Gotowanie to taka niezwykle przyjemna dziedzina, która nieustannie zaskakuje i stawia przed zainteresowanymi nowe wyzwania. Kiedy już wydaje Ci się, że niczego więcej nie da się wymyślić jeśli chodzi o wykorzystanie jakiegoś produktu, lub uzyskanie konkretnego efektu- trach! Spada na człowieka jakieś nowe albo po prostu nieznane mu wcześniej rozwiązanie, i cała zabawa zaczyna się od początku. Nauka, próby, często wielokrotne i strzępiące nerwy… Ja, oprócz próbowania nowości, najbardziej lubię szukać tradycji, tych dobrze znanych mnie samej z sielskiego dzieciństwa mojego, czy moich rodziców, ale też z innych regionów, czy też innych części świata, które odsłaniają nowe horyzonty. Efektem takich kulinarnych “wycieczek”, tym razem wyłącznie palcem po mapie i po czeluściach internetu, jest ten przepis, który zachwycił mnie swoją prostotą. Od dawna przymierzałam się do zrobienia tradycyjnego twarogu i jakoś opornie mi szło… postanowiłam więc zacząć małymi kroczkami i tak oto, zauroczona, chcę Was namówić, na wypróbowanie przepisu pochodzącego z kuchni bliskowschodniej. Labneh to ser, który robi się tak prosto, że nie wiem, czy da się prościej. Wystarczy kupić dobrej jakości, najlepiej dość gęsty jogurt naturalny. Zaopatrzyć się w gęste sito i tetrę lub gazę. Dzisiaj przedstawiam przepis podstawowy, ale w głowie już rodzi się całe mnóstwo pomysłów!
Category: przepis dnia
Domowe gofry (przepis do gofrownicy o niskiej mocy)
Gofry uwielbiam, nie będę oryginalna, twierdząc, że kojarzą mi się z latem. Gofr zwany także goferem może być na przykład z dżemerem 😀 A tak całkiem na poważnie, to podobnie jak w przypadku choćby naleśników- dodatki zależą od naszych upodobań i humoru. Moja przygoda z domowymi goframi zaczęła się od popsutego opiekacza do kanapek. Udałam się do sklepu w celu, cytując klasyka, “nabycia drogą kupna” nowego sprzętu 🙂 Zaintrygowała mnie wersja z wymiennymi wkładami. Zestaw zawierał blaszki do opiekania kanapek, do grillowania i do wypieku gofrów. O gofrownicy myślałam już od dawna, więc postanowiłam zakupić taki zestaw. Po powrocie do domu natychmiast przygotowałam porcję ciasta na gofry i…nie wyszły. Spróbowałam jeszcze raz i rezultat był dość opłakany. Wniosek był jeden- jak coś jest do wszystkiego, to zwykle jest do niczego. Mój sprzęt okazał się być po prostu o nieco za małej mocy. Postanowiłam się nie poddawać i poszukać innych przepisów, nie zawierających dużej ilości tłuszczu czy mleka. W ten sposób powstała dość mocno odchudzona wersja ciasta, ale przede wszystkim i taka, która z łatwością rośnie i piecze się nawet w mojej gofrownicy. Dlaczego o tym piszę? Bo powiedziałam o tym kilku osobom i mniej więcej połowa z nich zadeklarowała, że ma w czeluściach kuchennych szafek nieużywaną gofrownicę właśnie z tego względu, że się nie udawały. Te wychodzą zawsze- jedyne co, to polecam pierwszą partią nauczyć się własnej maszynki, każda niestety może lekko inaczej opiekać…
Tiramisu
Aż wstyd się przyznać, że jako miłośniczka włoskiej kuchni ten deser robiłam pierwszy raz, a sądząc po szybkości z jaką zniknął- nie ostatni. Usiłowałam ustalić, jaka jest historia tej słodkości, ale mnogość wersji mnie przytłoczyłam. Uznajmy więc po prostu, że jest to jeden z ulubionych deserów włochów i przygotowuje się go jak kraj długi i szeroki. Łączy w sobie intensywny smak kawy, delikatność mascarpone, aromat i strukturę ciasteczek. Czy to zachęcające? Mam nadzieję. Jeśli chcecie sprawić przyjemność swoim bliskim czymś rozkosznie słodkim- ta propozycja jest dla Was!
Pączusie z ricottą
W karnawale słodkości królują, nie tylko w tłusty czwartek. Chrusty, pączki, różne smażeniny. Niezdrowe i tuczące, ale w ten wyjątkowy czas przestajemy na chwilę liczyć kalorie. Mam dzisiaj dla Was przepis na pączuszki, które urzekły domowników. Chrupiące z zewnątrz i pulchne i mięciutkie w środku.
Tosty z kultowym kotletem z mortadeli
Ten przepis zainspirowały wspomnienia. Lata temu, kiedy bywało krucho z zawartością lodówki, mama dwoiła się i troiła, byśmy tych braków nie odczuwali. Wymyślała przeróżne przepisy, testowała te, gdzieś zasłyszane, byleby smakowało i byleby urozmaicić nasz jadłospis. Nie wiem skąd wziął się przepis na kotleta z mortadeli, ale mam z nim, mimo wszystko, miłe skojarzenia i postanowiłam go nieco odświeżyć. Mortadela kiedyś kojarzyła się z najgorszej jakości wędliną, chyba na równi z parówkami. Na szczęście wiele się przez lata zmieniło i czerpiemy naukę choćby z włoskiego stołu, na którym dobrej jakości mortadela to rarytas. Wracając jednak do przepisu- połączenie wyrazistej w smaku, smażonej wędliny, sera i chrupiących tostów wypadło fantastycznie.
Flaczki z boczniaków
Mogłam napisać po prostu, że to zupa grzybowa, ale w takiej wersji, naprawdę do złudzenia przypomina tradycyjne flaki. Nie zawiera grama mięsa ani żadnych podrobów. Wyłącznie warzywa i grzyby, a wszystko doprawione, jak oryginalna wersja. Rozgrzewająco pikantna, pyszna!
Babà
Już dawno chciałam Wam napisać o tym neapolitańskim przysmaku. To ciacho znajdziecie w mieście w każdej kawiarni, cukierni. Jest w formie niedużych ciastek, przypominających w formie grzybka, lub większych bab. Prawdziwym hitem są też te, w kształcie górującego nad miastem Wezuwiusza. Można je kupić same, lub z dodatkami takimi jak bita śmietana, owoce- świeże lub kandyzowane. Babà ocieka od ponczu, którym jest nasączona i który nadaje jej smak. Może być cytrynowy, pomarańczowy i pewnie wariacji jest niezliczona ilość. Ja jednak najbardziej lubię wersję z rumem tylko z delikatnym cytrynowym posmakiem i taką Wam zaprezentuję. Jednak nie sposób nie dodać, że owa osławiona babà, to nic innego jak nasza babka ponczowa! Mało tego, rzeczywiście ma ona polskie korzenie. Jej popularyzację przypisuje się Stanisławowi I Leszczyńskiemu, zatem, w dużym skrócie pisząc, z Polski przez Paryż przywędrowała do Włoch. Niektóre źródła mówią o tym, że nasz król po prostu miał w zwyczaju maczać ciastka w alkoholu, bo tak lubił. Inne natomiast głoszą, że musiał to robić, gdyż, delikatnie mówiąc, miał problemy z uzębieniem 😉 Tak czy siak, ten nieco zapomniany u nas deser powinien znów wrócić do łask, bo jest pyszny!
Śledziowa warstwowa
Do stworzenia tej sałatki zainspirował mnie przede wszystkim przedświąteczny czas. Od wielu już dni myślę o świątecznym jadłospisie, a także o tym, na co pysznego chciałabym Was namówić. Ostatnio mama zrobiła sałatkę, którą bardzo lubię a nie jadłam już wieki, warstwową z serem, selerem, szynką, ananasem… I ona właśnie podsunęła mi ten pomysł. Nie łudzę się, że to coś odkrywczego, w końcu smaki i składniki dobrze nam wszystkim znane. Połączenie ich ze sobą i to właśnie w taki sposób wyszło kapitalnie, więc polecam.
Wątróbka drobiowa z pieczarkami i koperkiem
Wątróbka drobiowa jest jedną z delikatniejszych, zarówno w smaku jak i konsystencji. Jeśli lubicie podroby, to zapewne o tym wszystkim wiecie. Jeśli nie należą one do Waszych przysmaków, to myślę, że właśnie wątróbka drobiowa, na przykład w takim wydaniu, jak poniżej, może sprawić, że zmienicie zdanie. Przepis jest prosty i naprawdę szybki. Żadnych wyszukanych składników, sprawdzone połączenie smaków. Przygotowanie dania nie zajmuje więcej niż 30 minut. Same plusy! Polecam! 🙂
Chrupiąca brukselka
Chrupiąca, panierowana brukselka to idealna wersja tego warzywa, aby przekonać do niego nawet najbardziej zagorzałych przeciwników. Ja ją uwielbiam, nie przeszkadza mi zapach podczas gotowania, na który wiele osób narzeka. Chciałabym zarazić moją miłością do brukselki także Was, Pichceniomaniacy. Te zielone maleństwa to drogocenne źródło witamin i minerałów, szczególnie witaminy A, C, witamin z grupy B; zawierają też dużo błonnika, więc warto się do nich przekonać. A może po prostu macie ochotę na brukselkę w innej wersji niż ta z masłem i bułką tartą? Koniecznie wypróbujcie!