Dzisiaj coś dla mięsożerców, albo może powinnam napisać- dla koneserów mięsnych smaków. Podroby nie wszystkich jedzących mięso przekonują. Faktycznie, można kochać albo nienawidzić. Ja jako dziecko jadłam wątróbkę niczym za karę, nie cierpiałam żołądków, mówiąc szczerze- smak i zapach wywoływał we mnie swego rodzaju obrzydzenie. No to Was zachęciłam! Nie ma co 😉 Na całe szczęście dorosłam, dorosły moje zapędy kulinarne i kubki smakowe chyba też. Eksperymentuję z podrobami, z dodatkami i przyprawami do nich. Okazuje się, że mogą przekonać niejednego sceptyka, pod warunkiem, oczywiście, że są odpowiednio przyrządzone.
Do przygotowania tego dania (ok. 5 porcji) naszykujcie:
- 700 g ulubionych podrobów. Ja tym razem wykorzystałam drobiowe, gdyż są delikatniejsze, 300 g wątróbki, 200 g serc, 200 g żołądków kurzych i indyczych
- dużego pora
- dwie średnie marchewki
- pietruszkę
- 5 średnich ziemniaków
- średnią cebulę
- pół kwaśnego jabłka
- mąkę
- smalec (lub olej)
- ziele angielskie, liście laurowe, majeranek, cząber, tymianek, sól, pieprz, imbir
- ząbek czosnku
Wszystkie podroby dokładnie oczyszczam z tłuszczu i błonek, wątróbkę z ewentualnych pozostałości żółci. Choć kawałki, które są choćby lekko zażółcone, lepiej wyrzucić, inaczej możemy popsuć całe danie goryczą, której nie da się w żaden sposób pozbyć.
W pierwszej kolejności zajmuję się żołądkami. Gotuję je w wodzie z ząbkiem czosnku, kilkoma kulkami ziela, liśćmi laurowymi, ziołami i pieprzem, solę również, ale dopiero na końcu, czyli po jakichś 45 minutach gotowania.
W trakcie usuwam szumy, które się pojawiają. Wyławiam żołądki, lekko studzę i kroję na mniejsze kawałki. Wywaru nie wylewam, posłuży za bazę całej potrawki. Na rozgrzanym smalcu podsmażam przekrojone na pół serca, gdy lekko się przyrumienią, przekładam do garnka z niewielką ilością bulionu, dokładam pokrojone żołądki.
Następnie podsmażam pokrojonego w plastry pora, marchewki i pietruszkę- dorzucam do potrawki.
Wszystko duszę około 25 minut i dorzucam pokrojone w cząstki ziemniaki, pilnując, by bulion mniej więcej sięgał wszystkich składników. W międzyczasie podsmażam wątróbkę, a na koniec cebulkę. Wszystko staram się przyrumieniać na tej samej patelni, nie myjąc jej, więc na koniec wlewam na nią ok. pół szklanki wywaru i zbieram przy pomocy płynu wszystkie smaczki, które oczywiście lądują w garnku. Dorzucam dość drobno pokrojoną połówkę jabłka.
Gdy ziemniaki staną się miękkie, ale nie rozpadające się, doprawiam jeszcze wszystko ziołami, przede wszystkim majerankiem, solą i pieprzem do smaku, zaostrzając również odrobiną imbiru, świeżego lub w sproszkowanego. Smacznego.
Wątróbka owszem, nie wiem co z resztą. Na pewno bym zjadała Twoje danie, nie zawsze trzeba zagłębiać się w szczegóły 🙂