Skip to main content

Brokułowy zawrót głowy

Pisałam kiedyś, że nie przepadam za zupami-kremami, a tu następny przepis na właśnie taką zupę… Można by pomyśleć, że nie jestem konsekwentna. Prawdą jest, że na ogół wolę nie miksować składników. Jednak czasem się skuszę i wtedy cały sekret tkwi w dodatkach. Staram się do każdego kremu dodać coś chrupiącego, urozmaicającego teksturę dania i dodatkowo podkręcającego smak. Nie inaczej było tym razem. Kremowa brokułowa została zasilona przez brokułowe chipsy. Polecam!

P.S. Konwalie nie są jadalne, są wręcz trujące, ale tak mi cudnie pachniały podczas gotowania, że musiałam je uwiecznić 🙂

Składniki na ok. 6 porcji:

  • średni brokuł
  • 4 średnie ziemniaki
  • 100 g niebieskiego sera pleśniowego
  • 2 marchewki
  • 2 pietruszki
  • duży por
  • 1/2 średniego selera
  • 2 liście laurowe
  • 2 ząbki czosnku
  • ziarno kardamonu
  • mała ostra papryczka
  • sól
  • pieprz
  • olej
  • czosnek niedźwiedzi
  • 1/5 łyżeczki gałki muszkatołowej

Warzywa, marchewki, pietruszki, selera i pora, obieramy, zalewamy wodą i wstawiamy na gaz.

Dodajemy liście laurowe, kardamon, chili i czosnek.

Dodajemy 3/4 łyżki soli i 1/4 pieprzu.

Dodajemy także odkrojoną od brokuła łodygę.

Gotujemy 30-40 minut. Wyławiamy wszystkie warzywa.

 

Zostawiamy czosnek. Dodajemy obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki.

Po 5 minutach dokładamy 3/4 brokuła.

Resztę kroimy o ile to możliwe na plastry. Układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem do pieczenia i skropionej olejem. Posypujemy solą, pieprzem i czosnkiem niedźwiedzim.

Skrapiamy z wierzchu olejem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni.

Po 2 minutach zmniejszamy temperaturę do 120 z włączoną dolną i górną grzałką, a najlepiej w opcji grilla, pieczemy nasze chipsy jeszcze jakieś 10 minut pilnując, by nie spaliły się. Gdy ziemniaki i brokuł będą miękkie, dodajemy rozdrobniony ser pleśniowy.

Gotujemy kilka minut.

 Miksujemy.

Dodajemy gałkę muszkatołową i ewentualnie doprawiamy jeszcze solą i pieprzem do smaku.

Podajemy z aromatycznymi i chrupkimi zapieczonymi brokułami.

Grzybowa z makaronem

Ostatniej jesieni często ze spacerów pod lesie wracałam dumna, z koszykiem pełnym pięknych grzybów i dzięki temu, dania z ich użyciem często goszczą teraz na moim stole. Zupa grzybowa to część bożonarodzeniowego jadłospisu, ale wcale nie musi być gotowana od święta. Zwłaszcza, że chcę skończyć zapasy w nadziei na nowe zbiory za kilka miesięcy. Moja wersja tej zupy, to smaki mojego dzieciństwa. Jak nic nie było w sklepach to grzyby w lesie i pieczarki gdzieś na łące spokojnie można było znaleźć. Taką zupkę przygotowywaliśmy także z grzybków zwanych przydróżkami, które są niezwykłą rzadkością teraz…to było świetne smaki, warto do nich wracać.
Składniki na około 6 porcji:

  • 2 garści suszonych podgrzybków
  • 500 g pieczarek
  • nieduża biała cebula
  • łyżka masła
  • czubata łyżka kwaśnej śmietany
  • 3 łyżki kwasu z ogórków lub zakwasu barszczu białego
  • włoszczyzna na bulion- czerwona cebula, duży por, 2 spore pietruszki, 2-3 marchewki, 1/2 średniego selera
  • sól i pieprz
  • 3 łyżki oleju do smażenia

Na bazie warzyw gotujemy bulion.

Suszone grzyby namaczamy przez przynajmniej 30 minut. Kroimy je dość drobno.

Białą cebulę kroimy w kostkę.

Podsmażamy na rozgrzanym oleju. Pieczarki oczyszczamy, kroimy w plastry lub nieco mniejsze kawałki. Dorzucamy do cebuli.

Po ok. 10 minutach dodajemy masło.

Gdy to się rozpuści i wymieszamy je dokładnie z pieczarkami i cebulą. dorzucamy podgrzybki i podsmażamy wszystko razem jakieś 5 minut.

Po chwili przekładamy grzyby do wywaru, z którego wcześniej wyjmujemy ugotowane warzywa.

Gotujemy ok. 10 minut.

Doprawiamy śmietaną.

Dolewamy sok z ogórków/zakwas.

Doprawiamy solą i pieprzem. Chwilę jeszcze gotujemy i gotowe. Podajemy z makaronem. Smacznego!

 

Zupa ogórczasta

Zupa ogórkowa kojarzy mi się z wersją z ogórków kiszonych. Przynajmniej taka zawsze gościła na moim stole. Pierwszy raz skusiłam się na ugotowanie jej ze świeżych, nieprzetworzonych ogórków, dlatego nazwałam ją “ogórczastą”, dla odróżnienia 😉 Wyszła pyszna i aromatyczna. Moi współbiesiadnicy byli zaskoczenia, że nie jest ostra i mocno podkręcona przyprawami, jak to zwykle moje potrawy, ale nie ma co ukrywać- niektóre smaki wymagają odpowiedzialnego traktowania. Żeby oddać ogórkowi, co mu się należy, powściągnęłam swoje zapędy i wyszło cudownie. Polecam!

Składniki na ok. 5 porcji:

  • 3 średnie, długie ogórki (ok. 800 g)
  • 3 marchewki
  • 2 pietruszki
  • por
  • 1/2 średniego selera
  • 3 średnie ziemniaki
  • 1/2 średniej cebuli
  • 3 ząbki czosnku
  • 3-4 łyżki oleju
  • duża łyżka masła
  • 5 jajek
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki sproszkowanego kminu rzymskiego
  • sól
  • pieprz
Jajka gotujemy na twardo. Pietruszki, marchewki, selera i pół pora (zieloną część) wkładamy do garnka i gotujemy bulion.

Dodajemy obrany czosnek.

Lekko solimy. W międzyczasie dokładnie myjemy ogórki. Możecie je obrać, ja jednak tego nie zrobiłam, tylko porządnie wyszorowałam- dzięki temu zupa miała ładniejszy kolor i nieco tekstury. Kroimy je w kostkę.

W kostkę kroimy także ziemniaki. Na patelni rozgrzewamy olej i masło.

Na średnim ogniu podsmażamy ziemniaki, przez około 5-7 minut.

Rozdrabniamy pora i cebulę.

Dodajemy do smażących się ziemniaków.

Gdy cebula się zeszkli- dodajemy ogórki i wszystko smażymy kilka minut.

W międzyczasie wyciągamy z bulionu ugotowane warzywa, zostawiamy jedynie ząbki czosnku.

Do wywaru wkładamy zawartość patelni.

Wszystko razem miksujemy.

Doprawiamy śmietaną.

Dolewamy sok z cytryny.

Doprawiamy kminem, solą i pieprzem do smaku.

Dokładamy koperek. Proponuję podać z ugotowanym na twardo jajkiem, świetnie smakuje z kiełkami rzodkiewki, do tego jakaś grzaneczka i cudowny obiad gotowy!

Kotlety z kaszy i fasoli

Te kotleciki to świetny pomysł na bezmięsny apetyt. Są pyszne i pożywne. Duża ilość aromatycznych przypraw sprawia, że są wyraziste w smaku, a moim zdaniem, właśnie wyrazistości często brakuje takim daniom. Robiłam je pierwszy raz i przyznam, że efekt bardzo przyjemnie mnie zaskoczył. Bardzo Wam polecam!

Składniki na ok. 15 niedużych kotlecików:

  • 300 g kaszy pęczak
  • puszka czerwonej fasoli (250 g po odsączeniu)
  • 3 jajka
  • pół pęczka drobnego szczypioru
  • ząbek czosnku
  • bułka tarta
  • pół łyżeczki płatków chili
  • łyżeczka ziaren kolendry (pół łyżeczki proszku)
  • łyżeczka czerwonej słodkiej papryki
  • łyżeczka curry
  • łyżeczka kurkumy
  • sól
  • woda

W lekko osolonej wodzie gotujemy kaszę, na sypko.

Gotujemy 2 jajka na twardo.

Fasolę odcedzamy z zalewy, ale nie płuczemy, ta wilgoć nam się przyda. Wyciskamy do niej ząbek czosnku.

Miksujemy na gładką masę.

 

Dodajemy posiekany szczypiorek.

Dodajemy ugotowane, pokrojone niezbyt drobno jajka.

Mieszamy.

Dodajemy ugotowaną do miękkości, ostudzoną kaszę.

Dosypujemy ok. 1-2 łyżki bułki tartej.

Chili i kolendrę w ziarnach rozbijamy w moździerzu, dodajemy do masy.

Dosypujemy resztę przypraw, paprykę słodką, curry, kurkumę.

Wszystko dokładnie mieszamy. Próbujemy i doprawiamy do smaku solą. Dodajemy surowe jajko i ewentualnie jeszcze nieco bułki. Formujemy kotleciki, obtaczamy w bułce.

Warto włożyć je na 30-60 minut do lodówki a następnie jeszcze raz ścisnąć, by lepiej scalić wszystkie składniki. Rozgrzewamy sporą ilość oleju i na dość dużym ogniu smażymy kotleciki z obu stron do zrumienienia.

Uwaga! Jeśli w trakcie smażenia od kotlecików oddzieli Wam się nieco kaszy- usuńcie ją przed włożeniem następnej partii na przykład przy pomocy łyżki cedzakowej. Taka kasza może zacząć strzelać niczym popcorn!

Fiołkowa pychota

Codziennie podziwiam budzącą się do życia przyrodę. Wśród wschodzącej, soczyście zielonej trawy, pojawiło się mnóstwo fioletowych główek, radośnie prężących się do kwietniowego słonka! Kocham fiołki! Za ich kształt, wygląd, zapach, ale także za to, że te wszystkie walory można wykorzystać w kuchni, nie tylko do dekoracji dań. Moja przygoda z jadalnymi kwiatkami zaczęła się stosunkowo niedawno. Wcześniej raczej sceptycznie podchodziłam do przepisów wykorzystujących je. Postanowiłam jednak przekonać się, czy mój dystans warto dalej podtrzymywać. Już przy pierwszych próbach zmieniłam zdanie i wsiąkłam w takie dania i przetwory bardzo. Przyznaję, że większość receptur wymaga sporo zaangażowania, czasu i cierpliwości, ale koniec końców warto! Dzisiaj przepis na fiołkowy dżem.
Składniki na ok 400 ml dżemu:
  • 80 g płatków fiołków (przynajmniej 50 g)
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1/2 łyżeczki agaru
  • 4 łyżki soku z cytryny
  • 500 ml wody

Kwiaty zrywamy najlepiej z dala od ruchliwej ulicy. Aby uzyskać wspomnianą ilość płatków musimy zerwać około 3/4 l kwiatów- więc trochę gimnastyki przy okazji też będzie 😉 Im ich więcej, tym więcej aromatu. Kwiaty wykładamy na jasną powierzchnię, na przykład ręcznik papierowy, aby wyłapać ewentualnych, niechcianych robaczkowatych lokatorów.

Obrywamy płatki.

Przygotowanie takiej ilości bez przesadnego pośpiechu zajęła mi ok. 2 h, więc może dobrze mieć w zanadrzu dodatkową parę rąk… Płatki zasypujemy cukrem i nieco rozcieramy, by zaczęły puszczać sok.

 

Zalewamy 500 ml wody i zagotowujemy.

Dodajemy sok z cytryny.

Dzięki temu otrzymamy piękny różowy kolor.

Od tego czasu gotujemy jakieś 10 minut. Dodajemy agar.

Dokładnie mieszamy i po 3 minutach zdejmujemy z ognia. Przelewamy do wyparzonego słoiczka.

Można pasteryzować, na przykład wstawiając na 15-20 minut to piekarnika nagrzanego do 120 stopni, ale 400 ml dżemu ma szansę zginąć w tempie odwrotnie proporcjonalnym do czasu, w ciągu którego powstawał, także ja nigdy tego nie robię, tylko planuję na najbliższy czas jakieś słodkości właśnie z tym dżemem. Niebawem możecie się spodziewać przpisu 🙂

Prosta surówka idealna do obiadu

Nie wyobrażam sobie obiadu bez jakiegokolwiek warzywa. Obiad bez sałatki, surówki, czy choćby ogórka kiszonego to nie obiad! Oczywiście w sezonie na piękne i świeże warzywa wybór jest ogromy i można poszaleć. Zimą wykorzystujemy głównie przetwory i kiszonki, ale czasem warto odbiec od tej reguły. Mam dla Was prostą i pyszną surówkę z aromatycznym, lekko czosnkowym sosem.

Składniki na 4-5 porcji:
  • średnia kapusta pekińska
  • średnia marchewka
  • duży por (“biała” część)
  • 2 czubate łyżki jogurtu
  • łyżka majonezu
  • łyżeczka czarnego pieprzu
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/3 łyżeczki granulowanego czosnku
Kapustę czyścimy, używamy wyłącznie zielonych części liści. Rozrywamy lub delikatnie kroimy.

Białe, chrupiące środki raczej pomijamy. Możemy wykorzystać je do zupy, czy choćby do koktajlu. Marchew obieramy i ścieramy na tarce na dużych oczkach.

Pora kroimy średnio drobno.

Wszystko razem mieszamy. Przygotowujemy sos. Jogurt mieszamy z majonezem i przyprawami.

Odstawiamy na 10 minut, by smaki się “przegryzły”. Dodajemy do warzyw, mieszamy, gotowe.

Marmurkowe jajka z kminkiem

Kocham sytuacje kiedy kuchnia, tak przyjemnie mnie zaskakuje! Niepozorne danie, a urzekło mnie kompletnie. Podobno wywodzi się z regionu Śląska Opolskiego, no i tradycyjnie przygotowywane było na Wielkanoc. Uważam, że warto spróbować i wpisać na listę ciekawych dań, którymi można zaskoczyć gości. Kminek, który jest tutaj obok jajka bohaterem, lubię bardzo, ale jednak z umiarem. Ten przepis udowadnia, że umiar nie zawsze jest wskazany. Zaskakująco, smakuje nawet tym, którzy za kminkiem nie przepadają!

Składniki:

  • 4 jajka
  • zewnętrzne łupiny z 4 sporych cebul (białe warstwy też nie zaszkodzą)
  • czubata łyżka kminku
  • płaska łyżka soli
  • 1-2 ziarnka ziela angielskiego
  • 2-3 liście laurowe
  • 750 ml wody (+ta do gotowania jajek)
Na sos:
  • czubata łyżka majonezu
  • łyżka jogurtu naturalnego
  • 1/4 łyżeczki kminku
  • 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
Jajka wyjmujemy z lodówki przynajmniej na 15 minut przed gotowaniem- dzięki temu zmniejszymy ryzyko, że popękają w gotowaniu. Myjemy.

Gotujemy na twardo w lekko osolonej wodzie, lekko studzimy.

W międzyczasie nastawiamy zalewę. Łupiny cebuli, liście laurowe i ziele zalewamy wodą i zaczynamy gotować na średnim ogniu.

Dodajemy kminek.

Sól.

Gdy mikstura się zagotuje zmniejszamy ogień i gotujemy przez około 15 minut.

Gdyby woda zanadto wyparowała- dolejcie. Jajka delikatnie obtłukujemy, by nie naruszyć zbytnio skorupki lecz ją skruszyć.

Możecie nakłuć w kilku miejscach szpilką, by przepić błonkę, która znajduje się tuż pod skorupką. Jajka wkładamy do słoika.

Zalewamy przestudzoną i przecedzoną zalewą.

Trzymamy w niej jajka przez minimum 10h. Następnie wyciągamy z zalewy, obieramy.

Majonez mieszamy z jogurtem.

Młotkowanym kminkiem i pieprzem.

Polewamy nim jajka, lub podajemy obok.

Zacierki na mleku

Zacierki na mleku goszczą na moim stole zwykle najczęściej w okresie postu, lub po prostu wtedy, kiedy rodzina chce odpocząć od dań ciężkich i mięsnych. Ciekawa jestem, czy u Was też jada się taką zupę mleczną? Niektórym takie połączenie wydaje się równie egzotyczne, jak połączenie mięsa z owocami, a jednak amatorów na nie nie brakuje. Bardzo gorąco polecam wypróbować!
Składniki na ok. 4 porcje:
  • ok 1,5 l mleka
  • 250 g mąki
  • jajko
  • nieco lekko ciepłej wody
  • ziemniaki (w zależności od apetytu 😉 po około 3-4 średnie ziemniaki na biesiadnika )
  • sól
  • olej rzepakowy nierafinowany, tłoczony na zimno lub inny ulubiony
  • średnia cebulka
  • alternatywnie, w wersji niepostnej- boczek na zasmążkę
Ziemniaki obieramy i zaczynamy gotować w lekko osolonej wodzie.

W międzyczasie z mąki, jajka i wody zagniatamy ciasto.

Robimy to kilka minut, dolewając wodę stopniowo. Ciasto powinno być elastyczne i z łatwością dać się formować.

Odrywamy kawałek ciasta, formujemy wałek i z tego wałeczka odrywamy po kawałku ciasta. Mniej więcej tyle ile mieści się między palcami.

Możecie lekko formować je w kulki.

Pamiętajcie by powierzchnię, na której będziecie układać zacierki posypać lekko mąką, by nie przywarły. Gotujemy mleko.

Kluseczki wrzucamy na wrzące mleko i gotujemy na małym ogniu do miękkości, ok. 10 minut.

Cebulkę kroimy w dość drobną kostkę i szklimy na oleju

(jeśli używamy boczku, wytapiamy z niego tłuszcz, a następnie dodajemy cebulkę). Gdy kluseczki i ziemniaki są ugotowane, serwujemy danie. Mleczna zupa trafia do miseczki, a do osobnego naczynia ziemniaki z okrasą. Smacznego!

Smażone piersi kaczki z chrupiącą skórką

Jak to jest z tą kaczką? Często gości na Waszych stołach? Na moim nie za często, choć bardzo lubię to mięsko. Najczęściej faszeruję i piekę, ale to oczywiście dość pracochłonne. Na co dzień lepiej skusić się na piersi, które przygotowuje się szybko i nawet w najprostszej wersji mogą miło zaskoczyć Waszych współbiesiadników.
Składniki:
  • 2 piersi kaczki ze skórą
  • 2 spore ząbki czosnku
  • gruboziarnista sól
  • grubo zmielony czarny pieprz
  • pół pęczka natki pietruszki
Kaczka jest podobna do ośmiornicy- nie szkodzi jej mrożenie, a wręcz pomaga. Śmiało kupujcie więc wersję mrożoną. Piersi opłukujemy, osuszamy.

Skórę nacinamy w pasy lub kratkę, uważając by nie naruszyć struktury mięsa.

Z obu stron obsypujemy solą i pieprzem.

Na zimną patelnię wykładamy piersi skórą do dołu, wrzucamy lekko rozgnieciony czosnek w łupinach.

Na średnim ogniu, przez około 10 minut wytapiamy tłuszcz ze skóry i smażymy ją na rumiano. W międzyczasie zaczynam nagrzewać piekarnik do 220 stopni. Przekładamy piersi na drugą stronę i smażymy 3 minuty.

Dorzucamy natkę pietruszki lub inne ulubione zioła. Świetnie sprawdzi się tymianek, czy rozmaryn. Chodzi wyłącznie o delikatne aromatyzowanie mięska. Przekładamy piersi ponownie skórą do dołu.

Wstawiamy patelnię do piekarnika na 7-8 minut.

Jeśli nie macie patelni, której można używać w piekarniku, wykorzystajcie choćby naczynie żaroodporne, ale nagrzejcie je uprzednio wraz z piekarnikiem i przełóżcie mięso z patelni w odpowiednim momencie.

Piersi powinny odpocząć około 10 minut poza naczyniem w którym się piekły.

Możecie podać w całości, ale bardziej elegancko będą wyglądać pokrojone w zgrabne plastry.

Proponuję podać z kaszą i z ulubioną sałatką, na przykład buraczaną. Ja dołożyłam jeszcze ostre ogóreczki. Smacznego!

Flaczki według taty Janka

Flaki to trudny temat. Jedni kochają a inni, którzy, delikatnie mówiąc, nie są fanami często nawet nie próbowali. Dla mnie to szlachetna część piątej ćwiartki, z której można przyrządzić naprawdę wyśmienite dania. Nazwa nie kojarzy się za dobrze, fakt. Do przygotowania klasycznych flaków używa się najczęściej żołądka wołowego, do tego warzywa i mnóstwo przypraw.

Składniki na 5-6 porcji:

  • 800 g surowych flaków wołowych
  • 300 g mięsa wołowego (np. szponder, pręga, łata, rostbratel)
  • 3 średnie marchewki
  • 2 spore pietruszki
  • 1/2 średniego selera
  • duży por
  • 2 nieduże lub 1 średnia cebula
  • 4 ziarna ziela angielskiego
  •  2 liście laurowe
  • 1 cm obranego korzenia imbiru
  • ząbek czosnku
  • czubata łyżka suszonego majeranku
  • pół łyżeczki gałki muszkatołowej
  • łyżeczka ostrej papryki
  • sól do smaku
  • 2 łyżki mąki
  • woda
Żołądek kroimy na niezbyt grube paski- jeśli mamy w całości. Pokrojone myjemy i dokładnie płuczemy 2-3 razy, za każdym razem całkowicie zmieniając wodę. Następnie zalewamy zimną wodą, zagotowujemy i odcedzamy. Jeśli uznacie, że nadal mocno nieprzyjemnie pachną- zagotujcie je w świeżej wodzie jeszcze raz.

Nastawiamy wywar. Wołowinę i warzywa wraz z liśćmi laurowymi, zielem angielskim, czosnkiem i imbirem gotujemy na niewielkim ogniu.

Cebulę palimy jak do rosołu i również dodajemy do wywaru.

Lekko doprawiamy solą i pieprzem. Gdy wołowina będzie miękka- wyławiamy mięso i resztę zawartości garnka.

Wrzucamy blanszowany wcześniej żołądek.

Doprawiamy majerankiem, gałką, papryką i solą.

Dorzucamy rozdrobnioną wołowinę oraz warzywa, obowiązkowo marchewkę, opcjonalnie pietruszkę i selera.

Gotujemy około 1,5-2 h na małym ogniu, aż flaczki przestaną być nieprzyjemnie twarde lecz nadal będą sprężyste. One nigdy nie zmiękną do końca, więc nie gotujcie ich w nieskończoność,
Na koniec na suchej patelni zapalamy mąkę- czyli podsmażamy mieszając, aż lekko zbrązowieje.
Mieszamy z niewielką ilością wody, by powstał niezbyt gęsty płyn i dodajemy do zupy.

Polecam dodawać porcjami, by kontrolować zagęszczanie dania.

Gotujemy jeszcze 10-15 minut. Próbujemy i ewentualnie dodatkowo doprawiamy do smaku.