Jajecznica pyszna, że “o kurka”!

Nie jestem zwolenniczką słodkich śniadań. Za wiele zjeść nie mogę i potem szybko robię się głodna. Drugie śniadanie to zwykle owoce, jakiś jogurt, płatki, bardzo mi to odpowiada. Jednak pierwszy posiłek musi być bardziej konkretny. Najlepiej lubię jajka, pod każdą postacią. Po nich długo czuję się nasycona i pełna energii- po prostu już tak mam. Być może to kwestia wieloletnich nawyków i z czasem mogłabym to zmienić, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Dzisiaj mam dla Was propozycję jajecznicy z kurkami, z dodatkiem pomidorów.

Składniki na jedną porcję:
  • 2-3 jajka
  • 5 sporych kurek
  • 5 pomidorków koktajlowych
  • nieduża szalotka
  • dwie łyżki oleju
  • pół płaskiej łyżki masła
  • sól i pieprz

Cebulkę kroimy.

Podsmażamy na rozgrzanym oleju.

Kurki oczyszczamy i kroimy, nie za drobno. Dorzucamy na patelnię, gdy tylko cebulka ładnie się zeszkli.

Smażymy jakieś 7-10 minut. Dodajemy masło.

Pomidorki kroimy na ćwiartki.

Dorzucamy na patelnię i krótko podsmażamy.

Jajka wybijamy do miseczki, rozmącamy. Doprawiamy pieprzem i odrobiną soli.

Wlewamy jajka na patelnię.

Smażymy na średnim ogniu, ciągle mieszając, do momentu aż jajecznica uzyska pożądaną konsystencję. Do tego świeże, pełnoziarniste pieczywo i jakieś warzywka, sałata- wymarzone śniadanko!

PRZEPYSZNA SAŁATKA À LA CEZAR

Przygotowanie tej sałatki zajmuje trochę czasu. Przyznaję. Ale czy jest ktoś, kto nie lubi “cezara”? Chyba nie. Sałatka nie zawiera wielu składników, ale eksplozja smaków, które w sobie łączy, jest czymś wręcz uzależniającym. Historia powstania tego dania, jak w wielu innych przypadkach nie jest jasna. Jedna z wersji mówi o jej stworzeniu przez kucharza włoskiego pochodzenia, o imieniu Caesar, w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Wpadł na taki pomysł, pracując w restauracji w Meksyku. Pewnego dnia musiał poradzić sobie z brakiem składników, a co za tym idzie, stworzyć danie z tego, co akurat zostało w spiżarni. Dla mnie historia ta jest całkiem wiarygodna. Ileż to razy tworzyłam coś z niczego! Oto moja ulubiona wersja tej popularnej sałatki.

Składniki na 6-8 sporych porcji sałatki:

  • nieduża sałata lodowa
  • 3 małe sałaty rzymskie
  • 15 pomidorków koktajlowych
  • średnia bagietka czosnkowa
  • 2 ząbki czosnku
  • 1,5 piersi z kurczaka (lub 1 duża podwójna)
  • 250 ml naturalnego jogurtu
  • 2 łyżeczki curry
  • 2 łyżeczki kurkumy
  • 5 łyżek oleju
  • sól

Na sos:

  • pół szklanki startego parmezanu
  • 3 żółtka
  • 4-5 anchois (sardeli)
  • ząbek czosnku
  • 3 łyżki sosu Worcester
  • sok z połowy cytryny
  • 1/4 szklanki delikatnej oliwy z oliwek lub dobrej jakości oleju
  • 1/5 szklanki białego wytrawnego, lekkiego w smaku wina
  • sól i pieprz
Zaczynamy od przygotowania kurczaka. Piersi czyścimy z wszelkich kostek, błonek. Myjemy, suszymy. Drobno kroimy czosnek. Mieszamy z jogurtem.

Dodajemy kurkumę, curry i czubatą łyżeczkę soli.

Dolewamy olej, mieszamy.

Obtaczamy w tej miksturze piersi.

Odstawiamy na jakieś 30 minut do lodówki. Lekko natłuszczamy blaszkę.

Układamy na niej kurczaka.

Pieczemy 25 minut w 200 stopniach.

Po ostudzeniu kroimy w plastry. Sałatę myjemy, suszymy, nie kroimy, lekko rozdrabniamy po prostu rozrywając- dzięki temu nie zniszczymy jej struktury i będzie super chrupiąca. Ząbek czosnku kroimy w dość drobną kosteczkę, podobnie jak anchois.

Dodatkowo rozcieramy przy pomocy noża, żeby składniki jak najszybciej oddały jak najwięcej aromatu. Dodajemy do żółtek.

Dosypujemy parmezan. Dolewamy sos Worcester, sok z cytryny, odrobinę wina i oleju, pieprzymy- mieszamy. Olej i wino dodajemy dalej, ale stopniowo, cały czas mieszając, pilnując by sos nie rozwarstwił się.

Odstawiamy na jakieś 15 minut aby smaki przegryzły się. Próbujemy, doprawiamy solą i jeśli to konieczne, jeszcze pieprzem. Sosu wyjdzie dość sporo i bardzo dobrze, bo sekret tej sałatki tkwi właśnie w nim. Zatem polecam liść po liściu, dokładnie obtoczyć w tej miksturze.

Pomidorki kroimy na połówki.

Dokładamy do sałatki, tak jak i pokrojonego kurczaka. Na koniec w kostkę kroimy bagietkę i na suchej, średnio rozgrzanej patelni “suszymy” pieczywo aż stanie się chrupiące.

Posypujemy całość i serwujemy. Smacznego!

Delikatna potrawka z cielęciny ze śmietanowo-chrzanową nutą

Dzisiaj pomysł na potrawkę z cielęciny. Bardzo smaczna i podkreśla naturalny smak tego wyjątkowego mięsa. Wymaga niewiele zachodu, a w efekcie otrzymujemy mięciutkie, aromatyczne mięso, w aksamitnym sosie. Do tego słodziutka fasolka, pyszne młode ziemniaczki, może jakiś orzeźwiający pomidor i cudowny, letni obiad gotowy.

Składniki na 2-3 porcje:

  • 500 g cielęciny
  • mały por
  • średnia marchewka
  • mała pietruszka plus nać
  • łodyżka selera plus nać
  • ząbek czosnku
  • łyżka kwaśnej śmietany
  • łyżka chrzanu
  • sól
  • 3 liście laurowe
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • 700 ml wody
  • łyżka masła
  • 3 łyżki oleju

Marchewkę, korzeń pietruszki, pora i gałązkę selera kroimy w niedużą kostkę. Olej podgrzewamy wraz z masłem.

Podsmażamy na nim warzywa wraz z obranym ząbkiem czosnku.

Mięsko kroimy w kostkę, taką na jeden kęs.

Dorzucamy do warzyw i podsmażamy.

Dodajemy liście laurowe i ziele angielskie.

Zalewamy wodą.

Dokładamy natkę pietruszki i liście selera.

Dusimy pod przykryciem do miękkości, wyjmując w odpowiednim momencie liście, by się nie rozgotowały w sosie W zależności od części z jakiej pochodzi mięso i wielkości kawałków dusimy 1-2 h. Śmietanę mieszamy z chrzanem.

Hartujemy z kilkoma łyżkami gorącej wody.

Wlewamy do mięsa i gotujemy jeszcze kilka minut, doprawiając do smaku solą.

Sałatka- miks pieczonych warzyw

Bardzo lubię grillowane lub pieczone warzywa. Lubię serwować je, jako dodatek przy okazji przyjęć w ogrodzie. Problem jednak tkwi w tym, że mój grill jest mały i muszę wybierać, co przyrządzam w pierwszej kolejności. Dlatego postanowiłam przyspieszyć ten proces, aby wszystko można było zjeść w połączeniu ze sobą. Odpaliłam piekarnik i upiekłam warzywka, tworząc z nich pyszną sałatkę, którą zaserwowałam do grillowanego mięsiwa.

Potrzebne składniki na dużą miskę sałatki to:

  • 3 średnie cukinie
  • 2 główki czosnku
  • 4 średnie bataty
  • 4 średnie marchewki
  • 1,5 czerwonej papryki
  • 1,5 żółtej papryki
  • 4 średnie czerwone cebule
  • 4 gałązki selera naciowego
  • dwie łyżki octu jabłkowego
  • 6 łyżek sosu Worcester
  • 1/4 szklanki oliwy z oliwek
  • sok z jednej cytryny
  • łyżeczka miodu
  • sól i pieprz
  • świeży rozmaryn
  • olej lub oliwa (nadająca się do pieczenia)
  • pół pęczka natki pietruszki
  • świeża kolendra
  • kilka orzechów włoskich
Cukinię kroimy w plastry, ewentualnie jeszcze na połówki. Kroimy czosnek na pół. Układamy na blaszce, skrapiamy wszystko olejem, lekko solimy i pieprzymy.

Na drugiej blaszce lądują marchewki i bataty, do których dokładamy kilka gałązek rozmarynu oraz przepołowioną główkę czosnku. Pieczemy w 200 stopniach, z włączoną górną i dolną grzałką, ewentualnie z opcją grillowania. Pamiętajcie żeby warzyw nie było za dużo- wtedy raczej się ugotują we własnych sokach niż upieką. Marchewki i bataty wyciągamy po około 10-15 minutach, gdy tylko zmiękną.

Cukinię trzymamy nieco dłużej, by się ładnie zrumieniła.

Warzywa przekładamy na papierowy ręcznik, i studzimy. Dobrze jest je rozłożyć, na sporej powierzchni, by szybko straciły temperaturę i za bardzo nie rozmiękły. Pieczemy następne warzywka. Paprykę kroimy w nieduże kąski, skrapiamy oliwą, lekko solimy i pieprzymy, układamy na blaszce.

Na drugą blaszkę trafia pokrojony seler naciowy i cebula,

którą uprzednio kroimy na pół, rozdzielamy warstwy, skrapiamy je octem jabłkowym, solimy i pieprzymy.

Pieczemy aż się zrumienią. Studzimy. Cebulę po upieczeniu kroimy w pióra.

Wszystko mieszamy ze sobą. Z soku z cytryny, miodu, sosu Worcester i oliwy z oliwek przygotowujemy dressing, który doprawiamy solą i pieprzem, a następnie polewamy nim warzywka.

Siekamy pietruszkę i kolendrę.

Mieszamy, dorzucamy kilka rozdrobnionych orzechów dla chrupkości i gotowe 🙂

Czosnek służył nam wyłącznie do dodania aromatu warzywom, nie dodajemy go do naszej sałatki, ale upieczony, mięciutki możemy rozgnieść widelcem, wymieszać z jogurtem i stworzyć cudowny, czosnkowy sos, który idealnie pasował będzie na przykład do grillowanej karkówki. Smacznego

Ziemniaczana sałatka, wersja milion pierwsza, z bobem

Sałatka ziemniaczana podczas grillowych wieczorów, których niestety w tym roku ze względu na pogodę nie było jeszcze zbyt wiele, znika najszybciej. Ziemniak, niezwykła bulwa, która od lat budzi szereg kontrowersji- czy zdrowa, czy nie, czy tuczy. a może pomaga w utracie uwagi… Ja uważam, że wszystko w nadmiarze lub nieodpowiednio przygotowane może być niezdrowe. Dlatego nie do końca zwracam uwagę na to, która wersja aktualnie obowiązuje. Lubię tę sałatkę, gdyż jest pożywna, ale ma w sobie również orzeźwiającą, jogurtowo-koperkową nutę. Czy wiecie, że w Polsce uprawia się przeszło 130 gatunków ziemniaków, a na całym świecie jest ich ponad 10 tysięcy!?

Potrzebne składniki na solidną miskę sałatki:
  • 1- 1,5 kg ziemniaków
  • 4 średnie kiszone ogórki
  • 500 g ziaren bobu
  • solidna garść/pół pęczka koperku
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżka majonezu
  • sól i pieprz

Ziemniaki obieramy, kroimy w kostkę i gotujemy w lekko osolonej wodzie, pilnując by nie rozgotowały się a pozostały jędrne, nawet leciutko twarde- zmiękną jeszcze nieco po odcedzeniu. Oczywiście łatwiej pokroić jest ziemniaki po ugotowaniu, i oczywiście możecie tak zrobić, jednak gotowanie ziemniaczanych kostek ułatwia osiągnięcie właściwego stopnia miękkości, że tak się wyrażę 😉 Ogórki kroimy w kostkę i dodajemy do ziemniaków.

Bób gotujemy w lekko osolonej wodzie, krótko, około 10 minut od zagotowania.

Starszy bób może wymagać nieco dłuższego czasu. Pamiętajcie jednak, że zmięknąć mają ziarna, nie skórka, której nie będziemy używać. Zatem, gdy bób jest już miękki, lekko chrupiący, odcedzamy. Studzimy i obieramy ze skórki. Dodajemy do reszty składników.

Koperek siekamy, dodajemy.

Jogurt mieszamy z majonezem.

Doprawiamy solą i pieprzem.

Wszystko mieszamy z przygotowanym sosem.

Najlepiej smakuje lekko schłodzona.

Makaron z fasolką szparagową

Szybki w przygotowaniu obiad, to podstawa w gorące, letnie dni. Wachlarz dostępnych, świeżych i pysznych warzyw do wykorzystania o tej porze roku jest tak bogaty, że czasem aż ciężko zdecydować, co wybrać. Dzisiaj pyszny makaron z fasolką szparagową, pomysł może banalny, ale znakomity. Powstał pewnego letniego popołudnia, gdy nie chciało mi się długo sterczeć w kuchni, biec na zakupy, a w lodówce nie było za wiele. Za to fasolka na krzakach była, i owszem 🙂

Składniki na 4 porcje:

  • 400 g makaronu, na przykład świderki
  • 250 g zielonej fasolki szparagowej
  • 3-4 ząbki czosnku
  • oliwa z oliwek
  • pół szklanki startego parmezanu
  • sól
  • cukier
  • czarny i zielony pieprz (łyżeczka po zmieleniu)
Fasolkę myjemy, odcinamy końcówki (ja odcinam tylko z jednej strony, te od strony krzaka), kroimy na mniejsze kawałki, na połowę wystarczy. Podgotowujemy w lekko osolonej wodzie z połową łyżeczki cukru.

Odcedzamy, powinna pozostać lekko twarda. W osolonej wodzie gotujemy makaron aż będzie al dente.

Czosnek kroimy w dość drobną kostkę.

Rozgrzewamy oliwę, sporą ilość, około 6-8 łyżek. Podsmażamy na niej czosnek.

Dorzucamy fasolkę i podsmażamy kilka minut.

Podlewamy wodą z gotowania makaronu (ok. pół szklanki).

Doprawiamy sporą ilością, najlepiej świeżo zmielonego/utartego, zielonego i czarnego pieprzu.

Dorzucamy makaron mieszamy. Na koniec posypujemy startym serem.

Smacznego!

Pyszna pieczona cielęcina w maślano-szałwiowym sosie

Cielęciny nie przygotowuję zbyt często. Kosztuje niemało i jest stosunkowo trudno dostępna. Do tej pory najczęściej przewijała się w mojej kuchni głównie jako baza zupek, czy innych dań dla dzieciaków w rodzinie. Dlatego postanowiłam z nią poeksperymentować, zaczęłam od przygotowania pieczonej cielęciny. Przyznam, że tego typu potrawy czasami nie udają mi się za pierwszym razem. Jestem perfekcjonistką, zatem, gdy mam jakiekolwiek zastrzeżenia, zmieniam recepturę i próbuję aż do skutku. Jednak to mięsko wyszło świetne i już. Część oszamaliśmy jako wędlinę na kanapki, a część została podana z pieczeniowym sosem. Do tego świeża fasolka szparagowa i pyszny obiad gotowy.

Potrzebne składniki to:
  • 1,5 kg cielęciny z kością (np. górki cielęcej)
  • 5 łyżek oleju
  • 50 g masła
  • ok. 15 liści szałwii
  • 5 ząbków czosnku
  • szklanka bulionu warzywnego (ewentualnie przegotowanej wody)
  • sól

Na dużej patelni podgrzewamy olej, rozpuszczamy także masło.

Na powstałą mieszankę tłuszczu wrzucamy szałwię i czosnek.

Na dość dużym ogniu, podsmażamy mięso.

Gdy mięso będzie zrumienione, zdejmujemy z patelni.

Usuwamy z niej także liście szałwii, gdyż dość mocno się przysmażą. Na patelnię wylewamy bulion i krótko gotujemy.

Próbujemy i doprawiamy solą jeśli to konieczne. Mięso solimy (ok 1/2 łyżeczki) i przekładamy do rękawa.

Zalewamy gorącym sosem powstałym na patelni.

Zamykamy rękaw. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 240 stopni na 15 minut. Dzięki temu mięso dodatkowo się zamknie i zachowa soczystość. Potem zmniejszamy temperaturę do 170 stopni i pieczemy jeszcze przez godzinę. Wystawiamy z piekarnika, studzimy, wyciągamy z rękawa zachowując sos z pieczenia i cieszymy się pyszną, aromatyczną wędlinką.

Jeśli chcecie zaserwować na obiad, proponuję sos, który zostanie z pieczenia lekko zredukować w garnku. Mięsko oddzielić od kości, dodać do sosu. Można jeszcze na koniec dorzucić nieco szałwii, by dodatkowo podbić aromat.

Lasagne z białym sosem

Lasagne to nic innego jak dość spore płaty makaronu, które służą do przygotowania jednej z bardziej popularnych włoskich potraw- makaronu przekładanego różnymi dodatkami i z różnego rodzaju sosami. Są różne techniki przygotowania tego dania. Niektórzy gotują makaron zanim trafi do zapiekania w piekarniku. Ja jednak nigdy tego nie robię i zawsze wychodzi świetnie. Jaki jest sekret? Żaden sekret, makaron jak to makaron, po prostu musi piec się w towarzystwie sporej ilości płynu, sosu by odpowiednio zmięknąć. Wypróbujcie, jest pycha.

Składniki na 4-5 porcji:
  • 350 g makaronu lasagne
  • 0,5 kg pieczarek
  • ok. 300 g surowej kiełbaski wieprzowej
  • 2 ząbki czosnku
  • 50 g parmezanu
  • 2 szklanki mleka
  • dwie czubate łyżki mąki
  • 3 łyżki masła
  • kilka gałązek świeżego tymianku
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • sól
  • pieprz
  • 4 łyżki oleju lub oliwy do smażenia
Zaczynamy od pokrojenia w kostkę czosnku.

Podsmażamy go na rozgrzanej oliwie.

Dodajemy rozdrobnione kiełbaski i smażymy kilka minut, do lekkiego zrumienienia.

W międzyczasie myjemy i kroimy w kostkę pieczarki. Dorzucamy je na patelnię i podsmażamy.

Po koło 10 minutach, gdy pieczarki oddadzą większą część wody, doprawiamy je lekko solą i pieprzem oraz dorzucamy tymianek.

Przygotowujemy beszamel. W garnuszku, najlepiej z dość grubym dnem, rozpuszczamy masło.

Dodajemy mąkę i dokładnie rozprowadzamy w maśle.

Dolewamy mleko, nie całe na raz, po trochu.

Sos powinien mieć dość płynną konsystencję. Doprawiamy solą, pieprzem, gałką.

Dokładamy starty parmezan.

Beszamel przelewamy do pieczarek, mieszamy.

Próbujemy, jeśli to konieczne jeszcze doprawiamy.

Kwadratowe lub prostokątne naczynie do zapiekania smarujemy lekko olejem. (ja użyłam prostokątnej foremki “keksówki”) Układamy warstwę makaronu.

Wykładamy nieco sosu z pieczarkami i kiełbaską.

Kładziemy następną warstwę makaronu i znowu sos. Ułożyłam 4 warstwy, aż do wykorzystania całego sosu.

Na wierzchu ląduje sos i jeszcze nieco masła.

Jeżeli sos wyjdzie za gęsty i macie wątpliwość, czy makaron odpowiednio zmięknie- możecie po prostu dolać nieco wody. Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 30 minut z włączoną dolną grzałką, a przez kolejnych 5 minut także z górną grzałką by danie ładnie zrumienić. Polecam skropić oliwą aromatyzowaną ostrą papryczką.

Kompot truskawkowy z owocami- zapasy na zimę

Może zwariowałam, ale naprawdę myślę o zimie w lipcu. Po prostu lubię maksymalnie zachować smaki lata, by móc cieszyć się nimi, kiedy aura za oknem nie będzie rozpieszczać nas słonkiem i ciepełkiem tak, jak teraz. Są na to dobre sposoby, więc warto poświęcić nieco czasu na przetwory i przygotować się na zimową słotę. Dzisiaj przepis na domowy syrop, kompot truskawkowy. Nie mam pojęcia skąd wziął się ten przepis, ale w naszym domu króluje od pokoleń. Idealny do przygotowania pysznego, smakującego i pachnącego latem napoju. Świetnie sprawdzi się jako baza do domowego kisielu lub choćby jako dodatek do herbaty.

Składniki na 25 słoików po 300 ml:

  • 10 kg truskawek
  • cukier (po 3 łyżki na słoik)
  • słoiki (ok. 30 sztuk)
To chyba najkrótsza lista składników wśród moich przepisów, jak do tej pory. Procedura jest prosta. Słoiki myjemy, najlepiej w wysokiej temperaturze w zmywarce lub wyparzamy, zalewając wrzątkiem. Truskawki myjemy.

Pozbawiamy szypułek. Wkładamy je luźno, nie dociskając, do słoików. Zapełniamy 1/3 i zasypujemy łyżką cukru.

Dopełniamy do 2/3 wysokości słoika, zasypujemy łyżką cukru. Dopełniamy do końca i znowu dodajemy łyżkę cukru.

Odstawiamy na 24 h w zacienione miejsce, przykrywając pokrywkami jednak wcale nie zakręcając. Po tym czasie truskawki puszczają sok i delikatnie opadają, więc wyjmujemy owoce z kilku słoików, dopełniając nimi pozostałe.

Zakręcamy i wstawiamy słoiki do garnka z wodą, wyłożonego ściereczką.

Woda powinna zakrywać słoiki. Gdy zacznie wrzeć, gotujemy jeszcze jakieś 15 minut. Studzimy. Wstawiamy do spiżarni i sięgamy po nie, jak tylko przychodzi na to ochota.

Ogóreczki małosolne- najcudowniejsze o tej porze roku!

Mogłabym je jeść ciągle. Są delikatne, niskokaloryczne, orzeźwiające. Kiedy tylko zaczyna się sezon ogórkowy i gotowa jest już pierwsza porcja małosolnych, to zajadam je na każdy posiłek w ciągu dnia, nawet jako przekąskę do wieczornego seansu filmowego. Dawno już zainwestowałam w kamionkowy duży garnek, w zasadzie niemalże wyłącznie, by te ogórki przygotowywać, w najlepszej wersji z możliwych. Znam wiele przepisów, ale w mojej rodzinie ten wykorzystuje się od lat i takie ogóreczki lubimy najbardziej, a robimy zawsze w wersji hurtowej, bo znikają w mgnieniu oka. Nie bez znaczenia, oczywiście, jest rodzaj i pochodzenie ogórków. Nawet jeśli nie macie ich we własnych ogródku, to starajcie się kupować z pewnego źródła. Bywają bowiem nawożone i opryskiwane takimi wstrętnymi chemikaliami, że nie dość, że nie smakują tak jak powinny, to jeszcze żadne przetwory z nich stworzone, nie mają szans na przetrwanie- po prostu gniją, nawet pomimo solidnej, naturalnej konserwacji.

Potrzebne składniki:

  • 4 kg ogórków, najlepiej niewielkich
  • ok 5 litrów wody
  • 5 płaskich łyżek soli
  • 4-5 niedużych korzeni chrzanu (najlepiej młodych)
  • 6 sporych liści chrzanu
  • 3-4 nieduże ząbki czosnku
  • 15 liści wiśni
  • koper, 5-6 łodyg wraz z kwiatami
Do garnka wkładamy połowę ogórków.

Wkładamy połowę kopru, korzeni chrzanu, liści wiśni. Następnie dokładamy resztę ogórków, a na nie ląduje reszta składników, także liście chrzanu.

Wodę zagotowujemy, rozpuszczamy w niej sól. Wrzątkiem zalewamy zawartość garnka. Gdy woda lekko przestygnie, na wierzchu układamy odwrócony do góry dnem płaski duży talerz, w celu obciążenia ogórków, lekko go dociskamy.

Całość przykrywamy pokrywką.

Odstawiamy w zacienione miejsce. Gotowe są już właściwie po 24 h, ale chyba najlepsze są po 2 dniach od “nastawienia”.

P.S. Jeżeli nie posiadacie takiego kamionkowego naczynia, możecie przygotować je w słoju.

Smacznego!