Ten przepis zaintrygował mnie już dawno. Zastanawiałam się, jak nie będąc pszczołą można zrobić miód. 😉 No i okazuje się, że tak jakby można… Oczywiście mikstura, o której piszę nie jest miodem, ale byłam niesamowicie zaskoczona, jak bardzo go przypomina! Procedura- bardzo prosta. Korzyści smakowe i prozdrowodne- niewątpliwe, podobno genialnie wzmacnia nasz układ odpornościowy i obniża poziom złego cholesterolu. Polecam!
Składniki na ok. 800 ml “miodu”:
- ok. 1 kg kwiatów mniszka
- 1 l wody
- sok z 2 dużych cytryn
- 1 kg cukru
Kwiaty zbieramy z dala od ulicy, najlepiej w słoneczny dzień. Zbieramy te dobrze rozwinięte, ale nie przejrzałe. Ucinamy je tuż za główką, czyli zupełnie pozbawiamy łodygi.
Kwiaty wykładamy na papierze, jakiejś jasnej powierzchni.
W mniszku zwykle znajdują wytchnienie mrówki i inne żyjątka, także lepiej dać im szansę na ewakuację 😉 Kwiaty przekładamy do garnka i zalewamy wodą.
Zagotowujemy i gotujemy na średnim ogniu przez 20 minut. Wyłączamy i odstawiamy na 24 h. Po tym czasie płyn przelewamy przez sito, a najlepiej przez sito i tetrową pieluchę lub ściereczkę.
Kwiaty także dość solidnie odciskamy przez ściereczkę.
Wyciskamy sok z cytryn. Dolewamy do naparu z kwiatów.
Dosypujemy cukier i zagotowujemy.
Zmniejszamy ogień do minimum, płyn powinien tylko delikatnie “pyrkać”. Gotujemy 2, maksymalnie 3 h. Przelewamy do wyparzonych słoiczków lub butelek- gotowe.
Z mniszka można wykorzystać także pączki, po przepis zapraszam
TUTAJ znajdziecie tam także informację, jak nie pomylić mniszka z mleczem.
Wspaniałe dla zdrowia. A teraz jest na nie najlepszy czas:)
Dokładnie, choć u mnie w tym roku jakoś kwitnie na raty… 😉 pogoda szalona…
Bardzo lubię!
Pyszny do wszystkiego.
Dokładnie tak 🙂
Jeszcze nigdy nie robiłam, ale dużo słyszałam o jego leczniczym działaniu, super sprawa 🙂
Bo najgorzej się zebrać…teraz robię co roku 🙂
Cudowny ten miodek! Aż czuję zapach 🙂 Zapraszam zatem do udziału w mojej akcji Jadalne kwiaty na durszlaku.
O właśnie! Coś widziałam, z chęcią 🙂
Robiłam parę lat temu 🙂
Samo zdrowie 🙂
Dokładnie tak 🙂
Nigdy nie robiłam, ale słyszałam o jego właściwościach zdrowotnych 🙂
W sumie najwięcej zachodu to pilnowanie gdy się gotuje, żeby nie przypalić. Także polecam 🙂