
  • pół pęczka cienkiego szczypiorku
  • 2 jajek
  • czerstwej bułki
  • 1/3 szklanki mleka
  • mąki
  • bułki tartej
  • soli i pieprzu cytrynowego
  • oleju do smażenia

Czerstwą bułkę namaczamy w mleku. Surową rybę kroimy w drobniutką kostkę lub mielimy przez tarczę z dużymi oczkami.

Makrelę pozbawiamy ości i rozdrabniamy.

Koperek i szczypiorek drobno siekamy.

Surową i wędzoną rybę mieszamy z zielonymi dodatkami, wbijamy jajko, dodajemy odciśniętą, uprzednio namoczoną w mleku bułkę, doprawiamy solą i pieprzem (po około 1/3 łyżeczki).

Formujemy kotleciki. Panierujemy je w mące a następnie leciutko osolonym jajku i bułce. Masa jest raczej rzadka, dlatego trzeba to robić delikatnie.

Uformowane kotlety wkładamy na jakieś 30 minut to lodówki- dzięki temu będą bardziej zwarte i łatwiej je usmażymy. Jeśli używacie uprzednio mrożonej ryby, dokładnie ją osuszcie. Jeśli masa będzie zbyt wodnista możecie ją uratować dodając nieco bułki tartej. Smażymy około 3-4 minut z każdej strony. Smacznego.

Rybka paprykowo-ogórczasta

Wariacji na temat ryby, smażonej, pieczonej czy gotowanej jest mnóstwo. Na słodko, ostro, kwaśno- ryby są bardzo wdzięcznym produktem, by łączyć je z przeróżnymi smakami i składnikami. Dlatego mam dla Was kolejną propozycję na rybę, do wykorzystania nie tylko z okazji świąt. W końcu o ich zbawiennym oddziaływaniu na ludzki organizm już chyba nikogo przekonywać nie trzeba.
Proporcje na około 0,5 kg filetów ryby to:
  • 4-5 dużych czerwonych papryk
  • średnia cabula
  • 5-6 małych korniszonów
  • sól pieprz
  • olej
  • jajko
  • mąka
  • łyżeczka koncentratu pomidorowego
  • sól
  • pieprz
No i oczywiście ryba, ja użyłam morszczuka.

Paprykę myjemy, suszymy, układamy na blaszce na papierze do pieczenia.

Pieczemy w 160 stopniach przez jakieś 20-30 minut aż skórka zacznie się marszczyć i lekko przypalać. Rybę delikatnie solimy, obtaczamy w rozmąconym jajku i mące i smażymy na złoty kolor. Odkładamy na papierowy ręcznik, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Pamiętajcie, jeśli wykorzystujecie mrożoną rybę, nie musicie czekać aż się rozmrozi. Jednak nie wkładajcie jej od razu całej na raz na patelnię i najlepiej nie smażcie zbyt wielu kawałków na raz. Zimna ryba obniża temperaturę oleju i może sprawić, że wszystko zacznie się raczej gotować niż smażyć!

Upieczoną paprykę wkładamy na miski.

Przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na jakieś 15 minut, dzięki temu łatwiej ją obierzemy.

W międzyczasie cebulę kroimy w pióra i smażymy na patelni, aż się ładnie przyrumieni.

Obieramy i oczyszczamy z pestek paprykę, kroimy na nieduże kawałki.

Dorzucamy do cebulki i smażymy razem jakieś 5 minut. Ogórki kroimy w niezbyt cienkie słupki i dorzucamy na patelnię.

Dokładamy przecier pomidorowy, po chwili próbujemy i doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Po dołożeniu ogórków nie dusimy już zbyt długo, papryka po upieczeniu i smażeniu będzie mięciutka, wręcz będzie się rozpadała, a ogórki powinny pozostać chrupiące. Na koniec, po lekkim ostudzeniu, otulamy usmażoną rybę kołderką z przygotowanych warzyw.

Ta wersja, jak dla mnie, najlepiej smakuje na zimno. Smacznego!

Dorada z “szalonej” wody

Zaintrygowani szaloną nazwą? Nie bardzo wiedziałam, jak lepiej ją przetłumaczyć- orata all’acqua pazza, to klasyczny przepis kuchni neapolitańskiej. Tak, tak, wiem, znowu! 😉 Ale przepis na rybkę jest tak prosty i smaczny, że może ktoś z Was, zechce spróbować w świąteczny czas, może nawet na mniej tradycyjnie polską wigilię? W każdym razie polecam dodać go do przepisów, które koniecznie trzeba wypróbować. Dorada szybciutko się gotuje, jest delikatna, przyjemnie kleista, nie ma zbyt wielu ości, harmonijnie komponuje się ze wszystkimi dodatkami. Podobno była to jedna z ulubionych potraw słynnego Totò- wspaniałego aktora, komika, kompozytora, pisarza i poety pochodzącego z… no skąd? 🙂


Do szaleństw z doradą przygotujcie:

  • 2 oczyszczone ryby, najlepiej w całości, moje miały po około 350- 400 g
  • 500 g pomidorków cherry
  • pół pęczka natki pietruszki
  • 3 ząbki czosnku
  • niewielką szczyptę płatków chili
  • sól
  • olej
  • 150-200 ml białego wina
  • 300-400 ml wody lub bulionu rybnego

Ilość płynu zależy od wielkości ryb i naczynia, w którym będziemy je przyrządzać. 

Na szerokiej patelni rozgrzewamy 3-4 łyżki oleju i podsmażamy czosnek.

Gdy ten się zrumieni- dodajemy chili, następnie pokrojone na pół pomidorki i chwilę podsmażamy.

Ryby delikatnie solimy, także w środku, i układamy na pomidorkach na patelni.

Po chwili wlewamy wodę/bulion, a następnie wino, płyn powinien sięgać nie wyżej niż do połowy rybek.

Czekamy kilka minut aż alkoholowy zapach odparuje, próbujemy wywaru, doprawiamy solą jeśli to konieczne. Przykrywamy i dusimy przez jakieś 10-12 minut, w międzyczasie oblewamy rybę z wierzchu gotującym się bulionem. Na koniec odkrywamy patelnię, dosypujemy posiekaną natkę pietruszki i gotujemy jeszcze przez kilka minut, nie więcej niż 5. Jeśli oczy ryby są bielutkie, a gdy lekko ciągniemy ją za ogon mamy wrażenie, że z łatwością go oderwiemy- znaczy, że ryba z całą pewnością jest gotowa.

Świetnie smakuje na ciepło i na zimno, po prostu z pomidorkami z gotowania, lub z dowolnymi dodatkami. Jedno jest pewne, nie zapomnijcie podać chociaż kawałka pieczywa, sosik, który zostaje na talerzu, aż prosi się o wytarcia kawałkiem chleba i pożarcie 😉

Pisałam powyżej, że możecie użyć wody lub bulionu rybnego. Moja rada jest taka, przygotujcie trochę warzyw, drobno pokrójcie i gotujcie. Gdy te zmiękną, odetnijcie przynajmniej od jednej z ryb głowę i ogon i ugotujcie. Przecedźcie, doprawcie lekko solą i na przykład białym pieprzem lub pieprzem cytrynowym i bulion gotowy.