Ostatnio od nowa odkrywam sezam. Do tej pory był w mojej kuchni wyłącznie jakimś tam dodatkiem, posypką, składnikiem ziarnistego chleba. Tymczasem sposobów na jego wykorzystanie jest obłędna ilość. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić przepisem nie tyle na potrawę, co składnik, który przyda się w kuchni każdego smakosza. Mowa o paście tahini. Dobrej jakości pasta nie jest najtańsza, oprócz marketów i sklepów ze składnikami z kuchni świata, raczej ciężko ją kupić. Więc czemu jej nie zrobić samemu? Zwłaszcza, że jest to bardzo proste i mamy gwarancję, że w naszej paście znajdą się wyłącznie niezbędne składniki. Do czego używamy takiej pasty? Do hummusu, baba ganoush chociażby, lubię jej dodać do curry, do dań kuchni japońskiej, które zakładają użycie ziaren sezamu, dodaję do sałatkowych dressingów, sama w sobie może być ciekawym sosem do pieczonych warzywa, najlepiej słodkich jak buraki, czy marchew.
Składniki:
- 200 g łuskanego białego sezamu
- kilka łyżek oleju sezamowego (lub innego, ale o neutralnym smaku)- jest to składnik opcjonalny.
Na początku należy uprażyć lekko ziarna sezamu. W tym celu mocno rozgrzewamy suchą patelnię i partiami prażymy sezam. Dobrze by cienka warstwa ziaren była równomiernie rozprowadzona po powierzchni, by równo łapały temperaturę.
Prażymy na średnim ogniu, pilnując, by sezam nie przypalił się. Jest gotowy, gdy tylko zacznie zmieniać kolor na leciutko złotawy.
Przy wykorzystaniu blendera lub innego sprzętu rozdrabniającego ucieranie tahiny zajmuje około 10 minut. Oczywiście, możemy pokusić się by robić to ręcznie, ale to raczej dość żmudny proces. Do naczynia wsypujemy uprażony sezam i zaczynami blendować. Ten proces ułatwia dolanie oleju, 2-3 łyżek.
Im dłużej będziemy blendować tym więcej oleju oddadzą same ziarna, więc masa będzie coraz bardziej aksamitna. W trakcie miksowanie, dobrze jest kilka razy przemieszać masę i zdjąć ją z boków naczynia.
Pasty raczej niczym nie doprawiamy, zwłaszcza, jeśli ma stanowić półprodukt do wykorzystania na przykład w potrawach kuchni bliskowschodniej. Niektórzy jednak doprawiają według uznania i stosują jak masło do pieczywa- bo tahina, to w sumie nic innego jak masło sezamowe. Ma lekko cierpki, orzechowy smak i stanowi świetny dodatek zarówno do dań wytrawnych jak i deserów. Zamknięta w słoiczku może być przechowywana w lodówce, choć ja nie trzymała jej w ten sposób dłużej niż 2 tygodnie… Normalnym procesem jest oddzielanie się oleju od masy, także nie przestraszcie się, widząc po odstaniu taki efekt.
P.S. Jeśli przygotowujemy pastę tahini na przykład do hummusu, nie musi być ona bardzo gęsta, wtedy ułatwmy pracę naszemu blenderowi i dolejmy nieco więcej oleju.
Wypełniając powyższy formularz zgadzam się na przetwarzanie moich danych przez Administratora (Pichceniomania) w celu publikacji opinii i ewentualnej możliwości odpowiedzi na nią