Mogłabym je jeść ciągle. Są delikatne, niskokaloryczne, orzeźwiające. Kiedy tylko zaczyna się sezon ogórkowy i gotowa jest już pierwsza porcja małosolnych, to zajadam je na każdy posiłek w ciągu dnia, nawet jako przekąskę do wieczornego seansu filmowego. Dawno już zainwestowałam w kamionkowy duży garnek, w zasadzie niemalże wyłącznie, by te ogórki przygotowywać, w najlepszej wersji z możliwych. Znam wiele przepisów, ale w mojej rodzinie ten wykorzystuje się od lat i takie ogóreczki lubimy najbardziej, a robimy zawsze w wersji hurtowej, bo znikają w mgnieniu oka. Nie bez znaczenia, oczywiście, jest rodzaj i pochodzenie ogórków. Nawet jeśli nie macie ich we własnych ogródku, to starajcie się kupować z pewnego źródła. Bywają bowiem nawożone i opryskiwane takimi wstrętnymi chemikaliami, że nie dość, że nie smakują tak jak powinny, to jeszcze żadne przetwory z nich stworzone, nie mają szans na przetrwanie- po prostu gniją, nawet pomimo solidnej, naturalnej konserwacji.
Potrzebne składniki:
- 4 kg ogórków, najlepiej niewielkich
- ok 5 litrów wody
- 5 płaskich łyżek soli
- 4-5 niedużych korzeni chrzanu (najlepiej młodych)
- 6 sporych liści chrzanu
- 3-4 nieduże ząbki czosnku
- 15 liści wiśni
- koper, 5-6 łodyg wraz z kwiatami
Wkładamy połowę kopru, korzeni chrzanu, liści wiśni. Następnie dokładamy resztę ogórków, a na nie ląduje reszta składników, także liście chrzanu.
Wodę zagotowujemy, rozpuszczamy w niej sól. Wrzątkiem zalewamy zawartość garnka. Gdy woda lekko przestygnie, na wierzchu układamy odwrócony do góry dnem płaski duży talerz, w celu obciążenia ogórków, lekko go dociskamy.
Całość przykrywamy pokrywką.
Odstawiamy w zacienione miejsce. Gotowe są już właściwie po 24 h, ale chyba najlepsze są po 2 dniach od “nastawienia”.
P.S. Jeżeli nie posiadacie takiego kamionkowego naczynia, możecie przygotować je w słoju.
Smacznego!
Na takie ogóreczki to ja mam ochotę 🙂
Ogórki małosolne są rewelacyjne! 🙂 Świetny przepis!
Ogórki mało solne zawsze chętnie zjadam, pycha!!!
Jej, one są takie pyszne!
Już trzeci wielki gar się powoli kończy… pyszne są, to prawda 🙂
Aniu, doskonale rozumiem, pochłaniam je w ilości zastraszającej 😉
I ja też, i kojarzą mi się z wakacjami… 🙂
Oj są, potwierdzam. Niewiele zachodu a efekt cudownie pyszny! 🙂