Skip to main content

Najlepsze na świecie pierogi z mięsem i kapustą kiszoną

 Ręka w górę, kto nie lubi pierogów, jest ktoś taki? Oczywiście, można lubić jedne bardziej od innych, ale nie oszukujmy się- delikatne ciasto z pysznym farszem to połączenie idealne, któremu ciężko się oprzeć. Przywędrowały do nas, najprawdopodobniej, w XIII wieku z Chin. W najstarszej polskiej książce kucharskiej jej autor, mistrz Czerniecki, przytoczył wiele przepisów na pierogi, co oznacza, że musiały być już wtedy wszechobecne na polskich stolach. Pieczone, gotowane, na słono lub słodko. W cieście można bowiem zamknąć niemal wszystko co jadalne i jest duża szansa, że będzie całkiem dobrze smakowało. Dzisiaj klasyk nad klasyki- pierogi z mięsem i kapustą. W moim domu zawsze znikają szybciej niż się je robi 😉

Składniki na około 50 pierogów (średnica koła, na bazie którego przygotowałam pierogi to 7 cm)
Na ciasto:

  • 600 g mąki pszennej
  • jajko
  • dwie łyżki oleju
  • ok szklanki wody
Na farsz:
  • dwa podudzia z kurczaka
  • 500 g mięsa wołowego, np. łata wołowa
  • 500 g mięsa wieprzowego, np. łopatka
  • ok 1 kg kiszonej kapusty (przed gotowaniem, po lekkim odciśnięciu)
  • 2 marchewki
  • 2 pietruszki
  • por
  • seler, może być nać
  • kilka ząbków czosnku
  • 2 cebule
  • kilka liści laurowych
  • kilka ziarenek ziela angielskiego
  • czubata łyżka soli do wywaru, łyżka soli do farszu
  • pół łyżeczki pieprzu do wywaru, łyżka pieprzu do farszu
  • łyżeczka kozieradki
  • 2 łyżki suszonego majeranek
  • pół łyżki tymianku

Najpierw musimy ugotować mięso na farsz.

Jeśli mamy gotowy warzywny bulion, możemy go wykorzystać i ugotować w nim mięso. Jeśli nie, po prostu wraz z mięsem do garnka wkładamy warzywa, jedną cebulę, czosnek, ziele angielskie i liście laurowe, solimy i pieprzymy.

Gotujemy przez 30 minut i wyjmujemy mięso z kurczaka. Resztą gotujemy przez następną godzinę lub półtorej- do miękkości. Odcedzamy studzimy.

Mięso z kurczaka oczywiście oddzielamy od kości, najlepiej, gdy jest jeszcze ciepłe.

Ja, w dalszym gotowaniu wykorzystałam także skórę z kurczaka- doda nieco wilgoci i tłuszczyku- a wiadomo, ze tłuszcz to nośnik smaku. Mielimy maszynką wraz ze sporą cebulką.

Gotujemy także kapustę, z 3 ziarenkami ziela angielskiego i kilkoma liśćmi laurowymi. Jeśli kapusta jest bardzo kwaśna dobrze jest ją wcześniej opłukać i odcisnąć.

Po ugotowaniu studzimy i siekamy.

Kapustę mieszamy z mięsem, najlepiej jest to robić ręką. Przyprawiamy solą, pieprzem, kozieradką, majerankiem i tymiankiem.

Powyższe ilości przypraw są orientacyjne, najlepiej sypać po trochu, mieszać i próbować. Farsz na pierogi zawsze powinien być nieco przesadnie doprawiony. W połączeniu z delikatnym ciastem stworzą idealne połączenie. No właśnie, teraz czas na ciasto. Prosta sprawa, mąkę mieszamy z jajkiem, olejem i wodą.

Ciasto powinno być elastyczne, gładko odchodzić od stolnicy, ale jednak pozostać wilgotne.

Zawijamy w folię i wkładamy na 30 minut do lodówki.

Następnie dzielimy ciasto na porcje i rozwałkowujemy na placki grubości ok 2 mm. Wycinamy z nich koła wybranej wielkości, moje miały średnicę 8 cm. Wycinałam je specjalnie przeznaczoną do tego celu formą, ale można to zrobić przy pomocy szklanki czy spodka. Na środek każdego placka wykładamy solidną porcję farszu.

Sklejamy brzegi.

Pierogi gotujemy w lekko osolonej wodzie. Wrzucamy na wrzątek, delikatnie mieszamy. Po wypłynięciu na wierzch i zagotowaniu gotujemy jeszcze jakieś 2-3 minuty.

Podajemy okraszone w ulubiony sposób. Ja zwykle przygotowuję okrasę z boczki, kiełbasy i cebuli, ale równie świetnie smakują posypane czarnym, świeżo zmielonym pieprzem i skropione oliwą.

Farsz jest przyjemnie zwarty, dlatego z łatwością możemy zapakować go w ciasto i stworzyć rozkosznie pękate pierogi. Smacznego!

Barszcz z kapustą- pyszna klasyka

Często staram się prezentować Wam tutaj nowe smaki, niekiedy zupełnie nowe są także dla mnie i razem z Wami się ich uczę. Jednak najsmaczniejsze nowinki nie są w stanie odciągnąć moich myśli od polskiej kuchni, która jest niezwykle smaczna i różnorodna. Swego czasu zachłysnęliśmy się specjałami kuchni z całego świata. Całe szczęście nasza polska, i to mocno tradycyjna, wraca do łask, stała się po prostu modna i taką modę to ja rozumiem! Dzisiaj mam dla Was przepis na barszcz biały z kapustą kiszoną- na wypadek, gdyby w Waszych beczkach zostało jeszcze nieco kiszonki po zimie. Nie do końca rozszyfrowałam skąd wywodzi się ten przepis, ale źródła świadczą o tym, że bardzo często gościł zwłaszcza na chłopskim stole- proste, tanie, krzepiące. W moim domu rodzinnym, częsta pozycja w jadłospisie 🙂
Składniki na ok. 6 porcji:
  • żeberka wieprzowe- ok 700 g, podzielone na 6 porcji
  • dwie solidne garście kiszonej kapusty
  • 5 liści laurowych
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • łyżeczka suszonego majeranku
  • dwie solidne łyżki kwaśnej śmietany
  • ziemniaki- po 3-4 średnie ziemniaki na porcję
  • 100 g słoniny
  • cebula
  • sól
  • pieprz
  • woda (ok. 4 l)

Na początku musimy ugotować żeberka. Lekko solimy wodę, dodajemy liście laurowe i ziele angielskie, wkładamy mięsko i gotujemy do miękkości.

Nie możemy gotować go wraz z kapustą, gdyż kwas utrudniły i mocno wydłużył gotowanie. Obieramy i gotujemy ziemniaki, w lekko osolonej wodzie.

 

W międzyczasie odciskamy z kapusty kwas- zachowując ten płyn. Jeśli kapusta jest już bardzo przekiśnięta dodatkowo zalewamy ją wodą, po czym odciskamy ponownie. Ta druga woda już nam się do niczego nie przyda. Gdy żeberka są ugotowane dodajemy kapustę.

Gotujemy wszystko razem około 20-30 minut. Śmietanę hartujemy dobrze ciepłym wywarem i dodajemy do całości.

 

Próbujemy i doprawiamy solą, pieprzem i majerankiem. Jeśli zupa jest za mało kwaśna- dolewamy nieco wyciśniętego kwasu. Przygotowujemy okrasę, wytapiając tłuszcz z pokrojonej w kostkę słoniki i podsmażając na nim także pokrojoną cebulkę.

Podajemy z świeżo ugotowanymi i okraszonymi tłuszczykiem ziemniakami.

Obowiązkowa botwinkowa

Zupka obowiązkowa, bo teraz właśnie jest na nią najlepsza pora. Botwina to oczywiście nic innego jak młode liście i korzenie buraka ćwikłowego. Lubię wykorzystywać ją do sałatek, potraw duszonych czy zapiekanek, ale zupa to jest mój ulubiony przysmak z jej udziałem. Wersji, nawet w moim rodzinnym domu, jest wiele. Dzisiaj taka… można powiedzieć jarzynowa na bazie botwinki właśnie.

Składniki na ok. 5 porcji:

  • 2-3 skrzydełka z kurczaka
  • 3 średnie ziemniaki
  • pęczek botwinki
  • 4 marchewki
  • pietruszka
  • por
  • seler
  • kilka liści laurowych
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • 4 średnie ząbki czosnku
  • cebula
  • pół pęczka koperku
  • sól i pieprz
  • woda
  • łyżka masła

Oczyszczone mięso i warzywa: 2 marchewki, selera, pora, pietruszkę, cebulę, czosnek; a także ziele angielski i liście laurowe wkładamy do garnka, zalewamy wodą i gotujemy, przygotowując bulion, lekko solimy.

Myślę, że 30 minut spokojnie wystarczy. W międzyczasie obieramy buraczki, ziemniaki, i dwie pozostałe marchewki. Ziemniaki kroimy w standardową kostkę do zupy, buraczki w nieco mniejsza, marchewki w plasterki- jeśli będą za duże, to pokrójmy je jeszcze na pół.

Gdy bulion jest gotowy- odcedzamy pozostawiając w garnku wyłącznie sam wywar.

Dorzucamy pokrojone surowe warzywa.

Od liści odcinamy łodyżki, rozdrabniamy.

Także dorzucamy do bulionu.

Liście oraz koperek rozdrabniamy.

Gdy warzywa w bulionie są już miękkie, na patelni rozpuszczamy masło i chwilę przesmażamy liście i koperek.

Dodajemy do zupy.

Gotujemy wszystkie jeszcze kilka minut, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Jeśli lubicie możecie zupę zaprawić śmietaną, ja podałam skropioną odrobiną maślanki. Smacznego!

Domowe zacierki i młode warzywa- para idealna!

Dzisiaj przepis rodzinny i bardzo tradycyjny. Kiedy kilkadziesiąt lat temu mieszkałam z rodzicami w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu na radomskim blokowisku, życie toczyło się kompletnie innym biegiem. Przede wszystkim oczywiście dlatego, że byłam dzieckiem 😉 Choć może to życie wydaje się z dzisiejszej perspektywy mało komfortowe i z różnych powodów trudne, to jednak jest źródłem cudownym wspomnień. Nigdy nie zapomnę rodzinnych weekendowych wyprawy do babci na wieś, ale co ważniejsze w tej historii- powrotów do domu. Sobotnie popołudnie pachniało wywiórkowanym i wypastowanym parkietem i…obowiązkowo zupą zacierkową, dzisiejszą bohaterką. Bardzo prosta zupa, najlepsza właśnie teraz, kiedy mamy szansę przygotować ją ze świeżych, młodych warzyw. Pachnie cudownie, a jeszcze lepiej smakuje.

Składniki na ok. 6 porcji zupy to:

  • woda, ok 4 litrów
  • świeże, młode warzywa: 3-4 marchewki, por, korzeń i nać pietruszki i selera
  • 4-5 średnich ziemniaki
  • sól i pieprz
na kluski
  • 2 szklanki mąki
  • jajko
  • ok 1/2 szklanki wody
na okrasę
  • ok 100 g słoniny
  • mała cebula
Do wody wkładamy oczyszczone warzywa, nać, pokrojone w plasterki marchewki, pokrojone w kostkę ziemniaki i gotujemy z nich wywar.

W międzyczasie z mąki, jajka i wody zagniatamy ciasto.

Powinno być dość elastyczne i nie kleić się nadto do stolnicy.

Formujemy z niego nie za grube wałeczki.

Odrywając po kawałeczku i tocząc między palcami formujemy kluseczki.

Gdy ziemniaki będą miękkie dorzucamy kluseczki i gotujemy 10-15 minut aż zmiękną.

Ja lubię gdy ziemniaki są wręcz rozgotowane, jeśli wolicie bardziej twarde, wrzućcie kluski nieco wcześniej. Następnie wyławiamy zieleninę. Doprawiamy solą i pieprzem. Słoninę i cebulkę kroimy w kostkę.

Ze słoniny, na rozgrzanej patelni wytapiamy tłuszcz, gdy zacznie się rumienić dodajemy cebulkę.

Ugotowaną zupę, przelaną na talerze lub do miseczek okraszamy przygotowaną okrasą. Smacznego!

Ziemniaczane gołąbki w grzybowym sosie

Kiedyś już dzieliłam się z Wami przepisem na ziemniaczane gołąbki. Dzisiaj wracam do tego pomysłu, ale oczywiście w innej wersji. Może nie jest to sezon na kapustę i grzyby, ale wszystkie składniki z łatwością możecie kupić tak czy siak. Świetna propozycja na bezmięsny apetyt. Zastanawiacie się, czy ta receptura przypadnie Wam do gustu? Nie mam wątpliwości. Jeśli lubicie kapustę i ziemniaki, macie ochotę na pyszny grzybowy sos- koniecznie bierzcie się za gotowanie!

Składniki na 5-6 gołąbków:

2 kg ziemniaków
cebula
2 łyżki mąki
kapusta
solidna garść suszonych grzybów
2 nieduże dymki
tymianek (kilka gałązek świeżego lub łyżeczka suszonego)
czubata łyżka kwaśnej śmietany
sól i pieprz
łyżka masła
woda
Grzyby moczymy w wodzie, przez około 10 minut. Następnie odcedzamy, wlewamy nową wodę i gotujemy grzyby przez jakieś 10-15 minut.
golabki2

Ponownie odcedzamy, studzimy, nie wylewając płynu z gotowania. Ziemniaki i cebulę ścieramy na pulpę.

golabki3

Przy użyciu ściereczki lnianej odciskamy nadmiar wody.

golabki4

Dodajemy mąkę.

Przyprawiamy pieprzem, solą i tymiankiem.

Kapustę wrzucamy do wrzątku i blanszując zdejmujemy z wierzchu kolejne liście.

Do przestudzonych liści nakładamy solidną łyżkę farszu.

Zwijamy od grubszej części liścia, zakładając do środka boki- tworzymy zwarte zawiniątka.

Siekamy grzyby i dymkę.

Podsmażamy na maśle, jakieś 5 minut.

Zalewamy wodą w której gotowały się grzyby.

Do gotującego się wywary wkładamy gołąbki.

Jeśli to konieczne dolewamy nieco wody lub bulionu- gołąbki powinny być niemal całkowicie zanurzone w płynie.

Solimy, lekko pieprzymy i gotujemy na małym ogniu jakieś 10-15 minut. W międzyczasie odlewamy nieco płynu i gdy lekko przestygnie mieszamy ze śmietaną.

Zaprawiamy nią danie.

Doprawiamy tymiankiem, solą i pieprzem do smaku. Gotowe, smacznego.

Kopytka w aksamitnym pieczarkowym sosie

Macie wśród swoich ulubionych dań takie, które niezawodnie się udają i świetnie smakują? W moim menu jest kilka takich pewniaków. Jednym z nich są kopytka, najlepiej z sosem i to z sosem pieczarkowym. Ten smak, odkąd pamiętam,  kojarzy mi się z  z czasem wolnym, odpoczynkiem, miłe skojarzenia, prawda? Po całym tygodniu pracy i szkoły, kiedy już wszystkie obowiązki związane z porządkami w domu itp. były wypełnione, zabierałyśmy się z mamą za obiad. Kopytka były częstym sobotnim daniem, w tygodniu bowiem rzadko był czas na ich gotowanie no i rzadko udawało się jeść obiad całą rodziną. Co innego w sobotę! 🙂 Poniżej nasza domowa receptura. Proste składniki i świetne smaki!
Potrzebne składniki to:
Na sos:
  • 500 g pieczarek
  • średnia cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka łyżek oleju
  • łyżka masła
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany
  • 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • sól, pieprz
  • świeży tymianek

Na kilku łyżkach rozgrzanego oleju rumienimy cebulkę pokrojoną w kostkę, nie musi być bardzo drobna.

Gdy się zrumieni, dokładamy pokrojony w kostkę czosnek i jeszcze chwilę podsmażamy.

Dodajemy rozdrobnione pieczarki- ja lubię nie za drobno pokrojone, ale oczywiście jak wolicie. Podsmażamy, ok 5 minut.

Dodajemy 1/4 łyżeczki soli i gdy pieczarki zaczną puszczać sok, dolewamy jeszcze około pół szklanki wody.

Dusimy jakieś 15 minut. Do garnuszka odlewamy nieco płynu z gotowania, lekko studzimy i mieszamy ze śmietaną i mąką ziemniaczaną. Dodajemy do sosu.

Chwilę gotujemy i dodajemy masło.

Następnie doprawiamy do smaku solą i pieprzem oraz tymiankiem, garstką świeżego, lub łyżeczką suszonego.

Na kopytka:

  • 2 kg ugotowanych ziemniaków
  • ok. 4 szklanek mąki
  • jajko
  • sól

Ziemniaki obieramy i gotujemy do miękkości w osolonej wodzie.

Najlepiej ugotować je z wyprzedzeniem i pozostawić po odcedzeniu do całkowitego ostygnięcia. Chodzi o to, żeby zawierały w sobie jak najmniej wilgoci, dzięki temu będziemy mogli ograniczyć ilość mąki. Ziemniaki przeciskamy przez praskę, ewentualnie tłuczemy, ale bardzo bardzo dokładnie,  na gładziutką masę.

Do ziemniaków wbijamy jajko.

Dodajemy mąkę i zagniatamy.

Ciasto powinno być wilgotne, ale nie przyklejać się do stolnicy. Jeśli jest zbyt wilgotne, dosypujemy jeszcze nieco mąki.

Odrywamy kawałek ciasta, formujemy wałeczek, podsypując nieco mąką, by ciasto nie przywierało do podłoża i pod skosem tniemy na kopytka.

Wielkość zależy od Was, ja robię takie długości około 4-5 cm i 1-2 cm grubości.

W dużym garnku gotujemy sporą ilość wody, solimy. Na gotującą się wodę wrzucamy kopytka, po kilka na raz pilnując, by nie posklejały się.

Leciutko mieszamy i czekamy aż kluski wypłyną na powierzchnię. Od tego momentu gotujemy jeszcze około 2-3 minut.

Kopytka z sosem, zwłaszcza takim aromatycznym- to połączenie idealne!

Aromatyczna grochówka na wędzonce

 Jestem statystyczną Polką, uwielbiam zupy. Nie da się tego ukryć choćby wnioskując po wpisach na moim blogu, zupy pojawiają się dość często. Jak wiecie, lubię eksperymentować, ale czasem powrót do oryginału jest po prostu niezbędny. Grochówka to zupa kojarzona z kuchnią polową, wojskową, z czymś raczej pospolitym. Tylko, że ta pospolitość niesie ze sobą masę smaku no i pożywny posiłek. Dzielę się dzisiaj z Wami przepisem z rodzinnego stołu.

Potrzebne składniki to:
Na wywar:

  • surowy wędzony boczek, lub inne wędzone mięsko ok 0,5 kg
  • kość wołowa
  • cebula
  • marchewka
  • pietruszka
  • por
  • nieduży korzeń selera
  • 5 liści laurowych
  • 4 ziarna ziela angielski
  • 4 ziarna jałowca
  • 4 ząbki czosnku
  • woda
  • pół łyżki soli
A także:
  • łuskany groch 350-400 g w zależności jak gęstą zupę lubicie, zawsze można i więcej 😉
  • 2 marchewki
  • 5 średnich ziemniaków
  • 200 g kiełbasy najlepiej wiejskiej
  • 200 g wędzonego, ugotowanego boczku
  • cebula
  • solidna łyżka majeranku
  • sól
  • pieprz
  • olej- 2-3 łyżki

Boczek gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, z liśćmi laurowymi, zielem angielskim, jałowcem, czosnkiem. Około 45-60 minut. W tym samym czasie gotujemy do miękkości groch, lekko soląc pod koniec gotowania.

Gdy boczek będzie już ugotowany, wyławiamy mięso i wszystkie dodatki, z którym się gotował. Dolewamy wodę- mniej więcej taką ilość, która odparowała w trakcie wcześniejszego gotowania. Wkładamy kość wołową, cebulę warzywa (bez ziemniaków) i gotujemy jakieś 30 minut.

Odławiamy całą zawartość garnka. Dodajemy ugotowany groch i pokrojone w plastry ugotowane marchewki. Dorzucamy także pokrojone w kostkę ziemniaki.

W międzyczasie na rozgrzanym oleju szklimy pokrojoną w kostkę cebulę. Następnie dodajemy pokrojony w kostkę boczek, a gdy się przyrumieni- pokrojoną kiełbasę i ugotowane wcześniej na kości mięso.

Gdy ziemniaki są miękkie dodajemy podsmażone mięso. Doprawiamy pieprzem i sporą ilością majeranku.

Rozkosznie chrupiące placki ziemniaczane

Nie znam osoby, która by nie lubiła placków ziemniaczanych. Oczywiście, jedni wolą z sosem inni zaś na słodko. W moim domu, odkąd pamiętam, znikały w ilościach hurtowych. Jest z nimi sporo pracy, więc robiło się je raczej rzadko- stąd zapewne ten wzmożony na nie apetyt. Prawdą jest, że ich smak i konsystencja zależą nie tylko od sposobu przyrządzenia, ale także od gatunku ziemniaków, którego użyjemy. Zwykle jednak nie zastanawiamy się nad tym, ziemniak to ziemniak. Moja rada jest taka- unikajmy tych bardzo wodnistych, wybierzmy odmiany jak na przykład Irga, Irys lub Orlik- czyli ziemniaki typu B, najbardziej uniwersalne. Jak określić rodzaj bulwy? Przekrójcie ją na pół i przez chwilę pocierajcie obie połowy o siebie, efektem będzie albo wydzielająca się z nich woda, albo skrobia. Poniżej mój przepis na chrupiące z wierzchu i mięciutkie w środku placki.

Na około 8 średnich placków przygotujcie:

  • 2 kg ziemniaków
  • jajko
  • 2 cebule (1 naprawdę dużą)
  • 2 łyżki mąki
  • sól i pieprz

Ziemniaki oczywiście obieramy i ścieramy na tarce, ja używam tej tarczy, która ściera warzywo na papkę. To samo robimy z cebulą.

Otrzymaną masę wylewamy na sito i pozostawiamy nad garnkiem, aż odcieknie nadmiar wody, od czasu do czasu mieszamy.

Po jakichś 15 minutach delikatnie odlewamy zebraną wodę. Na dnie powinna pozostać biała gęsta skrobia, którą to z powrotem mieszamy z ziemniaczanym ciastem.

Wbijamy jajko, dodajemy mąkę, solimy i dość solidnie pieprzymy.

Na patelni rozgrzewamy dużą ilość oleju. Ciasto wykładamy na bardzo gorący tłuszcz, rozprowadzamy je, tworząc raczej płaskie placki.

Gry rogi ciasta zaczną brązowieć lekko zmniejszamy ogień i dopiekamy na złoty kolor z jednej strony, by następnie to samo zrobić z drugiej.

Jeśli będziemy dolewać olej w trakcie smażenia, placki będą nim bardzo nasiąkać, dlatego lepiej od początku wlać go sporo i smażyć niemalże w głębokim oleju. Po usmażeniu wykładamy na papierowy ręcznik żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Z czym zechcecie je podać- to już zależy od Waszego smaku i wyobraźni. Moje propozycje- już niedługo!

Prażucha, porka, psiocha, fusia, lemieszka ziemniaczana, czyli po prostu pycha obiad.

Prażucha ziemniaczana to jeden ze smaków mojego dzieciństwa. Jest dowodem na to,  jak kuchnia polska radziła sobie w niezbyt sutych okresach naszej historii, a jednocześnie ile smaku rewelacyjnych smaków oferowała, bezbłędnie komponując choćby najprostsze dania. To potrawa, która gościła na stołach głównie wiejskich, zwłaszcza w ubogich domach, gdzie nie można było pozwolić sobie na częste spożywanie mięsa, ale niezbędnym było dostarczenie posiłkiem solidnej porcji energii i kalorii. To ciekawe, że wiele potraw zrodzonych z niedostatku stało się wizytówką lokalnych, a często wręcz narodowych kuchni. Weźmy choćby taką pizzę… Marzy mi się, abyśmy i my, Polacy, byli świadomi i dumni z naszych kulinarnych tradycji. Zrobiło się poważnie, a tymczasem na stole czeka psiocha! 😉 Danie jest bardzo syte, nie chcę nawet myśleć o tym, jak bardzo kaloryczne. Od czasu do czasu warto sobie pozwolić na taką wyżerkę. Polecam.

Przygotujcie następujące składniki:

  • 2 kg ziemniaków
  • 10 solidnych łyżek mąki
  • sól
  • słonina
  • mała cebulka
  • woda

Ziemniaki obieramy i gotujemy jak zwykle, w osolonej wodzie.

Gdy będą miękkie, jeśli to konieczne, odlewamy z nich tyle wody, by ziemniaki wystawały ponad powierzchnię. Wsypujemy mąkę tak, by zatrzymała się na ziemniakach, nie mieszamy!

Przykrywamy i gotujemy jeszcze jakieś 10 minut.

Odcedzamy zachowując jednak wodę z gotowania.

Wlewamy z powrotem do ziemniaków i mąki około szklanki płynu.

Energicznie ubijamy przy pomocy tłuczka do ziemniaków. W razie konieczności dolewamy zachowaną wodę. Ugniatamy do momentu, aż mąka dobrze połączy się z ziemniakami. Całość powinna być dość gęsta i kleista.

Ubijanie porki działa korzystnie na mięśnie rąk 😉 Podajemy z przygotowaną zasmażką. Najpierw podsmażamy i wytapiamy tłuszcz ze słoniny.

Potem dodajemy pokrojoną cebulkę. Wszystko rumienimy.

Zasmażka może być zrobiona z boczku, podgardla, kiełbasy- z tego, co lubicie. Spróbujcie prażuchy popijając ją kubkiem ciepłego mleka, lub w towarzystwie zsiadłego mleka. Jeśli zostanie na następny dzień proponuję podgrzać na rozgrzanym oleju, tworząc pyszne, chrupiące, ziemniaczane kąski.

Smacznego!

Fiołki w głowie i… w szklance :)

Zima, która najwyraźniej nie ma ochoty jeszcze odpuścić, pokrzyżowała mi plany. Wysokie temperatury na początku miesiąca spowodowały, że roślinki jak szalone wyskoczyły spod ziemi. Pojawiły się pierwsze pąki, liście, zakwitły wiosenne kwiaty… a potem spadł śnieg i większość tych dobrodziejstw wymroził. Także całe połacie fiołków, na które miałam chrapkę. Te, które przetrwały lub zakwitły nieco później postanowiłam wykorzystać. Moja propozycja to syrop, który świetnie pasuje zarówno do herbaty, jak i letniego napoju, czy drinka.


Składniki i proporcje były następujące:

  • 3/4 l fiołków, samych kwiatów
  • 0,5 l wody
  • szklanka-półtorej szklanki cukru
  • 3-5 łyżek soku z cytryny

Fiołki zbieramy w słoneczny dzień, najlepiej koło południa. Jest to dość ważne, inaczej otrzymamy słodką wodę w ciekawym kolorze i nic poza tym. Dobrze przełożyć je na jakąś godzinkę na jasną powierzchnię, najlepiej kartkę, aby ujawnili się ewentualni mieszkańcy kwiatków 😉

Następnie fiołki zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i odstawiamy na kilka godzin.

Następnie dodajemy cukier i gotujemy wszystko jakieś 15 minut od momentu zagotowania, także pod przykryciem. Pod wpływem cukru płyn zmieni barwę z niebieskiej w zieloną,

Przecedzamy.

Stopniowo dodajemy sok z cytryny obserwując, czy syrop osiągnął pożądany kolor, im więcej cytryny tym płyn staje się bardziej różowy.

Po lewej przed, a po prawej po dodaniu cytryny

Ilość, którą udało mi się uzyskać zniknie w oka mgnieniu, ale gdybyście chcieli przechować go dłużej, najlepiej jeszcze raz doprowadzić do wrzenia i gorący płyn wlać do butelki.