Pora na kalafiora. Warzywo, które najprawdopodobniej zawdzięczamy królowej Bonie. Jest bogate w witaminy i sole mineralne. Kalafiora można jeść zarówno poddanego obróbce cieplnej, jak i surowego. Zawiera w sobie olejki eteryczne, które podczas gotowania powodują wydzielanie się siarki, a co za tym idzie czujemy charakterystyczny zapach. Dla niektórych jest on przykry, może jestem dziwna, ale ja lubię ten zapach, bo i uwielbiam kalafiora. Do tego dania, poza klasycznym, białym, użyłam także kalafiora romanesco, czyli zielonego. Wygląda bardziej jak kaktus niż kalafior 😉 Jest bardziej kruchy i delikatniejszy w smaku od białego, a do tego ma więcej błonnika. Dodałam również fioletową odmianę tego warzywa, którego smak określa się jako bardziej pikantny od klasycznej wersji. W smaku, niezależnie od koloru. są oczywiście dość podobne, a połączone ze sobą wyglądała naprawdę smakowicie.
- 700 g białego kalafiora
- 300 g zielonego kalafiora
- 300 g fioletowego kalafiora
- 5 średnich ziemniaków
- 3 marchewki
- por
- średni seler
- 2 pietruszki
- 2 ząbki czosnku
- 2 ziarna ziela angielskiego
- 3-4 liście laurowe
- szczypta gałki muszkatołowej
- 1/3 szklanki startego parmezanu
- 2 łyżki soku z cytryny
- sól
- czarny pieprz
Po ugotowaniu wyciągamy wszystkie składniki i pozostawiamy w garnku czysty bulion. Ziemniaki kroimy w kostkę i wrzucamy do bulionu.
Po 10 minutach dodajemy podzielonego na mniejsze części białego kalafiora i gotujemy wszystko do miękkości.
W międzyczasie przygotowujemy pozostałe kalafiory. Dzielimy na różyczki i gotujemy zielonego kalafiora, w lekko osolonej wodzie, nie za długo.
Około 10 minut od zagotowania, by był lekko chrupiący. Podobnie postępujemy z fioletowym.
Jednak do wody do gotowania dodajemy 2 łyżki soku z cytryny, dzięki temu kalafior zachowa swój piękny kolor.
Ten kalafior zwykle wymaga nieco dłuższego gotowania. Wyjmujemy kilka kawałków ugotowanego białego kalafiora- przyda się do dekoracji. Resztę, wraz z ziemniakami miksujemy na kremową, gładką masę.
Doprawiamy startym parmezanem.
Próbujemy i doprawiamy solą i czarnym pieprzem.
Zupkę podajemy udekorowaną kolorowymi kalafiorami. Część wykorzystujemy do dekoracji, a cała reszta po prostu ma stanowić chrupiącą część tej zupy.
Kalafiorową to gotowała, ale o tych kolorach to nawet nie wiedziałam, o rany człek wciąż się uczy :)))
Tą zupą mnie kupiłaś 🙂 Bardzo apetycznie wygląda 🙂
Cieszę się 🙂 Kupiłam nawet osobę, która deklarowała, że nie przepada za kalafiorem 🙂 więc chyba się udała 😉
Ano widzi Pani, niespodzianka 🙂 Taką prostą zupką można zaskoczyć.
Piekne te kalafiorki. Jakie kolory 🙂 Pozdrawiam poniedzialkowo :-)))
Coś nie tylko dla podniebienia, ale i dla oka, a to wszystko natura tak pięknie maluje 🙂 Pozdrawiam również 🙂