Skip to main content

Kurczakowe kąski

Takie mięsko lubią chyba wszyscy. Jeśli ktoś twierdzi, że nie przepada, to najprędzej musi trzymać dietę i tylko udaje 😉 A poważnie, faktycznie jest to jedno z dań, które królują wśród konsumentów fast foodów. W warunkach domowych przygotowanie może nie jest takie znowu bardzo fast, ale zapewne zdrowsze i od czasu do czasu warto sobie na nie pozwolić. Taki chrupiący na zewnątrz i soczysty w środku kurczaczek świetnie sprawdzi się na obiad. Wszystkie dzieciaki spałaszują z ochotą. Szybko zniknie ze stołu na Waszym przyjęciu lub będzie smacznym elementem piłkarskich emocji- Mundial już niebawem! 😉

Składniki:

  • 1 kg piersi z kurczaka (z tej ilości powstają kąski dla 4-5 osób, bez dodatków)
  • czubata łyżka słodkiej papryki
  • 3/4 łyżki ostrej papryki (przy takiej ilości nie wychodzą mocno pikantne)
  • pół łyżki wędzonej papryki
  • czubata łyżka czosnku niedźwiedziego
  • pół łyżki soli
  • olej do smażenia

Na ciasto:

  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki mleka
  • szklanka mąki
  • płaska łyżeczka soli

Panierka:

  • 3 szklanki płatków kukurydzianych
  • 1,5 szklanki mąki
  • łyżeczka ostrej papryki
  • pół łyżeczki soli

Mięso myjemy i osuszamy. Oczyszczamy z ewentualnych kości i błon. Kroimy na lekko podłużne kawałki. Najważniejsze jest to, żeby wszystkie były w miarę tej samej wielkości, żeby równo się smażyły. Moje miały długość ok 8 cm i 4 cm grubości. Kurczaka oprószamy przyprawami i dokładnie wmasowujemy je w każdy kawałek.

Odstawiamy na przynajmniej 30 minut. W międzyczasie przygotowujemy panierkę i ciasto. Ciasto ma mieć konsystencję taką, jak ciasto na naleśniki. Jajka mieszamy z mlekiem.

Dodajemy mąkę i sól. Miksujemy na gładką masę.

Płatki kukurydziane rozkruszamy lekko w dłoniach.

Dodajemy mąkę, sól i paprykę.

Mieszamy. Kurczaka smażymy w głębokim tłuszczu więc dobrze jest wykorzystać garnek o średniej średnicy i wlać tyle oleju, by zakrywał po wrzuceniu nasze kąski. Rozgrzewamy olej. Tymczasem do mięsa wlewamy przygotowane ciasto, mieszamy, by pokryło każdy kawałek.

Panierujemy następnie w mieszance bułki i płatków.

Ja robiłam to przy pomocy niedużej miseczki. Wsypywałam nieco suchych składników na dno. Wkładałam 3-4 kawałki kurczaka, tak by nie stykały się ze sobą. Zasypywałam z wierzchu suchą panierką i jeszcze kilka razy podrzucałam, nie dotykając mięsa. Jeśli będziecie wkładali kurczaka w płynnym cieście bezpośrednio do miski z panierką to szybko się zbryli i nie będzie nadawała się do użycia. Można też spróbować innej techniki- wrzucać kąski w cieście do woreczka śniadaniowego, a następnie zasypywać panierką- zawsze to mniej bałaganu 🙂 Na mocno rozgrzany olej rzucamy panierowane mięsko.

Po około minucie zmniejszamy ogień na średni i smażymy ok. 5 minut (czas oczywiście zależy od wielkości kawałków). Jeśli macie wątpliwości, czy mięso równo się smaży- przemieszajcie je, lub przewróćcie ze strony na stronę. Usmażone kąski przekładamy na papier, by odsączyć z nadmiaru tłuszczu.

Świetnie sprawdzą się w towarzystwie sosu czosnkowego i ryżu ugotowanego z curry, ale oczywiście użyjcie takiego sosu i takich dodatków, jakie lubicie 🙂

Fasolka po bretońsku

Nie wiem, czy mój przepis to klasyczna wersja tego dania, ale z całą pewnością w moim domu tak. Skąd pochodzi to danie? Ciężko powiedzieć, czy ma coś wspólnego z Półwyspem Bretońskim… Pewne jest jednak to, że w kuchni francuskiej danie określane mianem “po bretońsku” faktycznie zawiera fasolę, więc być może jakaś migracja tego dania faktycznie kiedyś nastąpiła. Pytanie tylko, w którą stronę. Może ktoś w Was wie? Może specjalnie wnikliwie nie szukałam tym razem, ale nie udało mi się odnaleźć jednoznacznych i wiarygodnych źródeł w tym temacie. W każdym razie, potrawa jest u nas bardzo popularna i w każdym domu robi się ją na swój własny sposób. Polecam mój.

Składniki:

  • 500 g fasoli białej, dużej
  • 2 łyżki gęstego koncentratu pomidorowego
  • 300 ml bulionu (warzywnego, lub warzywno-mięsnego) ewentualnie woda
  • 250 g kiełbasy (ja użyłam mieszanki kabanosów wieprzowych i kiełbasy z dodatkiem gęsiny, świetnie sprawdzi się swojska, czy śląska, lub inna ulubiona)
  • 100 g boczku
  • duża cebula
  • 2 liście laurowe
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżka czerwonej słodkiej papryki
  • łyżeczka ostrej papryki (lub więcej, jeśli lubicie ostrzej)
  • łyżka majeranku
  • sól do smaku
  • woda (do gotowania fasoli)
Fasolę zalewamy wodą i pozostawiamy do pęcznienia, najlepiej na całą noc. Po tym czasie fasolę odcedzamy, zalewamy ponownie wodą, lekko solimy i gotujemy do miękkości, około 1h.

Odcedzamy.

W naczyniu o dość grubym dnie podsmażamy rozdrobniony boczek.

Dokładamy czosnek, w całości, rumienimy go wraz z mięsem, pilnując by się nie przypalił.

Dodajemy pokrojoną w pióra cebulę i liście laurowe.

Gdy cebula się zeszkli dodajmy pokrojoną kiełbasę.

Wszystko solidnie rumienimy. Dodajemy paprykę w proszku, dokładnie mieszamy.

Dolewamy bulion, zaprawiamy pomidorami.

Po 3-5 minutach dodajemy ugotowaną fasolę.  Dodajemy majeranek, sól do smaku.

Wszystko razem dusimy jeszcze jakieś 15-20 minut.

Kurczak, groszek, makaron

Czy też tak macie, że pomimo otwartości na kuchenne nowości, pewne smaki po prostu z automatu przypisujecie danemu rodzajowi potraw lub wręcz konkretnemu daniu? Ja i owszem i niektórych skojarzeń niezwykle trudno mi się pozbyć. Choć może nie o samo pozbycie tutaj chodzi, a o próbowanie danego składnika w innej odsłonie. Takim zaklętym produktem jest dla mnie mięta. Zawsze do herbaty, do deseru. Nawet jeśli pojawiała się w jakichś ziołowych mieszankach, to w nikłych, niemal niezauważalnych ilościach. A czy z mięty można zrobić bohaterkę wytrawnego dania? Otóż można, a na dowód tego, mam dla Was poniższy przepis. Trzy główne składniki, makaron, kurczak i zielony groszek, ale królową jest mięta. Polecam!
Składniki na 4 porcje:

  • 300 g makaronu penne
  • 400 g piersi z kurczaka (podwójna, średnia)
  • puszka groszku konserwowego (można użyć mrożonego, wtedy trzeba nieco wcześniej dodać go do dania)
  • gałązka rozmarynu
  • 2-3 gałązki mięty
  • sok z 1/3 średniej cytryny
  • czubata łyżka kwaśniej śmietany
  • pół płaskiej łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • łyżka masła
  • 3-4 cebulki dymki
  • 250 ml wody lub warzywnego bulionu
  • sól
  • pieprz
  • 1/5 szklanki oleju
Mięso czyścimy z wszelkich błon, tłuszczu i kości. Myjemy, suszymy. Kroimy na kawałki.

Lekko solimy i pieprzymy.

Zalewamy olejem i odstawiamy do zamarynowania, przynajmniej na 30 minut.

Po tym czasie wrzucamy go na gorącą patelnię i na dość sporym ogniu podsmażamy, od czasu do czasu mieszając.

Podsmażamy tylko do momentu aż mięso zbieleje, nie chcemy by się przyrumieniło. Dodajemy masło oraz pokrojoną dymkę.

Krótko jeszcze podsmażamy i dodajemy zioła, rozmaryn i miętę, w całości.

Zalewamy wodą/bulionem i wszystko dusimy aż mięso będzie prawie ugotowane, myślę, że około 5-7 minut, oczywiście wszystko zależy od tego, na jakie kawałki pokroicie kurczaka.

W międzyczasie gotujemy makaron, aby był al dente. Śmietanę mieszamy z mąką i odrobiną dobrze ciepłej wody, zaprawiamy tą miksturą naszą potrawę.

Dodajemy sok z cytryny.

Dosypujemy groszek i wszystko, krótko gotujemy.

Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, mieszamy z ugotowanym makaronem.

Smacznego!

Curry z kurczakiem i dynią

Curry to indyjska potrawa oznaczająca ni mniej, ni więcej, jak warzywa, mięso, ryby, lub inny główny składnik dania przyrządzany w sosie. To dla mnie także synonim przepysznie rozgrzewającej potrawy, gdyż najbardziej lubię bardzo ostrą wersję tego dania. Jednak curry to jednocześnie raczej lekki posiłek, więc świetnie sprawdzi się o każdej porze roku. Dzisiejsza propozycja zakłada użycie dyni, która oczywiście jest rośliną dominującą jesienią, jednak naszą rzeczywistość kocham za to, że niemal wszystkie warzywa i owoce możemy kupić w dowolnym momencie. Wspaniałe. Zatem do dzieła!

Składniki na 5 porcji:

  • duża pierś z kurczaka (ok. 600 g)
  • 400 g dyni piżmowej
  • duża cebula
  • 400 ml mleka kokosowego
  • 3 spore ząbki czosnku
  • papryczka chili
  • 2 łyżki sosu rybnego
  • łyżka ciemnego sosu sojowego
  • łyżeczka kminu rzymskiego
  • 10-15 ziarenek kolendry, lub ok 1/2 łyżeczki mielonej
  • łyżeczka soli
  • łyżka przyprawy curry (ja użyłam curry madras)
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • łyżeczka ostrej papryki
  • pół łyżeczki słodkiej wędzonej papryki
  • olej
Mięso myjemy, czyścimy z kości, tłuszczu i błon. Kroimy na kawałki, na jeden kęs.

Kmin rozcieramy z kolendrą. Mieszamy z solą, papryką słodką, ostrą i wędzoną oraz z curry.

Mieszankę przypraw zalewamy 1/4 szklanki oliwy. Mieszamy. Powstałą miksturą zalewamy pokrojone mięso.

Marynujemy przez minimum godzinę.

Dynię obieramy, pozbawiamy pestek.

Kroimy w kostkę- nieco mniejszą niż kawałki kurczaka.

W kostkę kroimy także cebulę i czosnek.

Na rozgrzaną patelnię przekładamy kurczaka wraz z olejem, w którym się marynował (niekoniecznie całym). Smażymy na dużym ogniu.

Po 3-4 minutach mieszamy- nie za często, by kurczak nie puścił wody i nie zaczął się gotować. Gdy będzie ładnie zrumieniony, dodajemy cebulę.

Po kilku minutach dodajemy także czosnek.

Następnie dokładamy pokrojoną dynię.

Po 5 minutach podsmażania wszystkiego, wlewamy mleko kokosowe. Doprawiamy pokrojoną papryczką chili. Dolewamy sos rybny oraz sojowy.

Całość pozostawiamy na ogniu jeszcze 3-5 minut. Podajemy z ulubioną świeżą sałatką.

P.S. Moja sałatka to po prostu sałata rzymska polana sosem- kilkoma łyżkami mleka kokosowego wymieszanego z łyżeczką musztardy i łyżką octu winnego, z odrobiną czosnku i miodu.

Pieczone kotleciki z sumakiem

Sumak to przyprawa, którą w gruncie rzeczy odkryłam niedawno. Zamówiłam przez internet z zapasem innych, mniej lub bardziej popularnych przypraw. Jednak, jako, że nie znałam go wcześniej, to opakowanie z sumakiem otworzyłam jako pierwsze, tuż po rozpieczętowaniu paczki. I zakochałam się od razu! Sumak to roślina, którą można z łatwością odnaleźć na obszarach śródziemnomorskich, czy Ameryki Północnej, ale prawdziwym królem jest w kuchni środkowej części Bliskiego Wschodu. Nazywa się go garbarskim, gdyż faktycznie bywa używany w tym przemyśle. Nie powinien się Wam jednak w żaden sposób źle kojarzyć, bo jest świetną przyprawą, pomimo być może niefortunnej nazwy. Ma kolor mielonej kawy, pachnie lekko octem. Świetnie zastępuje cytrynę, czy rzeczony ocet w daniach, zatem będzie idealną przyprawą do ryb, drobiu, do sałatek, jako przyprawa do wszelkiego rodzaju mięs. Dzisiaj wykorzystałam go do pysznych pieczonych kotletów.

Składniki na 15 niedużych kotlecików (po 3 na porcję):

  • 400 g wieprzowiny
  • 200 g mięsa wołowego
  • 100 g podgardla
  • średnia cebula
  • jajko
  • 3 łyżki bułki tartej
  • solidna garstka listków świeżego tymianku
  • łyżka sumaka
  • sól i pieprz do smaku
  • olej
Wszystkie mięsa i cebulę mielimy. Dokładamy jajko, bułkę, przyprawy (tymianek i sumak).

Wszystko dokładnie mieszamy. Próbujemy. Doprawiamy solą i pieprzem. Formujemy średnie i raczej płaskie kotleciki. Układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce.

Zwilżamy z wierzchu olejem. Pieczemy ok. 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Szparagi w mięsnym ubranku

Cudowne, mięsiste szparagi, to jest to, co teraz najczęściej gości na moim stole. Kiedyś wydawało mi się, że szparagi to szparagi, i że nie ma znaczenia gdzie i jakie kupię, byle były świeże. Ale jednak nie. Te cienkie, które można znaleźć niemal w każdym markecie, oczywiście też nadają się do spożycia, ale ich smak lekko zawodzi. Najlepsze są te grube, dorodne, które niestety kosztują sporo więcej. Warto jednak zainwestować, bo walory smakowe i tekstura są tego warte! Kiedy poczytałam jak wymagająca jest uprawa tych warzyw, to w sumie cena nie dziwi. Miałam ochotę sprowadzić je do własnego ogrodu warzywnego, ale czekać 3 lata na pierwsze zbiory- to chyba jednak nie dla mnie. Koniec końców, warto jeść szparagi, bo są pyszne i zdrowe 🙂 Dzisiaj mam dla Was pieczone w folii mięsko, które skrywa cudownie zielone i pyszne szparagowe serce.

Składniki:

  • pęczek szparagów (ok. 10)
  • 700 g wieprzowego mięsa mielonego
  • mała biała cebula
  • jajko
  • 50 g sera provolone (picante)
  • 2 łyżki oleju
  • łyżka czubrycy czerwonej (mieszanka papryki słodkiej i ostrej, chili, czarnego pieprzu, cząbru i kozieradki)
  • 3 łyżki bułki tartej
  • 1/4 łyżeczki chili
  • łyżka soku z cytryny + 2 łyżki oliwy (by skropić główki szparagów przed pieczeniem)
  • sól
Na sos:
  • 4 cebulki dymki
  • dolna część szparagów
  • ząbek czosnku
  • olej do smażenia
  • sól
  • pieprz
  • czubata łyżka kwaśnej śmietany
Zmielone mięso mieszamy ze zmieloną cebulą, jajkiem, startym serem provolone, chili i solą do smaku.

Dodajemy czubricę.

Dolewamy olej.

Dodajemy bułkę tartą i ewentualnie więcej przypraw do smaku.

Wyrabiamy masę, aż wszystkie składniki się połączą. Ze szparagów odłamujemy dolną, część- nie wyrzucamy!!!

Resztę, wraz z główkami wkładamy do dość wąskiego garnka, tak, by o ile to możliwe stały. Zalewamy wodą, tak, by główki wystawały ponad taflę. Lekko solimy i gotujemy ok. 3 minut od zagotowania się wody.

Odcedzamy, wskazane jest szybkie schłodzenie, by szparagi przestały się gotować i mięknąć. Odcinamy główki.

Resztę szparaga oblepiamy porcją mięsa.

Nacieramy olejem.

Zawijamy, jak cukierka, w folię aluminiową.

Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i pieczemy ok. 25 minut.

Odcięte główki szparagów przyprawiamy solą, odrobiną soku z cytryny, skrapiamy oliwą.
Dokładamy do piekarnika na ostatnie 5 minut pieczenia mięska, by lekko się przyrumieniły.

W międzyczasie w niedużym garnku rozgrzewamy kilka łyżek oliwy. Kroimy dymkę i podsmażamy.

Kroimy odłamane wcześniej części szparagów i także podsmażamy. Im mniejsze kawałki, tym szybciej zmiękną.

Smażymy dalej wraz z dymką. Po kilku minutach wyciskamy ząbek czosnku, dodajemy.

Wszystko zalewamy szklanką wody i gotujemy do miękkości. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.

Dodajemy kwaśną śmietaną.

Gdy szparagi zmiękną- miksujemy wszystko na gładki sos.

Porcję sosu wykładamy na talerz, a na tym układamy upieczone i oczywiście odwinięte z folii mięsko oraz podpieczone główki szparagów. Podajemy z ulubionymi dodatkami. Smacznego!

Czosnek niedźwiedzi rządzi!

Tym razem muszę się przyznać do tego, że nie wszystkie etapy poniższego przepisu zostały wykonane przeze mnie. Może pod moim telefonicznym nadzorem, ale pesto z niedźwiedziego czosnku produkował mój tata. Dostał od kogoś wielką siatę tej pysznej zieloności. Część zamroził, część ususzył, ale także stworzył najprostsze z możliwych, aromatyczne pesto. Świeże liście dość drobno pokroił, zasypał niewielką ilością soli i zalał oliwą.  Z tego etapu produkcji nie posiadam więc zdjęć, ale zaręczam, że do tego dania równie dobrze można użyć i tych suszonych i uprzednio mrożonych liści, nie mówiąc o tym, że najlepsze są zawsze te świeżo zerwane!

Składniki na ok 15 średnich pulpecików:

  • 500 g mięsa z indyka
  • 300 g wędzonego surowego boczku
  • duża cebula
  • jajko
  • 2-3 łyżki bułki tartej
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • sól
  • pieprz
  • 2 łyżki pesto z czosnku niedźwiedziego
  • 2 łyżki kwaśnej gęstej śmietany
  • 1/4 łyżki mąki ziemniaczanej
  • olej do smażenia
  • ok. 700 ml wody
Mięso z indyka i boczek mielimy. Mielimy także 3/4 dużej cebuli. Dodajemy jajko, bułkę tartą, lekko solimy i pieprzymy (na tę ilość mięsa wsypałam po pół łyżeczki).

Dokładnie mieszamy, najlepiej dłonią. Formujemy pulpety. W garnku/rondlu rozgrzewamy kilka łyżek oleju. Podsmażamy na nim resztę cebuli pokrojonej w kostkę, liście laurowe oraz ziele angielskie.

Dokładamy czosnkowe pesto i króciutko przesmażamy.

Zalewamy wodą, lekko solimy (1/3 łyżeczki), doprowadzamy do wrzenia i wkładamy doń pulpety.

Przykręcamy ogień i dusimy pod przykryciem, przewracając je 2-3 razy, przez około 30 minut.

Śmietanę hartujemy gorącą wodą, dosypujemy mąkę i taką miksturą doprawiamy sos.

Gotujemy jeszcze jakieś 5-10 minut. Podajemy z ulubionym dodatkiem.

Tymiankowa polędwiczka

Przeczytałam gdzieś ostatnio, że gdy ma się problemy z odżywianiem, z przejadaniem lub po prostu chce się trzymać dietę, to dobrze jeść potrawy o wyrazistym smaku. Podobno dzięki temu mamy wrażenie bardziej konkretnego i solidnego posiłku, możemy zjeść mniej. Co o tym myślicie? Chyba rozumiem tę teorię. Jest to też świetny pomysł na swego rodzaju trening dla osób, które cały czas uważają, że doprawianie polega na soleniu i pieprzeniu. W mojej ocenie chodzi tutaj o bardziej śmiałe stosowanie ziół, przypraw, wydobywanie i podkreślanie smaku używanych składników. Oczywiście, czasem paleta dodatków smakowych jest wskazana, ale czasem jednak minimalizm… więc wniosek mam jeden- gotujmy różnorodnie! 🙂 Dzisiaj mam dla Was propozycję na pyszne mięsko, które, pomimo użycia niewielu składników, ma bardzo złożony i zdecydowany smak. Polecam!

Składniki na 3 porcje:
  • 500 g polędwiczki wieprzowej
  • łyżka zielonego marynowanego pieprzu
  • garść gałązek świeżego tymianku (jeśli macie “standardową” doniczkę ziół, jaką można kupić na straganie, czy w markecie, to wykorzystajcie przynajmniej 1/3-1/2 tej ilości)
  • olej rzepakowy
  • sól
  • 500 ml wody
  • duży ząbek czosnku
  • 2 liście laurowe
  • czubata łyżka kwaśnej śmietany
  • 1/4 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
Mięso myjemy, suszymy, kroimy na tyle porcji ile chcemy uzyskać.

Umieszczamy w naczyniu. Dodajemy opłukany tymianek, zielony pieprz, nieco soli, 1/3 łyżeczki.

Zalewamy sporą ilością oleju, 1/3 szklanki.

Odstawiamy do lodówki na przynajmniej kilka godzin. Najlepiej jeśli zamarynujemy mięso wieczorem i zostawimy je tak do obiadu następnego dnia. Kilka razy przekładamy mięsko z jednej strony na drugą. Wyjmujemy na 30 minut przed przyrządzaniem. Na rozgrzanym oleju, tym, w którym marynowało się mięso, podsmażamy polędwiczkę z każdej strony, aż będzie rumiana.

W międzyczasie zagotowujemy 500 ml wody z czosnkiem, liśćmi laurowymi i tymiankiem- tym z marynaty, ja dodałam także nieco świeżego. Do gotującego się bulionu przekładamy podsmażone mięso.

Doprawiamy niewielką ilością soli. Gotujemy pod przykryciem około 30 minut. Na koniec gotowania, jeśli to konieczne, odkrywamy garnek i redukujemy ilość płynu. W miarę możliwości wyławiamy gałązki tymianku. Wyciągamy mięso. Śmietanę mieszamy z mąką i niewielką ilością wody. Taką miksturą zaprawiamy sos.

Próbujemy i ostatecznie doprawiamy solą i pieprzem. Mięso podajemy w kawałku lub pokrojone na plastry. Nie pokroiłam w ten sposób wcześniej by zachować większą soczystość.

Kurczak w winie- palce lizać! :)

Czasami lubię szperać za przepisami, które są bardziej skomplikowane, wymagają więcej pracy niż zwykle, lub nieoczywistych składników. Weekendy są najlepsze do takich eksperymentów. Jednak na co dzień wybieram szybkie i proste gotowanie. Kuchnia śródziemnomorska  jest przesycona takimi daniami i dlatego inspiruję się nią najczęściej. Pyszne lokalne składniki, potraktowane w odpowiedni sposób, potrafią stworzyć potrawę równie pyszną, co te najbardziej wyszukane z ekskluzywnych restauracji. Dzisiaj mam dla Was taką właśnie potrawę. Soczysty, pyszny kurczak, cudo, które robi się praktycznie samo.

Składniki:
  • 9 podudzi z kurczaka
  • 20-25 pomidorków truskawkowych (dość słodkich o cienkiej skórce)
  • garść zielonych oliwek bez pestek
  • duża cebula (ja użyłam średniej + 2 szalotki)
  • 3 ząbki czosnku
  • ostra papryczka
  • 200 ml czerwonego wytrawnego wina
  • 100-150 ml wody
  • sól
  • natka pietruszki
  • 1/3 szklanki oliwy do smażenia
W garnku/patelni z dość grubym dnem rozgrzewamy oliwę.

Na dużym ogniu podsmażamy kurczaka, z każdej strony, aż będzie pięknie rumiany.

W międzyczasie obieramy i kroimy na kawałki cebulę- nie musi być drobno.

Myjemy pomidorki.

Kroimy oliwki, przynajmniej na połówki.

Kroimy papryczkę.

Lekko rozdrabniamy czosnek.

Gdy kurczak będzie już dość ładnie przysmażony- zmniejszamy ogień i dorzucamy cebulę i smażymy około 5 minut.

Następnie dodajemy papryczkę i czosnek.

Po chwili dodajemy oliwki i pomidory.

Wszystko lekko solimy, na początek dodajcie pół łyżeczki, w trakcie gotowania można zawsze dosolić. Znów podkręcamy ogień, dolewamy wino i doprowadzamy do zagotowania.

Gotujemy na pełnym ogniu jakieś 3 minuty. Dolewamy wodę.

Przykręcamy ogień, przykrywamy garnek i dusimy 45-60 minut, w zależności od wielkości podudzi. Od czasu do czasu mieszamy. Na koniec dorzucamy natkę pietruszki, ewentualnie doprawiamy do smaku solą.

Jeśli to konieczne gotujemy chwilę na dużym ogniu bez przykrycia, by zredukować ilość sosu. Podajemy z ulubionymi dodatkami.

Warzywna zupa z jarmużem i śliwkową polędwiczką

Na ogół nie przepadam za chaosem, ale w kuchni i w potrawach czasem lubię pomieszanie z poplątaniem. Zapożyczam koncepcję dania z tej czy innej kuchni i dodaję coś od siebie. Czy to znaczy, że gotuję potrawy fusion? Chyba tak, zresztą, jak ciężko kategoryzować to, co mamy w garnku, to najłatwiej nazwać to fusion. 😉 Pojęcie to oznacza ni mniej ni więcej jak połączenie różnych kulinarnych tradycji, technik gotowania w jednym daniu. Idąc tym tropem, poniższe danie to połączenie kuchni polskiej z azjatycką. Smaczne połączenie.

Składniki:

  • spora marchewka
  • nieco mniejsza pietruszka
  • pół niedużego selera
  • 2 cm korzenia imbiru (takiej raczej grubej jego części)
  • biała część sporego pora
  • cebula szalotka
  • polędwica wieprzowa, ok. 500 g
  • 4 łyżki sosu śliwkowego
  • łyżka octu ryżowego
  • łyżeczka płatków chili
  • łyżeczka ziaren kolendry
  • 6 łyżek sosu sojowego jasnego
  • 2 łyżki sosu ostrygowego, ewentualnie rybnego
  • 2 solidne garście jarmużu
  • ok 300g ugotowanej cieciorki (ja użyłam z puszki, gotowanej na parze)
  • łyżka soku z cytryny
  • olej do smażenia, najlepiej ryżowy
  • świeża papryczka chili (do dekoracji, ale i podkręcenie ostrości)
  • sól

Mięsko kroimy w plastry o grubości 2-3 cm i lekko rozgniatamy dłonią. Marynujemy w sosie śliwkowym i occie ryżowym z odrobiną soli i pieprzu.

Marchew, pietruszkę i selera kroimy w niezbyt grube słupki. Pora i cebulkę kroimy w cienkie plastry. Imbir w drobną kosteczkę.

Płatki chili i kolendrę prażymy kilka minut na suchej rozgrzanej patelni, by wydobyć ich aromat.

Przekładamy do moździerzy i ucieramy.

Na patelnię wlewamy kilka łyżek oleju ryżowego, 5-6, dość sporo.

Rozgrzewamy. Wrzucamy warzywa i imbir, podsmażamy na dość sporym ogniu, około 10 minut, kilka razy mieszając.

Dorzucamy rozgniecione przyprawy i jeszcze chwilę smażymy.

Sos sojowy i ostrygowy rozprowadzamy w 1l wody.

Zagotowujemy i przekładamy doń podsmażone warzywa.

Dorzucamy cieciorkę i chwilę wszystko razem gotujemy.

Przygotowujemy jarmuż. Oczywiście myjemy i pozbawiamy go zbyt grubych, zdrewniałych części. Dorzucamy do garnka. Doprawiamy sokiem z cytryny.

Gotujemy 3-5 minut.

Zamarynowane mięsko smażymy na dobrze rozgrzanym oleju ryżowym, 2-3 minuty z każdej strony.

 

Odkładamy na chwilkę, by mięso odpoczęło. Kroimy w pasy. Do miski/talerza wlewamy gęstą zupę i dodajemy paski mięsa. Smacznego!