Ostatniej jesieni często ze spacerów pod lesie wracałam dumna, z koszykiem pełnym pięknych grzybów i dzięki temu, dania z ich użyciem często goszczą teraz na moim stole. Zupa grzybowa to część bożonarodzeniowego jadłospisu, ale wcale nie musi być gotowana od święta. Zwłaszcza, że chcę skończyć zapasy w nadziei na nowe zbiory za kilka miesięcy. Moja wersja tej zupy, to smaki mojego dzieciństwa. Jak nic nie było w sklepach to grzyby w lesie i pieczarki gdzieś na łące spokojnie można było znaleźć. Taką zupkę przygotowywaliśmy także z grzybków zwanych przydróżkami, które są niezwykłą rzadkością teraz…to było świetne smaki, warto do nich wracać.
Składniki na około 6 porcji:
- 2 garści suszonych podgrzybków
- 500 g pieczarek
- nieduża biała cebula
- łyżka masła
- czubata łyżka kwaśnej śmietany
- 3 łyżki kwasu z ogórków lub zakwasu barszczu białego
- włoszczyzna na bulion- czerwona cebula, duży por, 2 spore pietruszki, 2-3 marchewki, 1/2 średniego selera
- sól i pieprz
- 3 łyżki oleju do smażenia
Na bazie warzyw gotujemy bulion.
Suszone grzyby namaczamy przez przynajmniej 30 minut. Kroimy je dość drobno.
Białą cebulę kroimy w kostkę.
Podsmażamy na rozgrzanym oleju. Pieczarki oczyszczamy, kroimy w plastry lub nieco mniejsze kawałki. Dorzucamy do cebuli.
Po ok. 10 minutach dodajemy masło.
Gdy to się rozpuści i wymieszamy je dokładnie z pieczarkami i cebulą. dorzucamy podgrzybki i podsmażamy wszystko razem jakieś 5 minut.
Po chwili przekładamy grzyby do wywaru, z którego wcześniej wyjmujemy ugotowane warzywa.
Gotujemy ok. 10 minut.
Doprawiamy śmietaną.
Dolewamy sok z ogórków/zakwas.
Doprawiamy solą i pieprzem. Chwilę jeszcze gotujemy i gotowe. Podajemy z makaronem. Smacznego!
Uwielbiam tą zupkę, szczególnie jak samemu zbiera się grzybki 🙂
Uważam,że zupa grzybowa najlepiej smakuje z makaronem, Moja mama robi z ziemniakami i jakoś mi nie smakuje to połaczenie.
Kasiu, ja mam te same spostrzeżenia! U mnie czasem też kasza pojawia się w tej zupie, ale makaronu nic nie przebije! 🙂
Dokładnie tak, nie dość, że jest pysznie to i jakoś tak dodatkowo przyjemnie, że błąkanie się po lesie opłaciło się 🙂