Kopytka

Wizyty moich przyjaciół z zagranicy zawsze są świetną okazją żeby pogotować, zwłaszcza mocno tradycyjnie, po polsku, żeby zapoznać ich z naszymi typowo domowymi potrawami. Podwójnie przyjemnie jest, kiedy ktoś, kto po raz pierwszy kosztuje danego dania, jest nim zachwycony i tym samym poznaje nowe smaki. Choć oczywiście bywa i tak, że nasze kuchnie narodowe są do siebie podobne. Potrawy różnią się niewielkimi detalami, kształtem no i oczywiście nazwą. Tak było, gdy neapolitańczykom zaserwowałam kopytka- stwierdzili, że robię bardzo dobre gnocchi! 😉 Fakt, skład kluseczków podobny. Dzisiaj niezawodny przepis mojej mamy na nasze rodzime kopytka. Read More

Oszukać podniebienie, makaron z owocami morza

Uwielbiam owoce morza. Jednak po pierwsze są dość drogie, a po drugie, nie jest łatwo kupić te najpyszniejsze, czyli świeże. Dlatego, jeśli najdzie mnie ochota na tego typu smaki, czasem muszę się nieco oszukać. W szafce z zapasami mam zwykle marynowane skarby morza, w puszkach, mają długą datę przydatności i można je kupić w większości marketów. Zwykle zamknięte są w lekkiej octowej zalewie, lub po prostu w oleju, który już sam w sobie ma potężną dawkę smaku. Dzisiejszy przepis należy do niezwykle prostych i do zrealizowania w 15 minut, dosłownie!

Produkty na 2 porcje:

  • 200-250 g makaronu, ja użyłam casarecce
  • 100-120 g owoców morza (bez zalewy), będą to 2 nieduże puszki, wykorzystałam ośmiornicę i małże
  • garść pietruszki
  • oliwa z oliwek
  • 2 ząbki czosnku
  • pieprz i sól
  • 2 łyżki soku z cytryny
Przygotowujemy składniki- siekamy natkę pietruszki i rozdrabniamy czosnek.

Makaron gotujemy w lekko osolonej wodzie.

Odcedzamy.

Zmniejszamy ogień i powoli lekko rozgrzewamy sporą ilość oliwy (ok. 8-10 łyżek).

Podsmażamy na niej czosnek. Dosypujemy pół łyżeczki pieprzu i około 1/3 łyżeczki soli.

Dolewamy sok z cytryny.

Chwilę wszystko razem podsmażamy. Dorzucamy natkę pietruszki. Wszystko mieszamy z makaronem.

Następnie dodajemy owoce morza.

Nie ma sensu ich dodawać wcześniej, gdyż były już wcześniej poddane obróbce cieplnej. Całość zdejmujemy z ognia. Możemy dolać także nieco zalewy/oliwy z puszek. Gotowe.

Orientalne żarełko

Dzisiaj nieco dalsza kulinarna wyprawa niż zwykle, nie Włochy, nawet nie Europa. Dzisiaj w kuchni króluje Azja. Zdaję sobie sprawę, że te smaki ciężko odtworzyć w domu, można kupić wszystkie składniki, owszem, ale oglądając różne programy kulinarne, patrząc na to, jak przygotowuje się te dania na azjatyckich ulicach… to nie mam złudzeń. Moje danie to jedynie namiastka tego, co można tam spotkać. W Azji nigdy nie byłam, ale z ekranu telewizora wiele razy czułam te cudowne aromaty i mój dzisiejszy przepis właśnie do tych wrażeń nawiązują.

Potrzebne składniki na około 4- 5 porcji:

  • szklanka ryżu
  • 800 g wieprzowiny, na przykład łopatki
  • marchewka
  • pół średniego selera
  • por
  • cebula
  • 40 g marynowanego imbiru
  • dwie ostre papryki
  • duża słodka czerwona papryka
  • 3-4 liście kapusty
  • 5-6 łyżek ciemnego sosu sojowego
  • 5-6 łyżek sosu śliwkowego (ewentualnie można zastąpić dwiema łyżkami brązowego cukru)
  • 500 ml wody
  • tłuszcz do smażenia, najlepiej olej kokosowy, olej z orzeszków ziemnych lub aromatyzowany imbirem
  • mąka
  • mąka ziemniaczana

Ryż gotujemy na sypko.

Mięso kroimy na kawałki i obtaczamy w mące.

Rozgrzewamy tłuszcz i na dość dużym ogniu smażymy mięso.

Gdy już będzie zrumienione dodajemy pokrojoną w pióra cebulę.

Następnie kroimy marchewkę, selera i pora i dorzucamy do naczynia.

Następnie dorzucamy także lekko poszatkowaną kapustę.

Po chwili warzywa “puszczą” wodę. Wtedy doprawiamy całość sosem sojowym.

Sosem śliwkowym.

Mieszamy, dolewamy wodę, dusimy na niewielkim ogniu pod przykryciem, przez około godzinę.

Mięso powinno być już miękkie. Jeśli nie- dusimy dłużej. Następnie dodajemy czerwoną paprykę pokrojoną w sporą kostkę.

Dodajemy posiekany na drobno imbir oraz ostrą papryczkę, dusimy jeszcze jakieś 15 minut.

Jeśli dodacie świeży imbir, dolejcie do dania jeszcze łyżkę lub dwie octu ryżowego lub dwie łyżki soku z cytryny, żeby zbilansować smaki. Marynowany imbir zapewnia już ten lekko kwaśny smak. Wśród składników napisałam, że dodajemy 2 ostre papryczki. Wszystko oczywiście zależy jak ostre są i jaką ostrość chcemy uzyskać. Najlepiej dodać troszkę, chwilę pogotować, spróbować i dopiero ewentualnie dodać więcej. 1/4 łyżki mąki ziemniaczanej rozmącamy z wodą i dodajemy do całości, gotujemy kilka minut, dzięki temu uzyskamy charakterystyczną kisielowatą konsystencję.

Gdy papryka lekko zmięknie, danie jest gotowe. Powinno być wyraziste w smaku, gdyż połączymy je z dość neutralnym ryżem. Dlatego jeśli to konieczne dolejcie jeszcze nieco sosu sojowego, by dodać potrawie słoności. Możemy całość posypać kawałkami ostrej papryki i szczypiorku. Polecam podać ze słodkawą sałatką, widoczną na zdjęciu, na którą przepis podać niebawem 🙂

Kremowa zupa potrójnie kalafiorowa

Pora na kalafiora. Warzywo, które najprawdopodobniej zawdzięczamy królowej Bonie. Jest bogate w witaminy i sole mineralne. Kalafiora można jeść zarówno poddanego obróbce cieplnej, jak i surowego. Zawiera w sobie olejki eteryczne, które podczas gotowania powodują wydzielanie się siarki, a co za tym idzie czujemy charakterystyczny zapach. Dla niektórych jest on przykry, może jestem dziwna, ale ja lubię ten zapach, bo i uwielbiam kalafiora. Do tego dania, poza klasycznym, białym, użyłam także kalafiora romanesco, czyli zielonego. Wygląda bardziej jak kaktus niż kalafior 😉 Jest bardziej kruchy i delikatniejszy w smaku od białego, a do tego ma więcej błonnika. Dodałam również fioletową odmianę tego warzywa, którego smak określa się jako bardziej pikantny od klasycznej wersji. W smaku, niezależnie od koloru. są oczywiście dość podobne, a połączone ze sobą wyglądała naprawdę smakowicie.

Składniki na ok 5-6 porcji:

  • 700 g białego kalafiora
  • 300 g zielonego kalafiora
  • 300 g fioletowego kalafiora
  • 5 średnich ziemniaków
  • 3 marchewki
  • por
  • średni seler
  • 2 pietruszki
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • 3-4 liście laurowe
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • 1/3 szklanki startego parmezanu
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • sól
  • czarny pieprz
Na początek nastawiamy bulion. Marchewkę, pietruszkę, selera, pora, czosnek gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie, z ziarnami ziela i liśćmi laurowymi.

Po ugotowaniu wyciągamy wszystkie składniki i pozostawiamy w garnku czysty bulion. Ziemniaki kroimy w kostkę i wrzucamy do bulionu.

Po 10 minutach dodajemy podzielonego na mniejsze części białego kalafiora i gotujemy wszystko do miękkości.

W międzyczasie przygotowujemy pozostałe kalafiory. Dzielimy na różyczki i gotujemy zielonego kalafiora, w lekko osolonej wodzie, nie za długo.

Około 10 minut od zagotowania, by był lekko chrupiący. Podobnie postępujemy z fioletowym.

Jednak do wody do gotowania dodajemy 2 łyżki soku z cytryny, dzięki temu kalafior zachowa swój piękny kolor.

Ten kalafior zwykle wymaga nieco dłuższego gotowania. Wyjmujemy kilka kawałków ugotowanego białego kalafiora- przyda się do dekoracji. Resztę, wraz z ziemniakami miksujemy na kremową, gładką masę.

Doprawiamy startym parmezanem.

Ścieramy także nieco gałki muszkatołowej.

Próbujemy i doprawiamy solą i czarnym pieprzem.

Zupkę podajemy udekorowaną kolorowymi kalafiorami. Część wykorzystujemy do dekoracji, a cała reszta po prostu ma stanowić chrupiącą część tej zupy.

Gulasz z bałkańską nutą

Gulasz gotuję dość często. To bardzo wdzięczna potrawa, którą można podać na wiele różnych sposobów. Może być mięsny lub wyłącznie warzywny, albo jak w tym przypadku- mieszany. Lubię eksperymentować i dodawać różne składniki, próbując nowych połączeń. Jednak są takie, które sprawdzają się niezawodnie i taką propozycję mam dzisiaj dla Was. Tym razem inspiracją do gotowania był prezent, jaki otrzymałam już jakiś czas temu- przyprawy, które przyleciały do mnie wprost z Bułgarii. Jest to klasyczna mieszanka do potraw mięsnych, którą spokojnie możecie przygotować sami i polecam to zrobić, dzięki temu otrzymacie bardzo aromatyczny posiłek.

Potrzebne składniki (ok. 4-5 porcji):

  • 700 g łopatki wieprzowej
    Przyprawa, której skład jest podany w liście składników
  • duża czerwona papryka
  • 500 g mięsistych pomidorów (ja użyłam jednego, wielkiego, malinowego 🙂 )
  • 2 spore cebule
  • marchewka
  • 1/4 średniego selera
  • mała pietruszka
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka liści laurowych
  • 5 ziaren ziela angielskiego
  • łyżeczka mielonej kozieradki
  • łyżeczka czubricy (cząbru górskiego) ewentualnie cząbru ogrodowego
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • łyżeczka ostrej papryki
  • sól
  • olej do smażenia
  • 700 ml wody

Łopatkę myjemy, oczyszczamy, kroimy w sporą kostkę. Kozieradkę, czubricę, paprykę ostrą i słodką oraz płaską łyżeczkę soli mieszamy i tą mieszanką doprawiamy mięso.

Zalewamy 1/3 szklanki oleju, by mięso dobrze się zamarynowało, a wszystkie smaki i aromaty uwolniły.

Odstawiamy do lodówki na przynajmniej 2 h a najlepiej na całą noc. Do garnka wlewamy wodę i zagotowujemy z liśćmi laurowymi i zielem angielskim.

W międzyczasie rozgrzewamy patelnię i na dość sporym ogniu podsmażamy mięsko.

Jeśli nie macie dużej patelni, smażcie mięso porcjami. Jeśli włożycie go na patelnię zbyt dużo, zamiast się podsmażyć zacznie puszczać sok i będzie się dusiło, a nie smażyło. Nie dolewamy żadnego tłuszczu- wykorzystujemy olej z marynaty. Gdy mięso jest solidnie przyrumienione, przekładamy je do gotującej się wody.

Następnie, na tej samej patelni rozgrzewamy kilka łyżek oleju i podsmażamy na niej pokrojoną w pióra cebulę.

Zeszkloną cebulę przekładamy do garnka z mięsem. Na koniec, na tę samą patelnię trafiają pokrojone w cienkie plastry lub nieduże słupki warzywa oraz czosnek.

Chwilkę podsmażamy i przekładamy do garnka.

Wszystko dusimy przez około 1 h, pod przykryciem, na niewielki ogniu, od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie mięsko powinno być wręcz rozpadające się. Dokładamy pokrojoną w sporą kostkę czerwoną paprykę.

Gotujemy jakieś 5-10 minut. W międzyczasie obieramy ze skórki pomidory. Najszybciej zrobimy to jeśli natniemy lekko skórkę, a następnie zalejemy wrzątkiem.

Po chwili pomidora wyciągamy, możemy go jeszcze zalać bardzo zimną wodą, może być z lodem, ale zimna z kranu powinna wystarczyć. Dzięki temu skórka odejdzie bez najmniejszego problemu.

Pomidory kroimy w kostkę i dodajemy do reszty składników.

Wybierzmy naprawdę dojrzałe i mięsiste pomidory, będą wymagały jedynie kilku minut gotowania. Gdy pomidory ładnie się rozpadną, gulasz jest właściwie gotowy.

Polecam spróbować i ewentualnie doprawić solą lub ostrą papryką- ja to zrobiłam, gdyż lubię naprawdę ostre potrawy.

Sposób podania tym razem zaproponował mój brat, który właśnie wrócił z wyprawy do Czech i przywiózł knedliki, które bardzo lubi. Dzięki temu powstał węgierski gulasz z bułgarską nutą i czeskim dodatkiem 😉

Wytrawne ciasto-ślimak

Właściwie nic wyjątkowego. Kolejna wersja przekąski na bazie ciasta francuskiego. Jednak zarówno jej kształt jak i składniki nie są już takie oczywiste.Wnętrze jest serowe z dodatkiem szynki, ale także warzywne. Nie byłabym sobą, gdyby nie wykorzystała tego, co akurat teraz jeszcze jest najpyszniejsze, mianowicie cukinii. Kształt ślimaka-zawijasa, sprawia, że możemy podać to danie w ciekawy sposób po prostu je porcjując, samo w sobie wygląda efektownie 🙂 Danie może wymaga troszkę przygotowań, ale naprawdę warto.

Potrzebne składniki:

  • 375 g ciasta francuskiego (paczka xxl)
  • średnia cukinia
  • dwie średnie marchewki
  • kilka gałązek tymianku
  • 2 ząbki czosnku
  • 150-200 g żółtego sera (najlepiej różne rodzaje)
  • 300 g dobrego gatunku szynki konserwowej, najlepiej w plastrach
  • sól
  • pieprz
  • olej
  • łyżka masła
  • ziarna czarnuszki
Cukinię i marchewki ścieramy na tarce. Czosnek kroimy w kostkę. Rozgrzewamy kilka łyżek oleju, 4-5 i łyżkę masła.

Podsmażamy czosnek i dorzucamy świeży tymianek.

Dorzucamy cukinię i marchew. Solimy i pieprzymy.

Dusimy bez przykrycia, aż odparuje cała woda z warzyw. Studzimy. Ciasto dzielimy na 4 pasy, wzdłuż.

Na pierwszym pasie układamy szynkę, zwijamy w rulon. Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia zwijamy przygotowany rulon w kształt ślimaczka.

Następną część ciasta wypełniamy rozdrobnionym serem (startym lub pokrojonym) i również zwijamy.

Następny rulon wypełniamy podsmażonymi warzywami.

Ostatni proponuję wypełnić wszystkim po trochu. Układając zwinięte ruloniki, układamy je ściśle, blisko siebie, by po upieczeniu nie rozpadły się. Wierzch naszego wypieku smarujemy olejem.

Na koniec posypujemy ziarnami czarnuszki.

Pieczemy w 200 stopniach przez 30-40 minut.

Po upieczeniu kroimy w trójkąty, niczym tort, najlepiej gdy ciasto jest jeszcze ciepłe.

Świderki z kurkami

Dzisiaj na tapecie pieprznik jadalny, czyli popularna kurka. Grzyb bardzo ceniony za swój specyficzny smak. Wystarczy tylko krótkie smażenie, czy duszenie żeby można było się nim w pełni cieszyć. Do niedawna uważano, że własna uprawa tego grzyba nie jest możliwa, ale teraz podobno się to zmieniło. Szperałam w sieci i zdania “uczonych” nadal są podzielone. Może ktoś z Was ma doświadczenia w uprawie tych grzybów? W każdym razie, sezon na kurki podobno już się kończy, więc tym bardziej polecam skorzystać z mojego przepisu.

Na 2 porcje przygotujcie:

  • 200 g makaronu, wykorzystałam świderki
  • 200 g kurek
  • cebulka szalotka
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżka kwaśnej śmietany
  • łyżka ostrej musztardy
  • natka pietruszki
  • koperek
  • szczypior
  • parmezan
  • olej
  • sól i czarny pieprz
  • 0,5 ml wody
Makaron gotujemy w osolonej wodzie.

Cebulkę i czosnek kroimy, nie musi być bardzo drobno.

Podsmażamy cebulkę, a gdy się zeszkli dorzucamy czosnek.

Kurki czyścimy i lekko rozdrabniamy.

Dodajemy do podsmażonych już składników.

Leciutko solimy i smażymy 10-15 minut. Dolewamy wodę i dusimy kilka minut.

Doprawiamy śmietaną, chwilę gotujemy.

Doprawiamy pieprzem.

Siekamy koperek i natkę pietruszki, tak by wyszła garstka tej zieleniny.

Dorzucamy do sosu.

Dokładamy solidną łyżeczkę ostrej musztardy. Ten składnik sprawi, że smak będzie bardziej wyrazisty, nie przyćmi smaku grzybów, wręcz przeciwnie, podkreśli go.

Chwilę gotujemy, próbujemy, doprawiamy solą i jeśli to jeszcze konieczne- pieprzem. Sos mieszamy z makaronem. Danie podajemy posypane sporą ilością szczypiorku i oprószone startym parmezanem.

Warzywotto

Warzywotto, to chyba wynik upałów. Nie tylko powstanie tej dziwnej nazwy, ale także samego dania. W tak ciepłe dni po prostu albo nie chce mi się jeść albo jeśli już, to sięgam po coś lekkiego. I taka właśnie jest ta potrawa. Miks warzyw z kaszą bulgur i makaronem vermicelli, jakoś tak skojarzył mi się z królującym obecnie kaszotto, czyli wariacją na temat risotta. Jak zwał, tak zwał. Potrawa jest pyszna i warta wypróbowania.

Potrzebne składniki na 4-5 porcji:
  • 200 g kaszy bulgur z makaronem vermicelli (lub samej kaszy)
  • średnia cukinia
  • średnia marchewka
  • nieduża pietruszka
  • kawałek selera
  • spory ziemniak
  • 250 g mini kukurydzy (lub po prostu kukurydzy z puszki)
  • 60 g szynki parmeńskiej
  • puszka pomidorów, najlepiej pelati
  • mieszanka suszonego cząbru i bazylii (czubata łyżeczka)
  • łyżeczka ostrej papryki
  • pół łyżeczki pieprzu
  • sok z połówki cytryny
  • sól
  • 5 łyżek oleju

Kaszę gotujemy w lekko osolonej wodzie, zgodnie z przepisem, około 15 minut.

Cukinię kroimy w niezbyt cienkie słupki.

Cebulę kroimy w pióra a czosnek w kostkę.

Ziemniaka kroimy w niezbyt drobną kostkę.

Selera w słupki, a marchewkę i pietruszkę w plastry.

Na rozgrzanym oleju szklimy cebulę.

Dorzucamy czosnek.

Tuż po czosnku na patelni powinny wylądować warzywa, bez cukinii.

Wszystko podsmażamy jakieś 15 minut i dopiero na patelnię trafia cukinia.

Następnie dorzucamy kukurydzę.

Szynkę rozrywamy w palcach na mniejsze kawałki i dodajemy do całości.

Dorzucamy pomidory i przyprawy oraz dolewamy sok z cytryny.

Wszystko razem podgrzewamy jeszcze jakieś 5-10 minut.  Nasz warzywny gulasz podajemy z kaszą. Warzywka będą lekko chrupiące, wilgotne, pikantne, szynka doda wyrazistości, a to wszystko balansuje nasza kasza 🙂 Smacznego!

Rybka z kurką

Moja rodzinka spędza właśnie wczasy w górach, a mnie aż skręca na widok pięknych zdjęć, które podsyłają. Nie byłabym sobą, oczywiście, gdybym nie dociekała, co też tam jedzą dobrego. Okazuje się, że w górskich kurortach przeważają fast foody, raczej w złym tego słowa znaczeniu.

Gdzieniegdzie można znaleźć bardzo domową jadłodajnię albo super drogą, niekoniecznie ekskluzywną restaurację. Miejsca, gdzie naprawdę dobrze karmią są niewyobrażalnie oblegane, a jak człowiek wygłodniały zejdzie ze szlaku… to zje nawet i tę góralską pizzę. Sama też poczyniłam takie obserwacje, choć w górach nie byłam dawno, to jak widać niewiele się pod tym względem zmieniło. Jak o tym myślę, to chyba lekko lepiej jest nad morzem, gdzie kuchnia włoska, czy kebab są oczywiście na porządku dziennym, ale jednak króluje tam ryba. Inna sprawa, co to za ryba. Niewiele osób orientuje się bowiem, że o tej porze roku, zjedzenie świeżego dorsza w nadmorskiej smażalni wcale nie jest takie proste, gdyż połów tej ryby w lecie jest mocno ograniczony. Najlepiej sięgnąć zatem po flądrę, turbota, czy mocno niedocenianego śledzia. Owocem moich przemyśleń była rybka na obiad. W panierce, bo taka kojarzy mi się z wakacjami nad Bałtykiem najmocniej. Do tego sos kurkowy- żeby było nieco inaczej. Wypróbujcie.

Do gotowania przygotujcie (proporcje na 2-3 porcje sosu):

  • ulubioną rybę, ja użyłam świeżej flądry
  • jajko
  • bułkę tartą
  • czosnek niedźwiedzi
  • ok. 150 g kurek
  • szalotkę
  • ząbek czosnku
  • natkę pietruszki
  • koperek
  • łyżkę kwaśnej śmietany
  • biały pieprz
  • czarny pieprz
  • sól
  • olej do smażenia
Szalotkę siekamy.

Podobnie jak czosnek. Nie musi my być bardzo drobno.

W garnku/rondlu rozgrzewamy 4 łyżki oleju i podsmażamy na nim cebulkę.

Gdy się zeszkli dodajemy czosnek. Czyścimy i lekko siekamy grzyby.

Dodajemy do cebuli i czosnku.

Smażymy ok 10 minut. Lekko solimy i dolewamy szklankę wody.

Dusimy przez 20-30 minut pod przykryciem. Na koniec dodajemy śmietanę.

Pieprzymy (czarnym pieprzem) i solimy do smaku.

Siekamy natkę pietruszki i koperek, tyle ile lubicie, najlepiej po niedużej garstce.

Dodajemy i gotujemy jeszcze chwilę.

Jajko rozbijamy.

Doprawiamy solą, białym pieprzem i sporą szczyptą czosnku niedźwiedziego.

W rozmąconym z przyprawami jajku zanurzamy rybę. Następnie obsypujemy ją bułką tartą. Wrzucamy na dobrze rozgrzany olej, smażymy na średnim ogniu na złoty kolor.

Rybkę polewamy sosem kurkowym, który powinien wyjść dość gęsty. Podajemy z ulubioną sałatką.

Makaron z serem

Macaroni and cheese, czyli makaron z serem, to potrawa, która chyba największą karierę zrobiła z Stanach Zjednoczonych, gdzie jest jednym z najbardziej popularnych posiłków zaliczanych do dań comfort foods- czyli tych, które się zjada dla poprawy nastroju, wywołania miłych skojarzeń i wspomnień. Być może wszystkiemu “winny” jest jeden z większych producentów żywności, który w pierwszej połowie ubiegłego wieku zaczął produkować ten przysmak na masową skalę. Dlaczego więc amerykanie tak lubią mac and cheese? Kupują, otwierają pudełko, wkładają do piekarnika lub kuchenki mikrofalowej i gotowe. Czyli szybko i bezproblemowo, a do tego smacznie. Jednak, oczywiście, są i tacy, którzy ambitnie sami przyrządzają to rozpustne danie. Dlaczego rozpustne? Bo uzależniającego smaku, ale i kalorii mu nie brakuje… Wersji tej potrawy jest oczywiście sporo. Dzisiaj proponuję jedną z nich, która nie wymaga zapiekania.

Składniki na 2 porcje:

  • 200 g makaronu, na przykład świderki
  • 40 g sera pleśniowego złotego (2 plastry- jeśli kupicie dostępną na rynku krojoną wersję)
  • ok. 150 g twardego sera żółtego, na przykład goudy
  • ok. 20 g parmezanu
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • sól i pieprz
  • łyżka mąki
  • łyżka masła
  • szklanka mleka
Makaron gotujemy, oczywiście najlepiej by był al dente.

Mąkę delikatnie podprażamy, uważając żeby nie zaczęła ciemnieć.

Dodajemy masło.

Mieszamy i chwilę smażymy.

Powoli dolewamy mleko, podgrzewamy.

Mikstura zgęstnieje, nie powinna być jednak zbyt gęsta, w razie konieczności dolewamy jeszcze mleka i chwilę gotujemy. Chcemy uzyskać konsystencję jogurtu do picia. Przyprawiamy gałką.

Parmezan ścieramy, ser pleśniowy lekko rozdrabniamy(mój był w cienkich plastrach, więc nic z nim nie robiłam), goudę kroimy w kostkę lub ścieramy na tarce.

Sery dodajemy do przygotowanego beszamelu.

Na małym ogniu gotujemy, co jakiś czas mieszając, aż ser się rozpuści. Próbujemy, doprawiamy solą i pieprzem.

Mieszamy z makaronem.

Podajemy. Polecam posypać szczypiorkiem, lub innymi świeżymi ziołami, które lubicie 🙂