Jak pewnie większość z Was wie- uwielbiam ryby. Staram się je jeść tak często, jak to możliwe. Lubię mieć w lodówce zawsze coś wędzonego, w spiżarni czają się jakieś puszki i słoiki z rybą- w pogotowiu, gdyby naszła mnie ochota. Kiedyś kupowałam też gotowe przetwory rybne, pasty, paprykarze, sałatki, ale od długiego już czasu wolę przygotowywać je sama, i okazuje się, że pomysłów nie brakuje. Dzisiaj jedna z receptur, na pastę z wędzonej ryby.
Category: śniadanie
Pasta jajeczna z rzodkiewką i fetą
Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia- tak mówią. W moim przypadku chyba nie do końca tak jest. Po przebudzeniu potrzebuję czasem nawet 2-3h żeby móc coś przełknąć poza płynami. Mało tego- czasem gdy zjem coś zbyt wcześnie, bo wydaje mi się, że powinnam, to nie czuję się za dobrze. Jak to jest u Was? Jedno jednak pozostaje bez zmian, nie lubię, gdy mój pierwszy posiłek zmuszona jestem jeść jakoś w biegu. Musi to być coś smacznego, tak jakby śniadanie miało nadać ton całemu mojemu dniu. Dlatego staram się, by poranki były pyszne. O takie, na przykład 🙂
Chlebek z ziaren
Uwielbiam chleb, ale rzadko go jem, po prostu wybitnie nie służy mojej figurze, a jako osoba, która często długie godziny spędza w kuchni, muszę się pilnować… Nie stosuję jakiejś restrykcyjnej diety, choć może powinnam, po prostu ograniczam niektóre produkty. Czasem ochota na świeży chrupiący chlebek z masełkiem i białym serkiem jest tak duża, że nie ma szans się powstrzymać. W takich sytuacjach i tak sięgam raczej po ciemne pieczywo. Zdarza się też tak, że potrzebuję zjeść coś treściwego, na szybko, nie wymagającego więcej działań niż wyciągnięcie czegoś z szafki, czy lodówki, a jeśli do tego ma to być zdrowe- to staję wtedy przed poważnym wyzwaniem. W takich sytuacjach lubię mieć w pogotowiu chleb z ziaren, który spełnia wszystkie wymagania. Jest pyszny i jest co pochrupać 🙂 Mam dziś dla Was sprawdzony i pyszny przepis na takie cudeńko.
Gofry serowe na słono
Mają kształt gofrów, ale po pierwsze nie są na słodko, a po drugie są jednak nieco oszukane. Polecam wszystkim, którzy chcą zjeść szybkie, ciekawe i treściwe śniadanie. Pewnie nie najzdrowsze, ale pyszne! Możecie zrobić w wypiekaczu do gofrów, ale wyjdą też w zwykłym opiekaczu do kanapek, czy w piekarniku.
Omlet ze słodziastym groszkiem
Świeży groszek to po prostu ogrodowe cudo! Te soczyście zielone, słodkie kuleczki nijak mają się do wersji mrożonej, a tym bardziej konserwowej. Niestety, okazało się, że nie tylko ludzie lubią te pyszności. Większość moim tegorocznych zbiorów została pożarta przez szkodniki. Zabawa z łuskaniem polegała na wyszukiwaniu niezaatakowanych jeszcze przez pachrąście strąków. Zamierzałam robić w tym roku przetwory z groszkiem, nic z tego nie wyszło. Teraz cieszę się, że udało się chociaż trochę pojeść i przygotować kilka pysznych dań. Dzisiaj jedno z nich, śniadaniowe, ale na obiad czy kolację też się nada 😉
Gofry na słono i pikantnie
Słodkie gofry uwielbiam. Jak zapewne w większości z Was tak i we mnie przywołują wspomnienie pięknego lata. Gofry zwane też przez wielu goferami to był zawsze mój ukochany słodki grzeszek w trakcie wakacji nad Bałtykiem. Do teraz kiedy staję przed budką z tymi słodkościami dostaję oczopląsu, ślinotoku i pomylenia zmysłów. Nie wiem, czy chcę z dżemem, czy z dżemem i bitą śmietaną, czy z bitą śmietaną i owocami, a może z polewą…najlepiej ze wszystkim! W domowych warunkach też można stworzyć pyszne gofry, a co powiecie na wersję wytrawną? Moja propozycja poniżej. Z jakim dodatkiem zjedlibyście takiego gofra?
Banany na deser
Tworzenia kulinarnego bloga wiąże się bardzo często z osobistymi wycieczkami i nie mam tutaj na myśli wyłącznie dosłownie wycieczek, czyli podróży, ale też szperanie we własnych upodobaniach i wspomnieniach. Ten przepis to powrót do dzieciństwa, kiedy banany smakowały jakoś lepiej i były rarytasem. Pierwszy raz ten prościutki, wręcz banalny deser jadłam, mając może 10 lat, u koleżanki. Ależ to było dobre! Potem na dość długo zapomniałam o tym deserku, ale od jakiegoś czasu z przyjemnością, regularnie do niego wracam. Nie wiem, czy można wymyślić bardziej banalną słodkość. Próbowaliście kiedyś? Piszcie proszę, jestem bardzo ciekawa!
Kremowy serek z jogurtu
Gotowanie to taka niezwykle przyjemna dziedzina, która nieustannie zaskakuje i stawia przed zainteresowanymi nowe wyzwania. Kiedy już wydaje Ci się, że niczego więcej nie da się wymyślić jeśli chodzi o wykorzystanie jakiegoś produktu, lub uzyskanie konkretnego efektu- trach! Spada na człowieka jakieś nowe albo po prostu nieznane mu wcześniej rozwiązanie, i cała zabawa zaczyna się od początku. Nauka, próby, często wielokrotne i strzępiące nerwy… Ja, oprócz próbowania nowości, najbardziej lubię szukać tradycji, tych dobrze znanych mnie samej z sielskiego dzieciństwa mojego, czy moich rodziców, ale też z innych regionów, czy też innych części świata, które odsłaniają nowe horyzonty. Efektem takich kulinarnych “wycieczek”, tym razem wyłącznie palcem po mapie i po czeluściach internetu, jest ten przepis, który zachwycił mnie swoją prostotą. Od dawna przymierzałam się do zrobienia tradycyjnego twarogu i jakoś opornie mi szło… postanowiłam więc zacząć małymi kroczkami i tak oto, zauroczona, chcę Was namówić, na wypróbowanie przepisu pochodzącego z kuchni bliskowschodniej. Labneh to ser, który robi się tak prosto, że nie wiem, czy da się prościej. Wystarczy kupić dobrej jakości, najlepiej dość gęsty jogurt naturalny. Zaopatrzyć się w gęste sito i tetrę lub gazę. Dzisiaj przedstawiam przepis podstawowy, ale w głowie już rodzi się całe mnóstwo pomysłów!
Domowe gofry (przepis do gofrownicy o niskiej mocy)
Gofry uwielbiam, nie będę oryginalna, twierdząc, że kojarzą mi się z latem. Gofr zwany także goferem może być na przykład z dżemerem 😀 A tak całkiem na poważnie, to podobnie jak w przypadku choćby naleśników- dodatki zależą od naszych upodobań i humoru. Moja przygoda z domowymi goframi zaczęła się od popsutego opiekacza do kanapek. Udałam się do sklepu w celu, cytując klasyka, “nabycia drogą kupna” nowego sprzętu 🙂 Zaintrygowała mnie wersja z wymiennymi wkładami. Zestaw zawierał blaszki do opiekania kanapek, do grillowania i do wypieku gofrów. O gofrownicy myślałam już od dawna, więc postanowiłam zakupić taki zestaw. Po powrocie do domu natychmiast przygotowałam porcję ciasta na gofry i…nie wyszły. Spróbowałam jeszcze raz i rezultat był dość opłakany. Wniosek był jeden- jak coś jest do wszystkiego, to zwykle jest do niczego. Mój sprzęt okazał się być po prostu o nieco za małej mocy. Postanowiłam się nie poddawać i poszukać innych przepisów, nie zawierających dużej ilości tłuszczu czy mleka. W ten sposób powstała dość mocno odchudzona wersja ciasta, ale przede wszystkim i taka, która z łatwością rośnie i piecze się nawet w mojej gofrownicy. Dlaczego o tym piszę? Bo powiedziałam o tym kilku osobom i mniej więcej połowa z nich zadeklarowała, że ma w czeluściach kuchennych szafek nieużywaną gofrownicę właśnie z tego względu, że się nie udawały. Te wychodzą zawsze- jedyne co, to polecam pierwszą partią nauczyć się własnej maszynki, każda niestety może lekko inaczej opiekać…
Domowe masło
Coraz częściej sięgam do starych przepisów, a co za tym idzie, powracam także do tradycji przygotowywania różnych dań, produktów, półproduktów, które kiedyś trzeba było tworzyć samemu, a dziś można kupić w każdym sklepie. Kiszę co mogę, przetwarzam. Robię soki, dżemy, zakwasy. A dzisiaj zrobiłam masło. Oczywiście, ideałem byłoby kupić od sąsiadki mleko prosto od krowy. Przynajmniej 4 litry. Odstawić na kilka dni. Zebrać śmietanę i na bazie tej żółciutkiej i tłuściutkiej utrzeć masło. O! A najlepiej jeszcze w tradycyjnej, drewnianej maselnicy. Tak zapewne zrobię, jak tylko przyjdzie wiosna, zwierzęta znowu zaczną wcinać soczystą zieloną trawkę- wtedy mleko jest najpyszniejsze. Teraz poszłam na łatwiznę, ale efekt przerósł moje oczekiwania. Sprawdźcie sami.